piątek, 27 września 2013

14.



***
Jak ona mnie wkurwia! Tak trudno odebrać ten pierdolony telefon?! Kurwa mać! Byłem u niej w domu, w San Diego, ale jej tam nie było. Może jest w Los Angeles? Wszystko było dobrze, ale to spierdoliła. Zaparkowałem pod jej domem i otworzyłem drzwi. Na sofie siedziała Camila i leciała w ślinkę z Mattem. Odchrząknąłem głośno, a oni odskoczyli od siebie jak poparzeni.
-Nie nauczyli cie pukać?- warknął brunet. Ma ślad jak mu Nikki przyjebała.
-Ubrudziłeś się- wskazałem palcem koło oka i się zaśmiałem, na co on mordował mnie wzrokiem.-Cami gdzie Katie?
-Nie wiem, myślałam, że już ją znalazłeś. Co ty jej zrobiłeś!?
-Nic. Zadzwoń do niej- wstała i zgarnęła komórkę z komody, później wybrała numer i przysunęła telefon do ucha.
-Nie odbiera
-To Katie- westchnął Jonson, a mną zaczynało nosić.- ona sobie poradzi, jest dużą dziewczynką. Nie potrzebnie się martwicie- podszedłem i złapałem go za szmaty.
-Będziemy się martwić o nią i dobrze wiem, że sobie nie poradzi. Zresztą ona jest teraz w niebezpieczeństwie- pchnąłem go i wyszedłem. Po drodze wpadłem na tego kretyna co się do niej podwalał. Czekać… jak mu było? Ha… Hazz… Harry o właśnie Harry.- uważaj jak łazisz
-Louis- uśmiechnął się- widziałeś Katie?
-Odpierdol się od niej- wrzasnąłem.- nie zbliżaj się, nie myśl o niej, zapomnij- wsiadłem do samochodu i pojechałem na tor, muszę się zrelaksować. Zatrzymałem się na linii startu, a zaraz obok mnie stanęło jakieś inne auto. Kretyn i co on sobie myśli? Że wygra? Idiota. Kiwnął głową i ruszyliśmy. Wyprzedziłem go, ale chwilę później to on był pierwszy. Na ostatnim zakręcie go minąłem i dodałem więcej gazu, wygrałem. Wysiadłem z mojego Mitsubishi, a on z czerwonego Nissana. – nigdy nie wygrasz
-Czyżby? Znam twój czuły punkt
-Nie mam takiego
-Serio?- uniósł brwi i się chamsko uśmiechnął.- Katie: brunetka, 160centymetrów wzrostu, piękna o szaroniebieskich oczach. Ślicznotka, ale zachowałeś się jak dupek i ci uciekła. Ja wiem gdzie jest
-Gdzie?- zaśmiał się gorzko.
-Mówiłem twój czuły punkt. Chcę się ścigać stawką będzie 50 000$, twój tytuł
-Gdzie Katie?!- warknąłem wściekły. Muszę wiedzieć gdzie jest, a on stoi i się cieszy – mów kurwa!
-Do zoba Tommo- wsiadł w samochód i odjechał. Zacząłem się drzeć i szarpać za końcówki swoich włosów. Kurwa mać! Gdzie ona jest?! Grozi jej niebezpieczeństwo, ja muszę jej pomóc. Nie chcę żeby po raz kolejny stała jej się przeze mnie krzywda. Później niech robi co chce, albo to czego ja chcę.
***
Weszłyśmy z Jo w towarzystwie Hobbs’ a i innych mundurowych do garażu. Stała tam jeszcze jakaś lafirynda. Garaż był ogromy, na środku były dwie płachty.
-Żartujesz sobie?! Dwie małolaty?!- zaczął śmiać się jak durny jakiś łysol. –one na pewno nie wiedzą jak wrzucić jedynkę- śmiał się jak jakiś chory psychicznie. Taka głupawka, że patrzyłam na niego jak na idiotę. Moje brwi nawet na moment nie opadły.
-Katie i Jo- westchnął Philips jeden z gliniarzy, który ścigał mnie rok temu, ale mu się nie udało. –to jest poważna sprawa…
-Tak, auta zapewne są naszpikowane różnymi gadżetami, żebyśmy was w chuja nie zrobiły. Bla, bla, bla- teraz to ja się zaczęłam śmiać. –imię nazwisko oraz inne dane tego gościa i pokażcie w końcu autka- Luke wywrócił oczami. Ta babka po zdjęła lniane narzuty, a naszym oczom ukazały się biało-różowy Nissan Silvia s13 klik oraz niebiesko- czarny Nissan 350z klik.
-Niebieski mój!- krzyknęłam i podbiegłam do samochodu, który zaczęłam podziwiać. Hobbs i Philips zawołali nas do siebie zaczęli opowiadać o tym gościu. No więc na imię ma Paul Morris, jest biznesmenem, który robi masę przekrętów.
-Musicie…- przerwał mu po raz kolejny mój telefon. Odrzuciłam połączenie, ale Louis uparcie próbował się do mnie dodzwonić- odbierz to kurwa!- wrzasnął. – bo mnie zaraz coś trafi.
-Szlag czy kurwica?- zapytała Jo, która przybrała minę myśliciela.
-Zaraz wrócę- wyszłam przed budynek i odebrałam.
(rozmowa, L- Louis, K- Katie)
K- Loui teraz nie mogę gadać
L- mała przepraszam, gdzie jesteś przyjadę
K- nie możesz
L- Katie gadaj- warknął.
K- Loui nie dzwoń do mnie przez tydzień proszę. Obiecuję, że po tym czasie do ciebie przyjadę może wcześniej, tylko proszę
L- muszę do ciebie dzwonić, żeby wiedzieć czy nic ci nie jest
K- jestem…
L- zamknij się i posłuchaj będę dzwonił codziennie, a ty masz odbierać
K- ale ty nie rozumiesz…
L- na razie mała- rozłączył się nie dając mi dojść do słowa. Jak on mnie wkurza! Grrr, ale chyba za nim tęsknię. Louis jest jak wkurwiający sąsiad, zaczepia cie, denerwuje, ale kiedy przestaje to robić jest ci źle. Zastanawiasz się czemu przestał, a później dochodzisz do wniosku, że właśnie tego chciałaś. Tylko, że Tommo nie przestaje mi dokuczać mimo, że to ja uciekam jak tchórz. Ja po prostu nie chcę znowu cierpieć, nie chcę żeby coś mu się stało przeze mnie. Już i tak wystarczy, że Kai przeze mnie stracił życie. Wróciłam do federalnych i Jo.
-To będzie wasza partnerka Riley… – wskazał na wysoką brunetkę po… wygląda mi na czterdziestkę. Ona też próbowała mnie wsadzić do pierdla, ale jej się nie udało.- Katie słuchasz?
-Co mówiłeś Luke?
-Że macie nie kombinować. Coś ci się stało?
-Nie- zaprzeczyłam- możemy już zaczynać?- przytaknął.
-Jedźcie pod ten adres- Riley podała nam nawigacje.- powinnaś umieć to zamontować Vexy- jej głos był przesycony jadem. Wiem, że mnie nie lubi i nie winię jej za to, ponieważ jest zazdrosna. Kiedyś się ze mną ścigała. Haha po użyciu podtlenku azotu wjechała w słup. Hahaha miałam taką bekę. Wsiadłam do niebieskiego Nissana i wyposażyłam to auto w GPS’ a tak jak Jo. Wyjechałyśmy z garażu policyjnego i odjechałyśmy z piskiem opon.  Wygłupiałyśmy się i gadałyśmy przez telefony. Śmiałyśmy się jak idiotki.
-To co go w końcu trafiło? Szlag czy kurwica jak myślisz?- zaczęłam się śmiać.
-Obstawiam to i to
-To co to za chłopak?
-Jaki?
-Który do ciebie cały czas dzwoni i nie kłam Katie
-To Louis
-Czekaj, czekaj Tommo?
-Ehe- zrobiłam manewr i jechałam tyłem z czego Jo zaczęła się śmiać. W tym momencie widziałam ją dokładnie.- tak umiesz?- włączyłam radio, które wcześniej ustawiłam, aby leciały tylko rockowe piosenki.
-Nie, ale umiem tak- jej wóz zaczął się gibać w przód i w tył. Pokazałam jej kciuk do góry. Cool. Odwróciłam się, a po 10minutach szybkiej jazdy byłyśmy pod wielką willą. Stało tam jeszcze z sześć samochodów. Wysiadłyśmy, a ich kpiący wzrok padł na nas.
-Małolaty się nie pomyliły?- zaśmiał się jakiś mulat.
-Skoro tu są takie oszołomy to chyba tak- stwierdziła Jo.
-Chodźcie- przed nami pojawiła się Riley, nie wiem czemu, ale uważam, że jest fałszywa. Prędzej czy później pokaże swoje prawdziwe oblicze. Ruszyliśmy za nią. Prowadziła nas przez wielki ogród, aż do klifu, na którym była wypasiona willa. No nie powiem gościu ma niezły gust.  Paul stał do nas tyłem i gadał z kimś przez telefon. Riley podeszła do niego i przejechała dłonią po ramieniu. Morris odwrócił się i objął ją w pasie oblizując usta. Fuj. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. – dajcie prawa jazdy- popatrzyłam na nią z uniesionymi brwiami. Mówi serio?! Niech będzie, każdy podał jej swoje dokumenty, a później podała jakieś karteluszki.
-Jakiś czas temu policja skasowała mi moje czerwone ferrari. W schowku jest bardzo ważna paczka, pierwsza dwójka, która mi ją przywiezie dostanie pracę.
-Jak to ma niby pomóc?- zapytał jakiś dryblas.
-Szybkość idioto.- westchnęłam- on chce tylko szybkich kierowców, a nie frajerów jak ty
-Już cie lubie słoneczko- uśmiechnął się w moim kierunku. – start!- wrzasnął. Złapałam Jo za nadgarstek i ciągnęłam w stronę samochodów. Wsiadłyśmy i ruszyłyśmy. Chce tego uniewinnienia bardziej niż czegokolwiek. Byłyśmy na prowadzeniu, a na ogonach siedzieli nam ci goście. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Zabawmy się- powiedziałam do Jo. W szybkim tempie zmieniałyśmy biegi. Przejechałam pod ciężarówką i ją wyminęłam w tylnim lusterku widziałam jak ten gościu, którego nazwałam frajerem chciał powtórzyć mój trik, ale nie nadążył i tir po nim przejechał. Po jakiś 5 minutach zaczęły nas ścigać psy. Nosz kurwa myślałam, że nam ufają.  Wjechałyśmy na parking, a tu wszędzie łodzie. Ferrari, gdzie jesteś. Jest! Wysiadłyśmy, a Jo rozwaliła szybę. Otworzyłam je kulturalnie, a ona tylko wzruszyła ramionami. Wsiadłam do środka i zaczęłam szperać w schowku – nie ma
-Sprawdź w podłokietniku- według zaleceń mojej nowej kumpeli sprawdziłam.
-Jest- wysiadłam, a tu z jednej strony smerfy, a z drugiej nasi dzisiejsi rywale. –kłopoty- goście odjechali, a Jo zaczęła strzelać do mundurowych, późnej wsiadłyśmy do aut i pojechałyśmy zawieść przesyłkę. Po jakiś 10 minutach byliśmy już na terenie jego ogromnej posiadłości. Facet stał i klaskał.
-20 minut ładnie- uśmiechnęłam się lekko i rzuciłam mu szarą kopertę. Otworzył ją i wyjął z niej cygaro.
-Ryzykowałam życie dla fajek!?- warknęłam wściekła.
-Nie byle jakich są włoskie- uśmiechnął się. Zagryzłam wargę, jestem wściekła. – zapraszam na obiad- wskazał dłonią na wnętrze domu- Riley zaprowadź panie nad basen- kobieta przytaknęła, a my poszłyśmy za nią. Po krótkiej chwili byłyśmy nad basenem. klik. Usiadłyśmy przy stole, na którym były już cztery talerze oraz jedzenie. Na środku usiadł Paul, a my po bokach. – jedzmy- nałożyłyśmy sobie jedzenie i zajadałyśmy się. Było naprawdę pyszne. Moja komórka znowu zaczęła dzwonić- Katie odbierz- pokiwałam przecząco głową- nie muszę chyba ci mówić, że to irytuje każdego z nas?- zacisnęłam zęby i odeszłam od stołu i odebrałam.
(rozmowa, L- Louis, K- Katie)
K- Loui teraz nie mogę gadać
L- kręcisz z Harrym?
K- co?! Czy ty się czasem słyszysz!?
 L-odpowiedz- warknął
K- nawet jeśli to co?
L- tak czy nie!?
K- nie, na razie- rozłączyłam się. Czy ona jest aby na pewno normalny?! Jak może mówić takie rzeczy, przecież ja ledwo znam Harrego, a on mi… Grrr on to wie jak wyprowadzić człowieka z równowagi. Usiadłam do stołu.
-Chłopak?- uniósł na mnie brew Morris. Pokiwałam przecząco głową- to kto?
-Nie wiem kim dla mnie jest- znowu odezwał się mój telefon, tym razem SMS.
‘Przepraszam L’
‘Czemu mnie denerwujesz? K’
‘Czy to ważne? L’
‘Dla mnie tak K’
‘Lubie cie L’
‘;) K’
-Za dwa dni pojedziecie dostarczyć pieniądze na lotnisko, z moimi ludźmi, żebyście mnie nie wyrolowały- dołączyło do nas dwóch ludzi, to ten frajer i mulat. – a teraz uciekajcie- wstałyśmy i wyszłyśmy. Wsiadłyśmy do samochodów i pojechałyśmy. Obrałam kurs na warsztat Tej’ a. Parker bardzo się zdziwił na mój widok, ale pomógł i wypożyczył przyczepę.
-Tej potrzebujemy nowych wozów
-A te?
-Naszpikowane gadżetami federalnych
-Katie czy ty nie miałaś jechać do domu?
-Hobbs mnie zgarnął- uśmiechnęłam się krzywo. 
______________________________________
Ok ok mamy już 14 dodaje dzisiaj, bo byłam zwolniona na zawody ;p Pytanka:
1.  Kim jest rywal Louisa?
2. O jakim niebezpieczeństwie mówił Lou?
3. Czy Katie i Jo pomogą złapać Paula Morrisa?
4. Jak rozdział?
20 komentarzy= nowy rozdział!!
Zadawajcie pytania bohaterom i do nexta miśki ;**

sobota, 21 września 2013

13.



***
Obudziłem się i przeciągnąłem. Wyspałem się dziś. Spojrzałem na lewo, a tam nikogo nie ma. Gdzie Katie? Powoli zacząłem przypominać sobie wczorajszy dzień. Nazwałem ją puszczalską. Nie wprost, ale o to mniej więcej chodziło. Wkurwiłem się jak Zayn się do niej podwalał, jak szli na spacer. Czy to dziwne? Sądzę, że troche tak. Może jest na dworze, na tej niby plaży Parkera? Wciągnąłem na nogi spodnie i wyszedłem na świeże powietrze. Niestety nikogo nie było na piasku. Postanowiłem iść do garażu, ale tam też jej nie było. Chyba nie jest… nie wiem czy mi to przez gardło przejdzie. Na samą myśl, że może być z moim przyjacielem nosi mną, a ja mam ochotę obić mu morde. Wszedłem do przyczepy Payne’ a i Malika. Gadali o wczorajszym dniu. Liam leżał sobie na łóżku i podrzucał piłeczkę tenisową nad głową, a Zayn w łazience układał włosy.
-No i jak tam wczorajszy spacer?- zapytał rozbawiony Liaś, co jeszcze bardziej podniosło mi ciśnienie. Nie zauważył, że stoję w tym samym pomieszczeniu co oni?- uderzyliście w ślinkę?- powiedział przez śmiech. Miałem wielką ochotę się odezwać i powyzywać ich, ale chciałem też znać odpowiedź czy dotykał jej ust. Czy w ogóle ją dotykał, a nie ma takiego prawa. Nie pozwolę nikomu jej tknąć, skrzywdzić czy nawet całować. I nie, nie jestem zazdrosny. Z łazienki wyszedł mulat z chytrym uśmieszkiem na ustach, już miał się odezwać, ale zrezygnował, kiedy mnie zobaczył.
-No kurwa odpowiedz!- krzyknąłem.
-A co jesteś zazdrosny? – uniósł brwi ze zdziwienia.- wczoraj prawie przeleciałeś tą laskę, a teraz martwisz się o Katie? To dziwne, bo jakby ci na niej zależało to byś jej tego nie robił- odpowiedział z chytrym uśmieszkiem. Koniec, skończył się grzeczny Louis. Zacisnąłem dłoń w pięść i przywaliłem mu. Zachwiał się na nogach i mi oddał. Bolało jak cholera.
-Gdzie Katie?- powiedziałem przez zaciśnięte zęby w stronę Liama, na co wzruszył ramionami.
-Zayn ją odprowadził na jej łódź, a później tu przyszedł. Nie wychodził- powiedział znudzony. Zmierzyłem jeszcze wzrokiem Malika i wyszedłem. Kurwa gdzie ona jest!? Jestem mega wkurwiony na nią i Malika. Przecież nic nie zrobiłem, to wszystko ich wina. Siedziałem sobie na piasku, w tym samym miejscu, gdzie wczoraj z Katie. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, miałem wielką nadzieję, że to James, ale niestety. Nikki przysiadła się obok mnie opierając głowę o moje ramie.
-Lou coś się stało?- pokiwałem przecząco głową, mimo, że było to kłamstwem. – mi możesz powiedzieć, a ja postaram ci się pomóc- przekręciłem głowę, żeby na nią spojrzeć. Blondynka uśmiechnęła się lekko, a później mnie przytuliła. – powiedz
-Nie ma Katie- westchnąłem i opadłem na piach.
-Co ci się stało w policzek?- dotknęła lekko opuszkiem palca lewą część mojej twarzy, na co syknąłem. Bolało. Zayn potrafi przywalić.
-Nic- warknąłem. – gdzie Katie?
-Nie wiem, była wczoraj z Malikiem, a ja z takim fajnym gościem- była mega podjarana, jak małe dziecko, które dostało lizaka. W jej wypadku jest to wyrywanie, albo zapotrzebowanie seksualne.
-Spałaś z nim?- spytałem wprost, a ona pokiwała przecząco głową. – jesteś wkurwiona, że Zayn był z Katie?
-Nie, ale ty jesteś- zaprzeczyłem. Nie jestem. Ona mnie nie interesuje. Jest obojętna. Nic dla mnie nie znaczy. Po chwili przyszedł Liam, Izzy i Zayn. Mierzyliśmy się wzrokiem i żaden nie chciał odpuścić. Ja na pewno tego nie zrobię i nie dam mu tej satysfakcji- Zayn co ci się stało?
-Nic-wysyczał, a jego głos był przepełniony jadem. – widziałaś Katie?- czułem jak mięśnie mi się napinają.
-Pojechała do domu- odwróciłem się i zobaczyłem Parkera, który w ręku trzymał świstek. Podszedł bliżej i podał mi kartkę.
‘Przepraszam Tej, ale muszę wrócić do domu. Wiem, że cię zawiodłam, ale muszę odpocząć i przemyśleć kilka spraw. Nie chcę też ściągać ICH uwagi na mnie, ani moich przyjaciół, bo to nie fair, żebyście cierpieli za moją głupotę. Wybacz…  Katie ;*’
Jaką kurwa głupotę, w co ona się wpakowała?! Z tego zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Otworzyłem wiadomość
‘Ładna ta twoja Katie jest tak urocza i seksowna. Szkoda, że taki dupek jak ty ją rani. Zaopiekuję się nią za ciebie B’
Ja pierdole kurwa mać! Zajebię go jeśli ją tknie. Niech nawet nie próbuje mnie wyprowadzać z równowagi. Już raz mu wjebałem, skoro chce dostać po mordzie drugi raz to dobrze trafił. Jeśli chce przeżyć –łapy z dala od Katie.
***
-Jestem głodna- mruknęłam po kolejnym z rzędu burknięciu w brzuchu. Napakowany mężczyzna pokiwał głową. Odchyliłam głowę do tyłu biorąc głęboki wdech- chcę jeść.
-Najpierw gadaj
-Nie powiem z pustym żołądkiem- niechętnie rzucił mi cheeseburgera z Mc’ Donalda, którego odwinęłam i zaczęłam jeść- pić- kiwnęłam ręką na dużą colę, którą miał zamiar pić jego partner. Opalony mięśniak popatrzył na niego wymownie.
-Nie ma mowy
-Daj jej to pierdolone picie!- wrzasnął, a ten drugi postawił przede mną napój. Zjadłam i wypiłam. – masz dziewczyno spust – tak Fast foody pochłaniam szybko. – więc pomożesz czy nie?
-Co dostanę w zamian?
-Co byś chciała?
-Uniewinnienia dla siebie i przyjaciół
-Kogo konkretnie?
-Cami Torres, Izzy i Nikki Swan, Zayna Malika, Liama Payne i…- zawahałam się. Zranił mnie, a ja chcę mu ratować dupe?! Jestem idiotką! Cholerną kretynką, która ma nie równo poukładane w głowie.
-Może jeszcze Louisa Tomlinsona co?- zaśmiał się, ale ja zachowałam powagę.
-Do tego mojego kuzyna i Adasia
-Zapomnij małolato- zadrwił, na co wzruszyłam ramionami. – zabierzcie ją stąd- dwóch mężczyzn w mundurach złapało mnie pod ręce i wywlekło z sali przesłuchań. Aktualnie przebywam na komisariacie, a federalni chcą, żebym im pomogła złapać jakiegoś biznesmena, który robi przekręty. Znając ich zaraz się złamią i przystaną na moją prośbę, a raczej żądanie. Zamknęli mnie w celi z jakąś dziewczyną. Była nawet przyzwoita. Brunetka o niebieskich oczach, ubrana w botki, krótkie szory, białą bokserkę, a na niej czerwona koszulka w kratę. Włosy opadały na jej ramiona. Usiadłam na dolnej pryczy, a później się położyłam głęboko wzdychając. Życie jest do dupy, a Louis to palant.
-Jestem Jo
-Katie miło cie poznać- mruknęłam od niechcenia. Przekręciłam się na lewy bok i tępo patrzyłam na ścianę za dziewczyną, która siedziała naprzeciwko mnie.
-Czekaj zgadnę ciebie też próbowali przekabacić, abyś im pomogła proponując uniewinnia, ale się nie zgodziłaś?
-Mniej więcej. Chciałam też uniewinnienia dla przyjaciół
-Po co? Gdyby byli twoim prawdziwymi przyjaciółmi nie zostawili by cie samej- w sumie to ma rację, ale oni nie wiedzą, gdzie jestem. Czy mogę ich winić za własną głupotę? Raczej nie. Teraz dzięki niej mam jeszcze więcej rzeczy do przemyślenia. Co wcale nie ułatwia mi sprawy, co mam dalej ze sobą zrobić. Załóżmy, że się zgodzę na tą ich propozycje, a co później? Co mam zrobić? Wrócić sobie tak po prostu do Los Angeles i wieść życie, które nigdy nie będzie normalne? Nie chcę tego. Bo wiem, że znów coś się spieprzy i stanie się coś, przez co będzie mi źle. Skąd to wiem? Dla mnie to tradycja, zawsze gdy jest dobrze coś się spieprzy. Z natłokiem myśli zasnęłam.
***
Dzwoniłem do niej, ale nie odbiera. No dobra rozumiem, że może być na mnie zła, ale powinna chociaż odebrać od Parkera, albo swojego kuzyna prawda? Przez to, że nie odbiera dalej utrwalam się w przekonaniu, że ten skurwiel coś jej zrobił. Postanowiliśmy wrócić do domu, do L.A. Muszę z nią pogadać, dowiedziałem się też, że dokładnie w San Diego jest jej dom za sprawą Eddie’ go. I dobrze, bo będę wiedział, gdzie jej szukać. Po drodze tam wstąpimy.
***
Może Jo ma rację? Może nie potrzebnie przejmuję się innymi? Powinnam myśleć tylko o sobie. Robić rzeczy, z których będę czerpać korzyści. Leżałam i dźgałam palcem w górną część metalowej ramy łóżka, na której leżał materac. Podniosłam się gwałtownie i zaczęłam chodzić po celi. Po prostu tak też mi się dobrze myśli.
-Przestań to robić- warknęła Jo. Zmarszczyłam brwi- nie zagryzaj wargi to wkurzające- zaśmiałam się pod nosem. Louis też tego nienawidzi. Jest przewrażliwiony na tym punkcie. Ciekawe dlaczego? Wróć Katie, wróć. Miałaś o nim nie myśleć, rób to co on i myśl tylko o sobie. Żeby tobie żyło się dobrze.
-Zgódźmy się na propozycje federalnych
-Zgłupiałaś!? I co chcesz później zrobić?- brunetka była zszokowana.
-Zapewne ten gość nam zapłaci, oni go złapią, a my zwiejemy z kasą, co powiesz na Wyspy Kanaryjskie?- uśmiechnęłam się szeroko zagryzając wargę. – otworzymy tam warsztat
-Dobrze kombinujesz- zeskoczyła z pryczy i podeszła do krat.- Hobbs! Chodź no, pilska mamy nowe warunki!- Luke powoli zbliżał się do naszego więzienia.
-Co?- mruknął jakby zmęczony użeraniem się z naszą dwójką. Otwarłam usta, żeby się odezwać, ale nie pozwolił – nie załatwię uniewinnień dla twoich przyjaciół Katie
-Nie, ale dla mnie i Jo tak jak się zgodzimy?
-W co ty pogrywasz?
-Nic, zgadzamy się- otworzył drzwi i nas wypuścił. Prowadził do pokoju przesłuchań. Usiadłyśmy na krzesłach, a on nam wszystko nakreślił. Co jak, kiedy i gdzie. Zajęło mu to godzinę- a auta?- zagryzłam dolną część ust.
-Katie do cholery- warknęła Jo, na co Hobbs zmarszczył brwi.- niech nie gryzie tej głupiej wargi- normalnie jakbym słyszała Louisa.
-Jutro będziecie miały wozy, będą tam GPS’ y, żebyście nas nie wyrolowały- przytaknęłam- na razie proszę- podał nam nasze telefony- twój cały czas dzwoni. Tomlinson.
-Niech się odpierdoli- zabrałam komórkę i zaczęłam przeglądać połączenia i wiadomości. 125nieodebranych od ‘Tommo ;)’ 10 wiadomości, 20 nieodebranych od ‘Tej ;p’ 21 od ‘Eddie ;]’ 12 od ‘Malik =]’  12 od ‘Nikki ;d’ 12 od ‘Izzy xd’ i 2 od ‘Liam ;3’. Liam to jedyny normalny, nie martwi aż tak. Znowu zadzwonił mi telefon, a na wyświetlaczu ‘Tommo ;)’. Odebrałam
(rozmowa, K- Katie, L- Louis)
K- czego przygłupie?
L- gdzie jesteś?- warknął
K- nie twój zasrany interes i nie dzwoń do mnie więcej. Zaynowi powiedz, że kurtkę mu oddam przy okazji- rozłączyłam się.
-Gdzie to niby ma być? – warknęłam w stronę Hobbs’ a, a po jego minie nie spodobał się mój ton. Mam na to wyjebane. Louis przegiął, to już nawet nie mogę się przejść na spacer z innym chłopakiem?! Sam prawie posuwał tą laskę na wyścigu, a teraz się wielce martwi pomyślałby kto. Phi mam to w dupie. Wstydzę się tego, że mu pozwoliłam się całować. Jestem bardziej wściekła na siebie niż niego, za to, że pozwoliłam aby zaszło to tak daleko.
-W Miami
-Jaja sobie robisz!? Jade stamtąd!
-Nie unoś się mi tutaj, bo to się źle skończy
-Tak, tak gróź mi dalej, a ja się tym wcale nie przejmę, bo zbyt dużo ludzi już to przed tobą robiło- wróciłyśmy do celi, a po chwili przynieśli nam duże cole z lodem i frytki. Po kolacji położyłyśmy się do łóżek. Mój telefon cały czas dzwonił, dlatego go wyciszyłam i włożyłam pod poduszkę. 
_______________________________
 Ok troche sie porobiło w tym rozdziale nie sądzicie? No ale mam dla was kilka pytań:
1. Zayn i Louis się pokłócili, ale dogadają sie?
2. Kim jest 'B'?
3. Katie i Jo dobrze zrobiły zgadzając sie na propozycje Hobbs' a?
4. Jo zaprzyjaźni sie z Katie?
5. Louis i Kat sie pogodzą?
6. Jak rozdział?

Od razu mówię, że NIE WIEM kiedy NEXT!!
Zadawajcie pytania bohaterom jeśli chcecie. 
Komentujcie bo to dla mnie dużo znaczy. Dzięki temu wiem, że wam sie podobają moje wypociny. 
Dzięki za poprzednie komy, wejścia. 
Głosujcie w ankietach.
Buźka miśki ;**

niedziela, 15 września 2013

12.



 ***
Katie mnie wkurwiła, nie jestem jej pieskiem na posyłki. Nikt nie będzie mi rozkazywał, a zwłaszcza laska. Nawet nie wie, jak mnie wkurza to jej przygryzanie wargi. Mógłbym coś teraz rozkurwić. Nie jestem bachorem, który musi się słuchać. Szedłem sobie brzegiem plaży, a dziewczyny pożerały mnie wzrokiem. Do uszu dobiegł dźwięk mojego telefonu, dlatego wyjąłem urządzenie z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. ‘Nikki ;)’ odrzuciłem połączenie. Teraz niech wszyscy dają mi święty spokój. Mam wszystkich dość. Usiadłem na skałce i rzucałem kamykami do wody, kiedy przypałętała się jakaś laska.
-Hej- zatrzepotała zalotnie rzęsami, a mi przypomniała się Katie dziś rano. Stop. Miałem o niej nie myśleć, ona mnie wkurwia. Wybić sobie ją z głowy. Ona nie jest dla mnie ważna.
-Siemka- mruknąłem i miałem nadzieje, że sobie pójdzie i da mi święty spokój, ale nie po co? Lepiej mnie dalej wkurwiać. Prawda? Tak jest o wiele lepiej! Kurwa!
-Mógłbyś mnie nasmarować?- wzruszyłem ramionami, a ona podała mi olejek. Posmarowałem ją, a później usiadła obok mnie i zaczęła się opalać. Czy tak trudno pojąć, że chcę zostać sam?! Specjalnie usiadłem na skałkach gdzie nie ma za dużo osób, nawet w pobliżu, a tu przychodzi taka blondynka z fajnym tyłkiem i idealnym ciałem. – jesteś z Miami?
-Nie z L.A.
-Co robisz wieczorem?
-Idę na wyścigi, miałem się ścigać, ale mnie wkurwili, dlatego nie mam zamiaru- uśmiechnęła się, a później musnęła palcami moje, które sobie leżały oparte o kamień. Spojrzałem najpierw na nasze ręce, a później na nią, a ta laska korzystając z chwili zaczęła mnie całować. Oddawałem każdy z jej buziaków, ale po chwili przestała. Nawet nie znam jej imienia, ale to mi nie przeszkadza.
-Mogę iść z tobą?- zmarszczyłem brwi- no na wyścig
-Jak tam chcesz- mruknąłem od niechcenia.
-Jestem Katie- o ironio! Boże drogi lubisz mnie dołowa prawda? To już kolejna Katie w tym miesiącu. Uśmiechnąłem się sztucznie.
-Louis- oblizała wargi i się zalotnie uśmiechnęła.
***
Kiedy doszliśmy do miejscówki Parkera postanowiliśmy znaleźć Vexy. Szukaliśmy jej wszędzie, ale nigdzie jej nie było, dlatego postanowiliśmy zapytać Tej’ a, albo Romana. Tego pierwszego nie mogliśmy znaleźć. Było już po 20 a Tomlinson gdzieś przepadł. Nagle z jednej z łodzi wyszedł Pearce, podeszłam do niego.
-Siemasz Izzy- uśmiechnął się- coś się stało?
-Właściwie to tak. Nie wiesz, gdzie szukać Katie?- uśmiechnęłam się lekko.
-W garażu Tej’ a robi przegląd- wskazał na blaszaną konstrukcję. Podziękowałam mu i razem z moją siostrą i chłopakami poszliśmy do wskazanego miejsca.
-Katie?!- krzyknęła Nikki, a po chwili usłyszeliśmy ciche przeklęcie, a później z pod Nissana Skyline GT-R 34 wyłoniła się postać brunetki ubranej w krótkie szory oraz samą górę od jej niebieskiego stroju kąpielowego cała umazana w smarze. Kątem oka widziałam ten błysk w oku Zayna.
-Co?- zapytała tym swoim słodkim głosikiem, po którym Louisowi mięknie serduszko. Osobiście sądzę, że ona jest lepsza od tych lasek, z którymi liże i zapewne robi coś jeszcze po wyścigach i na imprezach.
-Louis się odzywał?- pokiwała przecząco głową. – wiesz, że on teraz nie pojedzie?- dokończyła Nikol.
-To jasne, dlatego ja znowu pojadę i zgarnę szmal- uśmiechnęła się. Jest pewna siebie, no ale co się dziwić ma 17lat, a jest królową toru.
-Chcę to widzieć- uśmiechnął się chytrze Malik. Jest strasznym babiarzem. Najpierw ta laska z plaży, a teraz Katie. Jedno jest pewne jeśli się do niej zacznie podwalać, to Lou się wkurwi. Do garażu wparował Tej.
-Mała za pół godziny wyścig
-Spoko ile kasy na mnie obstawiłeś?- zatrzepotała rzęsami.
-50 patoli- puścił jej oczko i wyszedł.
-Dobra ja idę się ogarnąć- wskazała na swoje ciało, które było całe w smarze. Później wyszła łapiąc swoją bluzkę.
***
Zabrałam czyste ciuchy i bieliznę. Powędrowałam do łazienki. Zdjęłam brudne szorty oraz bikini, które rzuciłam gdzieś w kąt i weszłam pod prysznic. Odkręciłam zawory i zwilżyłam ciało. Umyłam się moim ulubionym żelem, a włosy szamponem, następnie spłukałam całą pianę. Wytarłam się ręcznikiem, a później ubrałam czarną bieliznę. Na nogi wsunęłam skórzane spodnie, bluzkę szeroką w ramionach z łbem tygrysa. Na stopy nałożyłam trampki od All Star. Na nadgarstek moja bransoletka z mottem oraz z ćwiekami. klik.  Włosy rozczesałam, lekko się pomalowałam i wyszłam z łazienki. Do torebki z napisem ‘hi’ włożyłam telefon i portfel. Wyszłam z łodzi i wsiadłam do auta. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam w stronę miejsca wyścigu. Na komórkę przyszła wiadomość.
‘Za 4 minuty zaczynamy T’

Wcisnęłam gaz do dechy i zaczęłam wymijać inne samochodu, które spokojnie jechały drogą. Po jakiś 4 minutach byłam na miejscu. Ludzie zrobili miejsce, a ja przejechałam. Później wysiadłam z wozu i podeszłam do Parkera i Pearce’ a. Gadali coś, a ja błądziłam wzrokiem po ludziach szukając Louisa. Nigdzie go nie było, nie no chwila to jego zielone… dupek! Podły dupek! Niech się z tą dziunią… Aaaaałaaa! Jestem wściekła! Wkurwiona! Pogrywał sobie ze mną! Oszukał, bawił się. Zabijałam go wzrokiem i robiłabym to jeszcze przez dłuższy czas, ale ktoś trącił mnie w bok. Tym kimś okazał się być Tej, który kiwnął w stronę wozu. Jeszcze dzisiejsza noc i wracam do domu, do San Diego.
-Katie, co ci?- zapytał Eddie, na co potrząsnęłam głową, że nic. Troche mnie wkurwił tym, że dzisiaj rano i po południu mnie całował i to nie jak zwykłą kumpelę, tylko zachłannie i namiętnie, a teraz prawie gwałci tą wywłokę. – Kat- naciskał dalej żebym mu powiedziała.
-Nic mi nie jest – wsiadłam do wozu, a przed maskami stanęła jakaś dziewczyna i dała sygnał startu. Mimo, że byłam Nissanem wystartowałam z dęba, na co ludzie zaczęli krzyczeć. Byłam na prowadzeniu i nie zamierzałam nikomu pozwolić mnie wyprzedzić. Pokonywałam ostre zakręty, na których wykonywałam drift. Jechałam tędy wczoraj, więc wiem co i jak.  Pod koniec jakiś palant mnie wyminął. Wkurwiłam się, ale znając Parkera znów nakaże podnieść most. Tak się też stało, a ja wcisnęłam dwa guziczki i podobnie jak wczoraj wyminęłam gościa w locie i wygrałam. Różnica jest taka, że gość nigdzie nie wjechał. Wysiadłam z wozu, a Tej tylko się triumfalnie uśmiechnął. Po chwili poczułam, że tracę grunt pod nogami. Moment później znowu stałam na asfalcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna, który się do mnie uśmiecha, a później pocałował mnie w policzek. Zarzucił ramie na moje barki i przytulił. Tej podał kasę i znowu odpaliłam mu działkę.
-Przejdziemy się?- szepnął mi na ucho, a ja przytaknęłam. Ruszyliśmy na spacer. Kiedy mijaliśmy Louisa był wściekły. Po 15 minutach wróciliśmy, a nikogo nie było. Robiło się zimno, dlatego Malik użyczył mi swojej kurtki, była o troche za duża. O mojego Nissana opierał się Hobbs. No kurwa pięknie.
-Cześć Katie- wysilił się na lekki uśmiech- czyżby wyścig?- uniósł brew i z uwagą mi się przyglądał.
-Przecież widzisz, że wracam ze spaceru. Nie ścigam się, chyba nie muszę ci przypominać co stało się rok temu?
-Wiesz, że ze mną się nie igra- wsiadł do swojego czarnego Range Rovera i odjechał. Napotkałam tylko na podejrzany wzrok mojego kolegi.
-To nic ważnego. Wsiadaj – wskazałam na auto, w którym po chwili siedzieliśmy. W krótkim czasie znaleźliśmy się u Tej’ a. Wysiedliśmy i każde poszło w swoją stronę. Rozmawialiśmy głównie o tym wyścigu. Weszłam na łódź i szłam w kierunku łóżka. A tu zgon, normalnie kurwica mnie zaraz trafi. Jest u MOJEGO przyjaciela, który dał MI tą łódź z TYM łóżkiem, a on prawie ją pieprzy. Odchrząknęłam głośno, a oni na mnie spojrzeli. – to nie hotel, wypad laluniu, bo chcę spać. Jego możesz zabrać ze sobą- uśmiechnęłam się sztucznie, a ona zabrała z podłogi bluzkę i wybiegła. –no co nie idziesz za swoją dziewczyną?- mój głos był przesiąknięty jadem. Nie zdziwiłam się kiedy za nią wyszedł. Rozebrałam się, by zostać w samych majtkach, a na górę wciągnęłam za dużą koszulkę Eddie’ go. Położyłam się do łóżka, a po chwili przyszedł Tomlinson. Położył się obok i jak gdyby nigdy nic mnie przytulił. Jaja sobie robi czy jak?! Zerwałam jego uścisk, który zacisnął na moim brzuchu i odrzuciłam jego dłonie. Przesunęłam się bliżej brzegu łóżka.
-Katie?- zapytał, ale się nie odezwałam- o co jesteś wkurzona? Sama zaczęłaś tą szopkę. Najpierw ja, później mój przyjaciel, kto następny?- zaśmiał się.
-Nie jestem taką dziwką jak ty- mruknęłam i przytuliłam się do poduszki. Matoł! Kto mu dał prawo, żeby mnie tak nazywać?! Za kogo się uważa!? Nie mogłam zasnąć, cały czas patrzyłam na mały zegarek, który stał na szafce obok łóżka. Czas tak się wlókł, że ledwo dotrwałam do szóstej rano. Wstałam i popatrzyłam na śpiącego Louisa. Później nałożyłam wczorajszą bluzkę i jakieś szorty. Pozbierałam klamoty i wyszłam. Szłam w kierunku biura Parkera i zostawiłam mu kartkę, że wyjeżdżam. Następnie wsiadłam w samochód i pojechałam do domu. Jechałam bardzo szybko, muzykę miałam włączoną na fula i otwarte okno. Na nosie były okulary. Aż tu nagle…
________________________________
Ox dodaje dziś, bo przez tydzień wątpię, że sie wyrobie. Tia uroki szkoły ;/ no ale pytania:
1. Katie wybaczy Lou, że ją zranił?
2. Zaynowi podoba sie Katie?
3. Louis jest wkurwiony na Zayna, za to, że spędził czas z James?
4. Jak rozdział?
Zachęcam do zadawania pytań dla bohaterów. Możecie pytać o wszystko. 
KOMENTUJCIE, bo to motywuje, obserwujcie. 
Dziękuję za komy pod poprzednim postem jesteście kochani <33
Buźka miśki ;**