sobota, 12 października 2013

16.



***
Stałam na drodze, a dwie postaci zmierzały w moim kierunku. Byli to dwaj mężczyźni oboje ubrani w czarne spodnie. Jeden miał czarny t-shirt oraz skórzaną kurtkę, a na nogach tenisówki, a drugi białą koszulkę, skórzaną kurtkę i również tenisówki. Zbliżali się do mnie powoli. Gdy już byli blisko mnie rozpoznałam ich. Tym pierwszym był Louis, a drugim… drugim był Kai.
-Katie chodź do domu- wydobyło się z ust obu, a następnie wystawili dłonie w moim kierunku. Co ja mam zrobić? Kocham ich obu. Znaczy… nie stop. Ja Louisa lubie, a Kai’ a kocham. Niby prosty wybór serce podpowiada, żeby wybrać… no właśnie kogo? W głowie natomiast to jedno jedyne zdanie ‘przestań żyć przeszłością, liczy się tu i teraz’. Obaj się martwią, obojgu zależy. Może po Tomlinsonie tego nie widać, ale jest opiekuńczy i troskliwy, a jego ramiona dają poczucie bezpieczeństwa. Jest też impulsywny, szybko wpada w złość oraz jest niecierpliwy. Chce wiedzieć wszystko, zawsze widzi winę innych, ale nie swoją. Jest cholernym dupkiem, który wytyka ludziom ich błędy, ale swoich nie zauważa! Natomiast Kai… Kai jest jego przeciwieństwem, to znaczy też daje to cholerne poczucie bezpieczeństwa, martwi się, opiekował się mną i kochał jak wariat, ale jest miłym gościem, który przynosił śniadanie do łóżka. Był romantyczny, dobrze wychowany, potrafiący przyznać się do błędu oraz starać się naprawić. Gdy zrobił źle od razu przepraszał i naprawiał błędy, bo miał wyrzuty sumienia.
-Katie- powiedział tym swoim miłym głosem Kai, a na moich ustach pojawił się cień uśmiechu- chodź do mnie
-Mała, wiem, że wolisz wrócić ze mną, a nie z nim. Pamiętasz co ci mówiłem?- pokiwałam potwierdzająco głową- wy jesteście przeszłością, a my teraźniejszością. Nie żyj przeszłością…
-Liczy się tu i teraz- dokończyłam, a on się uśmiechnął triumfalnie. –ale przesadziłeś, zraniłeś mnie słowami i swoimi czynami-mina mu zrzedła, odwróciłam się na pięcie i wtuliłam w ramiona Kai’ a. Chłopak odwrócił nas i szliśmy w ciemność. Ostatni raz odwróciłam głowę, aby zobaczyć Tomlinsona, który stał w osłupieniu. Szatyn był wściekły. Pełen furii kopnął w swój samochód.
Przebudziłam się i spojrzałam na zegarek. 5.30. Boże czemu ja mam takie dziwne sny? Kai nie żyje! Może to przez to dzisiejsze zadanie? Sama nie wiem, czy dokonałam dobrego wyboru? Boże o czym ja myślę!? To był tylko głupi sen! Kai nie żyje, Louis… ta opcja jest jeszcze przetwarzana. Nie potrafiłam już zasnąć. Postanowiłam pójść do łazienki, gdzie wzięłam relaksujący prysznic. W głębi duszy miałam nadzieję, że troche ogarnę się po tym śnie. Umyłam włosy szamponem jabłkowym, a ciało żelem. Całą pianę spłukałam, a później wytarłam się do seledynowego ręcznika. Ubrałam czarny stanik oraz bokserki. Rozczesałam włosy, po czym troche podsuszyłam. Nałożyłam na bieliznę szorty w szaro-białe paski, białą bluzkę na ramiączkach, a na górę jeansową koszulę z wywijanymi rękawami ¾. Na stopy ubrałam sandały, a na nadgarstek bransoletki i na szyję mój naszyjnik. klik. Nagle zadzwonił mój telefon, a numer był nieznany. Odebrałam.
(rozmowa, K- Katie, N- nieznany)
K- tak?
N- czemu pozwalasz się tak traktować?
K- że co proszę?! Kto mówi!?
N- hej jestem po twojej stronie
K- pytam kto, więc odpowiadaj!
N- wkrótce się spotkamy, a tym czasem bywaj Katie- rozłączył się. Mam się bać? Kim był mój nadawca? To bezsensu. Komu pozwalam się traktować jak? Chodzi o Louisa? Czy o federalnych? Sama już nie wiem. Jeszcze ten gościu, jego głos był bardzo… dziwny. Wymieszany z radością i smutkiem. Zrezygnowana i z natłokiem myśli poszłam do kuchni, gdzie zrobiłam dla siebie kanapki z pomidorem. Zjadłam i popiłam wodą. Następnie zaczęłam się pakować. Plan jest prosty. Najpierw pomóc Hobbs’ owi, buchnąć kasę i na Wyspy Kanaryjskie. Otwieramy warsztat i prowadzimy legalny interes. Muszę jeszcze jechać do L.A. żeby zabrać resztę swoich rzeczy. Pozostaje tylko jedna kwestia, a mianowicie Loui. Obiecałam, że go odwiedzę. Boję się, że nie będę potrafiła wyjechać właśnie przez niego. Sam przecież mówił, że szuka mnie Toretto tyle, że ja z nim nie zadzierałam. Jedyne do czego mogę się przyznać to to, że Robert i Logan mogą mnie szukać. Czemu? Ponieważ nikt dla nich nie chce pracować, co jest moją zasługą. Nie miałam zamiaru dłużej być jednym z dostawców, mechaników, bo nie opłacało mi się to. Płacili marne pieniądze. Czas szybko minął, a na zegarku była już 8.30 postanowiłyśmy z Jo już jechać. Na podjeździe czekała już Riley. Mówiłam, że jest fałszywa? Powiedziała, żebyśmy weszły do środka. Na patio stał już Paul i jego dwaj sługusy.
-Pojedziecie do jednej dzielnicy i z domku numer 61 będą pieniądze, które przywieziecie mi na lotnisko. – przytaknęłyśmy, a później razem z jego pracownikami wsiadłyśmy do aut i pojechaliśmy. Droga minęła szybko, bo po 15 minutach byliśmy przy domkach. Nasi pomocnicy wysiedli z nami z samochodów i w mieszkaniu zaczęli rozwalać ścianę. Później podali nam 4 torby sportowe, które zaniosłyśmy do wozów. Do uszu dobiegł dźwięk kogutów policyjnych. No zajebiście jeszcze smerfów brakowało. A co z tą gadką ‘macie 15minut!’?!W biegu zapakowaliśmy się do fur, którymi później trzeba było wymanewrować z tych wąskich uliczek. Na szczęście się udało i szybko wjechaliśmy na autostradę, a z nami kilkanaście radiowozów. Nad nami krążyły 3 helikoptery. Strzelali do nas. Szybko zmieniałam biegi i dodawałam coraz więcej gazów. Nagle coś trafiło w tylnie drzwi pojazdu, a ja traciłam powoli moc. Wyjrzałam przez okno i co widzę? Jakieś kurestwo mam w drzwiach.
-Trzymaj kierownice – powiedziałam do mojego towarzysza.
-Ja nie… zwariowałaś!?
-Ja pierdole trzymaj tą jebaną kierownice!- wrzasnęłam, a on posłusznie złapał za kółko. Wychyliłam się przez szybę i próbowałam odczepić to ustrojstwo, ale nie mogłam dosięgnąć. – naciśnij gaz, ale nie szarp- wydawałam mu polecenia, które wykonywał. Wychyliłam cały tułów i włożyłam w to całą swoją siłę, ale udało się. Wróciłam na swoje miejsce.
-Ha ha udało się!- krzyknął zadowolony, po czym przybiliśmy żółwika. Aż mi go szkoda, że go wyroluję. Tak szkoda, że aż wcale. W błyskawicznym tempie wymijałam pozostałych uczestników ruchu. Pościg był zacięty. Czuję się jak dawniej, adrenalina się wyzwoliła, a ja to lubię. W końcu zagonili nas w kozi róg, czyli na stare garaże. Wjechaliśmy do dwóch z blaszanych komór, po czym szybko wyskoczyliśmy z aut i wsiedliśmy do tych, które wygrałyśmy w wyścigu.
-Wyjdźcie z rękoma uniesionymi nad głową- mówili przez megafon. Drzwi garaży się otworzyły, a wyjechały z nich jeepy, które utorowały przejazd. Wyjechali moi przyjaciele, którzy zaczęli mylić policję. Tej i Suki zajęli nasze samochody od Hobbs’ a. My pojechaliśmy dalej. Po kolejnych 10 minutach szybkiej jazdy przez radio odezwała się Jo.
-Plan wypalił. UDAŁO MI SIĘ. Twoja kolej- uśmiechnęłam się. Złapałam za lont, który na początku miał czerwony guziczek.

-Skręć tu- wskazał na zjazd.
-Ale lotnisko jest w drugą stronę
-Zmiana planów- okay. Spróbujemy później. Jechaliśmy do takiego jakby mini portu. Nakazano nam wysiąść z wozu i zanieść torby Paulowi. Tak też zrobiłam.
-Teraz pozbądź się jej- prychnęłam pod nosem. Pozbyć się mnie? Chyba go pojebało! Jeden osiłek prowadził mnie w stronę samochodu, a później wyjął pistolet. Odblokował i wycelował. Już miał nacisnąć spust, kiedy padł na glebę jak długi. Jak się okazało chwilę później Jo zajebała mu deską. Pobiegłyśmy w stronę portu, ale jacht już odpłynął.
-I co teraz!?- Jo wyrzuciła ręce w powietrze.- zrobili nas w chuja, a uniewinnienia poszły się jebać!
-Nie – pokiwałam przecząco głową- chodź- złapałam ją za nadgarstek i ciągnęłam w stronę auta. Wybiłyśmy rozwaloną już przednią szybę i jechaliśmy polną drogą. Na liczniku miałam już 160 km/h, a przed mną był klif.
-Pojebało cie!?- zaśmiałam się pod nosem, a później samochód zaczął lecieć, a wylądował na luksusowym jachcie. Mina Paula była bezcenna. Mówiła: ’co kurwa!? Jak to możliwe!?’. Pochwycił broń, ale byłam szybsza i postrzeliłam go w obojczyk. Riley założyła mu kajdanki, a później dobiłam do brzegu. Oddaliśmy do w ręce Hobbs’ a.
-Jeszcze tego pożałujesz – syknął w moją stronę. Federalni go wywlekli do radiowozu.
-Więc były tylko 2 torby?
-Tak- przyznałam.
-Nie- westchnęła Jo. Popatrzyłam na nią ze zmarszczonymi brwiami. – były 4- po chwili przyniosła pozostałe dwie.
-Dzięki za pomoc. Wszystkie zarzuty zostają uniewinnione- uśmiechnęłam się lekko, a później ruszyłyśmy w stronę samochodu.
-Czemu to zrobiłaś?- nie mogłam się powstrzymać od zadania tego pytania. Sama chciała ten szmal. Chciałyśmy go obie.
-Zacznijmy od zera
-No okay, ale z czego chcesz otworzyć warsztat?- uniosła swoją niebieską koszulkę, a ja się zaśmiałam i pokiwałam głową z politowaniem. Dookoła pasa miała forsę. – skoczymy jeszcze do Los Angeles. Muszę coś załatwić.
-Spoko- wsiadłyśmy do pojazdu i ruszyłyśmy w drogę.
***
Minęły już dwa dni od kiedy gadałem z Katie, bo nie odbierała. Mam nadzieję, że ten pojebany masochista nic jej nie zrobił, bo go chyba zajebie. Z Malikiem na razie nie gadamy. Nadal jestem na niego wkurwiony, za tą akcje u Parkera. Cały dzień spędziłem dziś w garażu naprawiając mój samochód. Skończyłem około godziny 18. Wyjąłem z lodówki cole i usiadłem przez plazmą w salonie. Zaraz obok mnie zasiadła moja ekipa.
-Jak tam Katie się odzywała?- zagadał Liam, na co pokręciłem przecząco głową.
-Lou na pewno nic jej nie jest- Nikki próbowała podnieść mnie na duchu, ale to nie dawało mi spokoju. Brad mógł jej coś zrobić.
-Stary idziemy do klubu rozerwiesz się troche- zasugerował Malik, na co posłałem mu złowrogie spojrzenie. – dalej masz nerwy o ten spacer!?
-Odpierdol się od niej – warknąłem.
-To. Był. Tylko. Spacer. – powiedział przez zaciśnięte zęby. – przecież nic takiego nie zrobiłem! Ona też! Zresztą to nawet nie jest twoja dziewczyna!
-Zamknij się
-Nie jest twoją zabawką! Może robić co chce. Katie ma wolną wolę i prawo do decydowania za siebie!- z każdym jego słowem czułem jak mięśnie mi się napinają.
-Stul pysk!- wrzasnąłem i stanąłem naprzeciwko niego. – nikt jej nie dotknie. Jarzysz?
-A jeśli teraz ktoś ją dotyka? Na przykład Brad.
-Nie
-Masz pewność?!
-Nie prowokuj mnie- wysyczałem, a mój głos był przesiąknięty jadem. Zayn miał za to niezły ubaw. Bardzo łatwo wyprowadzić mnie z równowagi.
-Ale to jest prawda. Ona może robić co tylko chce, bo to wolny kraj! A ty nie masz nic do…
-Zayn do kurwy!- wrzasnęła Nikol i stanęła pomiędzy nami. – ogarnij się. Dobrze wiesz, że on lubi Kat, po chuj się do tego wpierdalasz!?
-Do końca życia będziesz go bronić!? A może sama jesteś zazdrosna co!?
-Nie ośmieszaj się- w oczach starszej Swan gościł niepokój oraz strach? Czego ona się boi?
-Nikki powiedz co czułaś jak poszedłem na spacer z Katie
-Nic- kłamie. Malik uniósł brwi ku górze. – mam kogoś- znów kłamie. – Zayn skończ tą szopkę!- mulat wybuchnął śmiechem. Nie ogarniam.

-Serio myślisz, że czuje coś do Kat?- zwrócił się do mnie. Na co przytaknąłem- to jesteś durny, chciałem tylko Nikki podpuścić- blondynka trzepnęła go w ramie i zaczęła bić po klacie, na co on tylko ją przytulił. Pojebaniec, krętacz i mój przyjaciel.
-Stary sory za to u Parkera- przybiliśmy sztamę, a Zayn powiedział tylko zwykłe ‘spoko’. Moi przyjaciele poszli do klubu, a ja postanowiłem zostać, bo nie chciało mi się zbytnio nigdzie wychodzić. Położyłem się na sofie i przysnąłem.
_______________________________________
Ok to mamy już 16 cieszycie sie? Pytanka: 
1. Kto dzwonił do Katie?
2. Co sie wydarzy w L.A.?
3. Kim jest Brad? 
4. Jak rozdział?
   Dzięki za komentarze, ale to troche wkurzające, że jest 97 wejść, a tylko 14 komentarzy ;/ Możecie pisać z anonimów nawet emotikony typu ;) albo ;( 
   Pytajcie bohaterów o co tylko chcecie. 
   W zakładce 'bohaterowie główni' pojawiła sie postać Brada zobaczcie jak chcecie. 
   Komentujcie i do nexta miśki ;**

14 komentarzy:

  1. 1. Nie wiem ale ten telefon nie wróży niczego dobrego.
    2. Pewnie coś niebezpiecznego.
    3. Nie mam pomysłu :p
    4. Wspaniały.

    OdpowiedzUsuń
  2. 1.Nwm
    2.Yyy....
    3.E...
    4.Jak zawsze boski !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy rozdzial ze wszystkich , uwazam tak dlatego ze częsc ze snem Katie była jakby wyciągnieta z jakiegos Bestseleru <3

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Nie mam pojęcia
    2. Nie wiem
    3. Dobre pytanie ;)
    4. super :********

    OdpowiedzUsuń
  5. 1moze ten gosc co sie scigal z Loui?
    2 hmm to pomyslu nie mam ;o
    3a tu tez mnie zagielas xd moze jakis hm wrog louisa albo cos takiego xd
    4 jeszcze sie pytasz? Kocham to opowiadanie jest b o s k i e <3

    + zapraszam do mnie na nowe czesci :*
    http://life-moment-love-force.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. mam dużo do czytania, wiec nie odpowiem, świetne <33 czekam na next. ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka! Bardzo podoba mi się rozdział a teraz odpowiedzi:
    1. Harry (tak mi się wydaje)
    2. Pogodzą się (lou i katie)
    3. Nwm

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejo! Świetny rozdział. czekam na nexta. P.S. Blog przyjaciółki: http://dont-worry-be-happy8.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. 1. Nie mam pojęcia (?)
    2. Lou i Kat sie pogodza
    3. Może jakiś zły typ??
    4. Bomba kiedy next??

    OdpowiedzUsuń
  10. 1.Nwm
    2.Lou i Kat się zobaczą i pogodzą
    3.Nwm
    4.Super!

    OdpowiedzUsuń