piątek, 20 czerwca 2014

39.



„Chcę żebyś mnie kochał, jakbym była wypasioną bryką
Ciągle myślał o mnie, robił to co lubisz.
Więc chłopcze zapomnij o świecie, bo dzisiejszej nocy będziemy tylko ja i ty
Chcę żebyś mnie o to błagał, a potem sprawię że przełkniesz własną dumę
Ooohhhh”
***
~kilka miesięcy później~
Siedziałam na sofie i gapiłam się w ten pieprzony telewizor. Mam dość. Mam dość tej nadopiekuńczości Louisa! Traktuje mnie jakbym była małym dzieckiem, które nie może wyjść w ogóle z domu. Ja rozumiem, że się martwi, ale to już jest przesada! Co ja mam w tym domu robić!? Tomlinson nie pozwala mi nawet głupiej sypialni czy łazienki posprzątać, a jeśli chodzi o zmywanie, albo gotowanie obiadu… eh szkoda gadać. Cały czas siedzę na sofie, a kręgosłup i dupa bolą mnie niemiłosiernie. Nudzi mi się! Zayn wyszedł gdzieś z Cami, która przyjechała na kilka dni, bo potem wraca na studia. Liam i Lou poszli coś załatwić. Niestety nie wiem o co chodzi, bo mi nie powiedzieli, ale jeśli znowu coś kręci i policja będzie nas ścigać to go wykastruję! Nikki i Izzy też gdzieś poszły, tak jak Harry, a Ally jest w szkole. Wstałam i poszłam do kuchni masując odcinek lędźwiowy, który bolał jak cholera. Wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i wlałam go do szklanki. Później obrałam truskawki. Z deserem oraz laptopem poszłam do ogrodu, gdzie usiadłam na huśtawce. Miałam zamiar obejrzeć jakiś film, ale na skejpaja dobijała się mama. Kurde mamy problem, bo oni nie wiedzą o ciąży. To nie jest moja wina, że ten pajac nie chce ze mną pojechać do Los Angeles, żeby powiedzieć moim rodzicom, że zostaną dziadkami. Czego on się boi? Chyba nie mojego ojca. Bez przesady on nie jest taki straszny, zresztą nawet niech tak nie mówi, bo go wyśmieję. On Louis Tommo Tomlinson kogoś się boi! Hahahaha! Z lekką obawą odebrałam, a na ekranie pojawiła się uśmiechnięta brunetka wraz z Domem. Uśmiechnęłam się szeroko z przerażenia.
-Cześć- zamachałam dalej się szczerząc.
-Heej mała- odwzajemnili mój gest. – stało się coś?- dopytywała mama.
-Nieee skądże znowu. Dlaczego pytasz? Przecież nic się nie stało, jest dobrze… bardzo dobrze, świetnie… jest zajebiście- oboje zmarszczyli brwi, a ja zaśmiałam się nerwowo.
-Co ten idiota znowu zrobił?- westchnął tata.
-Nic- pokiwałam przecząco głową.
-Przyjedziemy do was za kilka dni- wyszczerzyłam oczy i otworzyłam usta z tego szoku.- jakiś problem?
-T- t- tak, b- bo my… nas nie ma. Wyjeżdżamy na Syberię… nie! Znaczy do Rosji, Meksyku… Chin?
-Katie w tej chwili mów co się dzieje!- wrzasnęła mama. Pokiwałam przecząco głową.
-Mała gadaj- warknął Dom, a ja się przestraszyłam. No okay w sumie to nie powinnam się bać, bo mi nic nie zrobi, jestem w końcu jego córką, ale Louis ma się czego obawiać.
-Boo chodzi o to, że…
-Katie! Gdzie jesteś!?- po domu rozniósł się krzyk Tomlinsona.
-W ogrodzie!- odkrzyknęłam. Szatyn w mgnieniu oka znalazł się przy mnie.
-Siemka kocie- łapczywie wpił się w moja wargi, ale równie szybko oderwał się od nich, gdy usłyszał odchrząknięcie ojca.
-Nie przeszkadzamy?- warknął Toretto.
-Właściwie to tak- Lou wypiął klatę i objął mnie ramieniem. – czego oni chcą?- szepnął mi do ucha.
-Katie podaj nam adres to będziemy za kilka dni- uśmiechnęła się mama.
-Że co kurwa!?- Tomlinson zakrztusił się moim soczkiem i pobladł. – że gdzie wy chcecie przyjechać?!
-Katie- warknął, a ja spojrzałam w dół. Z jeden strony bardzo chciałabym ich zobaczyć i powiedzieć o dziecku, ale z drugiej chcę być lojalna wobec Louisa. – dobra- Dom wyjął telefon i gdzieś dzwonił. Zmarszczyłam brwi. Niby kto mu powie, gdzie teraz mieszkamy? Tej nas nie namierzy. –Harry podaj wasz adres… dobra dzięki- odłożył komórkę. - nie można było od razu powiedzieć?
-Zabiję go- warknął Lou i wstał, po czym wybiegł z domu.
-No super- mruknęłam. – muszę kończyć- zamknęłam komputer nie czekając na ich odpowiedź. Pobiegłam do salonu i szybko wysłałam Harremu wiadomość.
_____________________
Do: Harreh
Wracaj szybko do domu, bo Louis chce cie zabić K
_____________________
Piętnaście minut później w salonie stał O’ Conner.
-Czemu to zrobiłeś?
-Ale co?- obiął swoje ramiona i mi się przyglądał.
-Dlaczego powiedziałeś im, gdzie mieszkamy?- wzruszył ramionami. – Lou jest wkurzony jak cholera.
-Czemu?- zapytał bardziej siebie niż mnie, na co wywróciłam oczami. –o kurwa!- wrzasnął.- nie powiedzieliście Domowi i Letty o dziecku!? No to będzie zadyma! Hahaha.
-Tak Hazzuś będzie zadyma, ale najpierw trafisz na ostry dyżur!- drzwi się otworzyły, a wbiegł przez nie Tomlinson, który rzucił się na Harrego i zaczął okładać. Próbowałam ich rozdzielić, ale nie miałam tyle siły, po za tym brzuch mi zawadzał. – Lou przestań!- szarpałam go za ramię i próbowałam go odciągnąć od poturbowanego loczka. Dopiero z pomocą przyszedł mi Zayn, który wrócił ze spaceru razem z Cami. Mulat zdjął szatyna z mojego głupiego kuzyna i przytrzymywał, żeby się nie wyrwał. Przykucnęłam przy Harrym i wierzchem rękawa starłam krew z jego twarzy. –jesteś normalny!?- zaczem krzyczeć po Louisie, który teraz zabijał wzrokiem O’ Connera. – pytam czy jesteś normalny?!- wrzasnęłam.
-A on!? Jest normalny!?- teraz to Loui zaczął krzyczeć.- nawet nie wiesz jakie masz szczęście, że przyszedł Zayn O’ Conner!
-To nie ja trzęsę gaciami przed przyjazdem Toretto- Lou wyrwał się, ale na całe szczęście Malik go złapał. Cami patrzyła na mnie ze współczuciem. – jesteś tchórzem! Pieprzonym tchórzem i skończonym chamem!
-Zamknij się gówniarzu- warknął.
-Nie zasługujesz na Katie! Jest dla ciebie za dobra!
-Stul pysk!
-Co prawda w oczy…
-Harry!- wydarłam się.- proszę was- jęknęłam błagalnie. –nie kłóćcie się.
-Co jest?- do domu weszła Ally. –co ci się stało!?- podbiegła do Hazzy i zaczęła oglądać jego poobijaną twarz.
-Nic- warknął i wyszedł z domu trzaskając z impetem drzwiami. Zayn puścił Tomlinsona, który udał się od razu do naszej sypialni. Poszłam za nim, a kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam jak Tommo siedzi na balkonie i pali. Wyszłam do niego i usiadłam obok na kafelkach.
-Wejdź do środka i nie wdychaj tego dymu- mruknął nawet na mnie nie patrząc.
-To nie pal- wyrwałam z jego palców fajkę i zgasiłam o posadzkę, a następnie wrzuciłam do doniczki. Przytuliłam się do niego, ale on siedział jakby nieobecny. –dobrze wiesz, że to nie prawda co mówił Harreh.
-Ale on ma racje- westchnął. –jestem tchórzem i nie doceniam tego co mam. Jestem egoistą- podsumował.
-Nie mów tak, to nie prawda.
-Ale tak jest Katie! Nie zasługuję na ciebie i każdy to wie! Twój stary mnie nie lubi, matka też.
-Mama cie lubi.
-Ally mnie nienawidzi, bo zabraniam jej być z Harrym. Cham i egoista- podsumował.
-Czekaj co?! Jak to zabraniasz jej być z Harrym- wstałam i patrzyłam na niego wkurzona. –nie możesz im zabronić miłości, za kogo ty się uważasz Lou?! To dokładnie taka sama sytuacja, gdyby Harry zabronił ci być ze mną! Masz ich przeprosić.
-Nie przeproszę- mruknął.
-Lou- warknęłam, a on wstał i w mgnieniu oka przycisnął mnie do ściany całując namiętnie w usta. Nasze języki zaczęły ze sobą współpracować niemalże od razu. Szatyn przejechał dłonią po moim pośladku i udzie, po czym uniósł moją prawą nogę na wysokość swojego biodra. Obdarowywał moja szyję setkami pocałunków, co chwila przysysając kawałek skóry. – Loui chcę cię- mruknęłam, na co się uśmiechnął.
-Katie chcesz mnie codziennie, zajedziesz mnie- zaśmiał się pod nosem i uniósł mnie na wysokość bioder. Oplotłam je nogami, żeby nie spaść, a niebieskooki szedł w kierunku naszego łóżka. Rzucił mnie na nie, a potem przygniótł całując. Pozbyłam się jego koszulki i teraz to ja całowałam jego umięśniony tors. – kicia- mruknął, a ja przez to straciłam kontrolę. Znowu on dominował. Pozbył się mojej sukienki i stanika. Pieścił moje piersi i schodził coraz niżej. – chyba mu się to nie podoba- zachichotał pod nosem. –kopie mnie cały czas jak całuję twój brzuch- teraz to ja się zaśmiałam, a on przeniósł się na wewnętrzne strony ud. Doprowadzał mnie do szaleństwa, kiedy zadzwonił mój telefon. Odebrałam, a Tommo nie przestawał.
-H- Haloo?- próbowałam się uspokoić, ale on mi to uniemożliwiał.
-Czy rozmawiam z panią Katherine James?
-T- tak, czy coś się stało?
-Dzwonię w sprawie Harrego O’ Connera. Miał wypadek- do było dla mnie jak siarczysty policzek. Natychmiast zeskoczyłam z łóżka. Zabrałam swoje ciuchy i pobiegłam do łazienki, aby się ubrać i doprowadzić do przyzwoitego stanu. Zbiegłam na dół mijając w drzwiach Louisa. Mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało. Biegnąc po schodach wpadłam jeszcze na Zayna, który zdezorientowany trzymał mnie w swoich ramionach pytając co się stało.
-Katie!- wołał mnie Louis, który w pośpiechu ubrał koszulkę i zbiegł za mną.- co ci się stało? Zrobiłem coś nie tak, czy jak?- pokiwałam przecząco głową.
-Zawieś mnie do szpitala- powiedziałam łamiącym się głosem.
-Ty chyba nie…!?- obaj wrzasnęli w tym samym czasie.
-Harry miał wypadek…
    ***
Wszystko mnie bolało. Nie miałem siły nawet otworzyć oczu. Ostatnie co pamiętam to kłótnia z Louisem. Wkurwił mnie, a ja wyszedłem z domu i wsiadłem na motor, dalej… pustka. Słyszałem głos Katie, Louisa i… Ally.
-To twoja wina Lou, jeśli on odejdzie to nigdy się do ciebie nie odezwę- głos Ally był przepełniony jadem, ale również pełen bólu.
-Loui- jęknęła błagalnie Katie. – on nie może mnie zostawić.
-Nie zostawi was. Kocha was i będzie walczył.
-Jak!? Przecież się nawet nie rusza?!- wrzasnęła blondynka. Starałem się poruszyć ręką, nawet palcem, żeby tylko pokazać jej, że będę się starał dla niej, bo jest ważna. – Lou nienawidzę cie, jesteś cholernym egoistą!- dziewczyna wybuchła płaczem, a potem usłyszałem trzask drzwi.
-Kurwa.
-Pójdę do niej- znając życie to Katie teraz posłała mu leciutki uśmiech, a potem wyszła.
-Słuchaj stary… wiem, że niezbyt się dogadujemy i w ogóle, ale zawsze mogę na ciebie liczyć- stary ty wiesz, że ja to słyszę!? Może nie potrafię się ruszyć, czy otworzyć oczu, ale uszy mam zdrowe. Dzisiaj rano czyściłem. –po prostu nie chcę, żeby Ally cierpiała. To moja mała siostrzyczka i to mój obowiązek odganiać od niej chłopaków. Sam nie wierzę w to co teraz powiem, ale… masz… wolną rękę- widać było, że przychodzi mu to z trudem. – ale masz się obudzić i pomóc mi w remoncie pokoju dla Tommy’ go. Ally masz traktować jak księżniczkę, bo jak nie to pożałujesz… - ta ty i te twoje groźby. To już się nudne robi. – dobra lecę do dziewczyn- klepnął mnie w ramię i wyszedł, co wywnioskowałem po trzasku drzwi. Taa ty też się nie puszczaj i nie zesraj jak Dom przyjedzie. Hahaha chciałbym to widzieć.
    ***
Siedziałem na schodach przed drzwiami i paliłem kolejnego papierosa. Nie mogłem się ogarnąć, wiem, że Toretto mną gardzi i nienawidzi mnie. Twierdzi, że skrzywdzę Katie, a to nie prawda. Już sobie wyobrażam jego reakcję, jak zobaczy brzuszek mojej kici. Pół godziny temu dzwonił do James i powiedział, że za niedługo będą na miejscu. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, dlatego przekręciłem głowę. Obok mnie usiadła Ally.
-Cześć młoda- powiedziałem wypuszczając biały dym ustami.
-Nie pal Boo- wywróciłem oczami na tą ksywkę. Mama tak do mnie mówiła jak byłem mały. – ojciec Katie aż tak cie nie lubi?- zmarszczyła brwi, a ja swoje uniosłem.
-Ally on mną gardzi.
-Nie może być tak źle- pokiwałem tylko głową z politowaniem. Nie zna naszej historii, nie wie przez co przechodziliśmy. Na podjeździe zatrzymał się czarny Dodge Hemi Challenger, a wysiadł z niego Dom i Letty. Wstałem, a moja siostra zrobiła to samo. Staliśmy naprzeciwko siebie, mierząc się wzrokiem. Nie boję się go, ale nie chcę stracić jaj, gdy się dowie, że zrobiłem jego córci dzieciaka. –dzień dobry- zdziwiony spojrzałem na blondynkę.
-Dzień dobry, a ty jesteś?- zapytała brunetka.
-Ally Tomlinson- uśmiechnęła się promiennie i wystawiła dłoń w ich kierunku. –siostra Lou-rodzice Katie uścisnęli jej rękę.
-Nie widać po was podobieństwa- mruknął Toretto, a ja zmroziłem go wzrokiem. –ona jest lepiej wychowana- wywróciłem oczami i otworzyłem drzwi. Rodzice mojej dziewczyny weszli do środka, tak jak Ally, a mi serce zaczęło bić znacznie szybciej. –Katie!- wiedziałem, że ona siedzi w naszej sypialni i boi się zejść. – Katie!- wołał coraz głośniej. –gdzie ona jest?- warknął na mnie.
-Zaraz przyjdzie- westchnąłem, idąc do naszego pokoju. Kicia siedziała na parapecie i tępo gapiła się na drzwi.- chodź- pokiwała przecząco głową.- nie zachowuj się jak dziecko- Vexy przetarła oczy dłonią zwiniętą w piąstkę. Wywróciłem oczami i podszedłem bliżej. –daj buziaka- uśmiechnęła się lekko, a kiedy miała musnąć moje wargi, wziąłem ją na ręce i szedłem w kierunku salonu.
-Loui nie!- krzyczała. –zostaw mnie! Ja nie chcę tam schodzić!- wierzgała rękami i nogami. Postawiłem ją dopiero, kiedy byliśmy w salonie. –jesteś nieznośny- fuknęła krzyżując ręce na piersi.
-Egh- odchrząknął jej ojciec. –cześć – Katie podeszła do niego i przytuliła, a potem do samo zrobiła ze swoją matką. – teraz mów co ten idiota zrobił, że nie chciałaś nas tutaj- dobra mam dość. Nie będzie mnie palant obrażał i to w dodatku w moim domu. Nie jego doczekanie!
-Zrobiłem…!- moją wypowiedź przerwał cholerny telefon kici.
-Halo?… coś mu się stało!? Jego stan się pogorszył!?… naprawdę!?… nawet pan nie wie jak się cieszę!… tak, zaraz przyjadę… dziękuję, dowidzenia- uradowana brunetka rzuciła się mi w ramiona. –Harreh się obudził Loui!- pisnęła z zachwytu, a zawturnowała jej w tym Alison. – zawieź mnie do szpitala.
-Harry jest w szpitalu?!-wrzasnął Dom, na co pokiwałem pionowo głową. – czemu?
-Bo miał wypadek- powiedziała brunetka.
-Wracając- zacząłem jeszcze raz.- Katie jest…
-Jestem bardzo szczęśliwa, że was widzę- wyszczerzyła się i znowu ich przytuliła.
-Nie o to chodzi- warknąłem.- powiesz ty czy ja mam powiedzieć?- dziewczyna spuściła głowę i podeszła do mnie łapiąc za dłoń. – będziemy mieli syna.
-Córkę, to będzie dziewczynka.
-Co!?- Letty i Dom byli zdziwieni. Szczerze, to na ich miejscu też bym był. –żarty sobie stroisz Tomlinson!?-zaczął drzeć Dom.
-Nie- uśmiechnąłem się chytrze. Teraz to ja miałem nad nim przewagę.- Katie będzie matką mojego syna i dla twojej informacji dwa lata temu też była w ciąży- opalony mięśniak ruszył na mnie, ale brunetka zasłoniła mnie swoim drobniutkim ciałem. –Katie odsuń się- młoda pokiwała tylko głową.
-Nie i przestańcie, bo już mnie to denerwuje! Ty- wskazała na Toretto.- zaakceptuj to, że Louis jest moim chłopakiem i ojcem mojego dziecka- dotknęła swojego brzuszka, który już wcale nie był taki mały. Za dwa miesiące ma rodzić. – a ty- stuknęła mnie palcem wskazującym w klatę.- przestań go prowokować- wywróciłem oczami i przytuliłem ją, całując we włosy.
-Dla ciebie wszystko kicia. Chodź zawiozę cie do Hazzy- przytaknęła i razem z Ally wyszły z domu. –Zayn!- na dole pojawił się mój przyjaciel w samych gaciach.
-Mhy co chcesz? – ziewnął. Ta balował całą noc, a teraz będzie mi tu mruczał jak kot.
-Jadę zawieść Katie i Ally do szpitala, a ty się ubierz. Jak przyjadę to wracamy do pracy- przytaknął i poszedł do góry. Wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu.
***
Tomlinson pojechał zawieść laski do szpitala, a ja zostałem sam z jego teściami. Taa Dom mierzył mnie wzrokiem, a Letty z wrażenia usiadła na sofie. Stałem przed lustrem i układałem włosy, kiedy opalony mięśniak oparł się ręką o ścianę tuż obok mnie.
-Co Tomlinson kombinuje!?- warknął.
-Katie nie może wiedzieć-powiedziałem na wstępie.- jeśli ona się dowie, to nie będzie niespodzianki, a Lou uwielbia jak ona się uśmiecha- Toretto wywrócił oczami, co oznaczało, że to go nudzi.- szykujemy pokój dla młodego. No chyba, że… to będzie młoda- podrapałem się zakłopotany w tył głowy.
-Mam nadzieję, że to będzie dziewczynka- wtrącił Payne, który właśnie schodził po schodach.
-Będzie chłopczyk i wygram zakład, tak jak Lou z Katie- wzruszyłem ramionami. Po piętnastu minutach dyskusji, wreszcie wrócił mój przyjaciel.
-Dobra lecimy. Nikki zamówiłaś te meble!?
-Zaraz powinny przyjechać!- odkrzyknęła. Jak na zawołanie usłyszeliśmy klakson. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie stała ciężarówka. Louis podpisał jakiś świstek i zapłacił. Potem zabraliśmy pudła i zaczęliśmy wnosić do góry. Ku naszemu zdziwieniu pomógł nam też Dom. Szatyn otworzył kluczem drzwi do pomieszczenia, które już przygotowywujemy od miesiąca. Jest to trochę trudne, bo Katie jest cały czas w domu. Pokoik jest odjebany jak ta lala. Tuż przy ścianie –zaraz przy wejściu- jest dupny napis Tommy, który sam zrobiłem oraz obrazki aut takich jak: niebieski nissan, którym zwykła jeździć Vexy, zielone mitsubishi Lou i reszta aut, które należą do mnie, Liama, lasek, Harrego, Toretto i Letty. Ściany jak i panele są jasne. Meble są wykonane z ciemnego dębu . Łóżeczko stoi w wgłębieniu, w kształcie łuku oraz niedaleko okna. Obok łóżeczka stoi mięciutki fotel dla młodej, jakby jej się nogi zmęczyły. Zaczęliśmy składać resztę mebli i szło nam nieźle.
-Tomlinson- Louis uniósł wzrok na Doma, który przyglądał mi się już od dłuższego czasu. –możliwe, że się myliłem i zbyt pochopnie cie oceniłem…
-Nie myliłeś się- szatyn zwilżył usta językiem. – ale jednego możesz być pewny, Katie zawsze będzie bezpieczna- Toretto wystawił w kierunku niebieskookiego dłoń, a ten ją uścisnął. –to jak już się lubimy tak?
-Na razie tak- skończyliśmy po jakiś trzydziestu minutach. Nareszcie skończyliśmy ten cholerny pokoik. Boo Bear pojechał po swoją dupę, a my usiedliśmy w salonie przy piwie. Stary Katie to niezły jajcarz.
***
Czekałam na Lou, ponieważ dzwoniła lekarka, u której umówiłam się na badanie USG. Dziś poznam płeć mojego maleństwa, a Louis przegra nasz zakład! Heh życie jest piękne.
-Katherine możemy porozmawiać?- pokiwałam pionowo głową i wyszłam razem z doktorem.
-Coś się stało? Harry jest chory? Niech pan coś powie!- byłam strasznie zdenerwowana. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie wokół pasa i przyciąga do swojej klatki piersiowej.
-Ey kicia nie denerwuj się- Tommo mruknął mi do ucha, przygryzając jego płatek.
-Wszystko dobrze z panem Harrym. Chciałem tylko poinformować, że chłopak może wyjść najpóźniej za dwa tygodnie- przytaknęłam, a mężczyzna w białym kitlu sobie wyszedł.
-Chodź ze mną na badanie USG- powiedziałam penie, a mój chłopak zarzucił ramię na moje barki i prowadził w kierunku windy, którą wjechaliśmy na odpowiednie piętro. Weszliśmy do pokoju numer 322, gdzie przywitała mnie blondynka z uroczym uśmiechem. –dzień dobry przyszłam na badania.
-Proszę się położyć- według jej zaleceń ułożyłam się na kozetce i podwinęłam koszulkę. Kobieta nasmarowała mi brzuch zimnym żelem, a potem zaczęła jeździć jakimś ustrojstwem po moim brzuchu. – chce pani poznać płeć? – kiwnęłam pionowo głową.- a więc będzie miała pani…
-STOP!- wydarł się Boo zwracając tym samym naszą uwagę.- jeśli to będzie chłopczyk będziesz mnie masować przez najbliższe dwa miesiące, a jeśli dziewczynka- ja masuję ciebie- wyszczerzył się, na co prychnęłam.
-Jeśli ja wygram to ty będziesz spełniał każdą z moich zachcianek.
-No okay- mruknął niezadowolony. – pani powie, że to chłopak- jęknął błagalnie.
-Będą państwo mieli…
***
Mina Katie była bezcenna! Była wkurzona na lekarkę, a mnie zabijała wzrokiem. Na jej czole pojawiła się… mała żyłka? Hahaha. Śmiałem się jak ćpun. Blondynka nie ogarniała o co dokładnie nam chodzi.
-Może pani powtórzyć, bo moja dziewczyna nie usłyszała- powiedziałem przez śmiech.
-To chłopczyk- oznajmiła podając jej ręcznik kuchenny, aby wytarła brzuch. Brunetka zrobiła to i wyrzuciła zgniecioną kulkę do kosza. Opuściła koszulkę i wyszła z gabinetu, a ja za nią.
-Kicia nie denerwuj się- jęknął, nie przestając się szczerzyć. Jestem jasnowidzem, mam moce paranormalne. Potrafię przewidywać przyszłość. –bo to może zaszkodzić Tommy’ mu- Katie odwróciła się na piecie i zmroziła mnie wzrokiem.
-Nie prowokuj mnie- warknęła.
-Skoro jesteś taką zołzą, nie zobaczysz niespodzianki- wytknąłem jej język, na co wywróciła oczami.
-Mam to w dupie- wzruszyła ramionami i wsiadła do windy, która szybko się zamknęła. Wsiadłem do tej drugiej i zjechałem kilka pięter niżej. Muszę się pochwalić siostrze i Harremu. W sali O’ Connera siedziała Ally, a Katie stała przy oknie obrażona. Zaszedłem ją od tyłu i przytuliłem, unosząc i odwracając twarzą do jej poturbowanego kuzyna. –możesz przestać? –mruknęła wkurzona.
-O co ci chodzi?
-O nic! Po prostu denerwujesz mnie. Cały czas… uh! Mam dość tego nadzoru i nadopiekuńczości z twojej strony!- wrzasnęła ciągnąc za swoje włosy.- nie jestem dzieckiem, a ty traktujesz mnie jak gówniarę! Mam dziewiętnaście lat i potrafię o siebie zadbać!
-Jakbym się tobą nie interesował to miałabyś sapy!- powoli zaczyna mnie wkurzać. Nie wiem czy to sprawa tych hormonów, czy tego, że ostatnio zaczęła trzymać mnie na dystans. – zastanów się czego ty właściwie chcesz Katie, bo już mnie nie bawią twoje humorki! Mam cię dość i twojego zachowania też!- wykrzyczałem jej w twarz. W oczach dziewczyny zaczęły powoli zbierać się łzy, a do mnie dotarło co powiedziałem.- kicia ja… ja nie chciałem- powiedziałem ze spuszczoną głową.- nie miałem tego na myśli… ja…
-Daj mi spokój!- wrzasnęła i ze łzami w oczach wybiegła.
-Kurwa- przyłożyłem dłonią w ścianę, co dało mi tylko przeszywający ból. –Ally zbieraj się, a ty się trzymaj- przybiłem z Harrym sztamę i nie czekając na siostrę wybiegłem za moją dziewczyną. Zacząłem rozglądać się na wszystkie strony, ale nigdzie jej nie było. Czemu zawsze muszę wszystko spierdolić?! – Katie!- wydarłem się, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Serio myślisz, że by ci odpowiedziała!? Ta jestem naiwny i głupi. Na co ja liczę, że ona mi tak po prostu wybaczy? Powiedziałem, że mam jej dość… Ruszyłem w kierunku parku licząc, że może tam ją spotkam. Na jednej z ławek siedziała skulona brunetka. –mała- dziewczyna uniosła na mnie swoje zapłakane oczy.
-Zostaw mnie- syknęła. –skoro masz mnie dość… - dziewiętnastolatka cały czas płakała i wycierała oczy wierzchem dłoni. –zniknę z twojego życia.
-I tak cie znajdę- usiadłem obok niej i złapałem za jej lewą dłoń. – nawet na końcu świata… a wesz dlaczego?- patrzyła na mnie oczami pełnymi łez i rozczarowania wymieszanego z bólem i cierpieniem. Nienawidzę, kiedy ona płacze, kiedy przeze mnie jest jej smutno. Gdy Katie jest przeze mnie w takim stanie, czuję się jak szmata. – kocham cię i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. Jesteś moim światem, a jeśli odejdziesz to wiem, że się rozpadnę, bo nikt inny się dla mnie nie liczy- brunetka chciała coś powiedzieć, ale nie pozwoliłem jej dość do słowa. Wziąłem za jej dłoń i przyłożyłem do mojego serca.- wiem, że jestem skurwielem i nie doceniam tego, że cie mam, ale nie potrafię wyrażać uczuć. Staram się zmienić i robię to każdego dnia, bo chcę być lepszy dla ciebie.
-Loui, ale ty nie musisz nic w sobie zmieniać- pociągnęła noskiem. – kocham cie takim jaki jesteś. Przepraszam, że zachowuję się jak rozkapryszona małolata z humorkami- spuściła głowę, a ja ją przytuliłem.  Wziąłem Katie na ręce i ruszyłem w stronę samochody, o który opierała się Ally. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do domu.
______________________________________
Boże nareszcie dodałam... uhh pisałam ten rozdział  z dziesięć dni!! Masakra dopadła mnie taka pustka w głowie, że po prostu szok!! No ale w reszcie nareszcie jest ta 39!! No i ankiety sie naprawiły juhu!! To chyba przez to, że za kilka dni będą wakacje ♥ Mam mieszane uczucia co do tego rozdziału (;( Ocena ostateczna należy do was... tym czasem zapraszam was do zapoznania sie z fabułą bloga:
Error
  Ona- córka bogatego inżyniera. Niezwykle piękna i utalentowana łyżwiarka figurowa. Zawsze uśmiechnięta, a raczej była… Co się takiego wydarzyło, że teraz jest pewną siebie i dojrzałą dziewiętnastoletnią kobietą? Odpowiedź jest banalnie prosta- została zraniona przez swoją pierwszą miłość. Kochała go i była w stanie zrobić dla niego wszystko. Był jej ulubionym narkotykiem, który mogła przedawkować, ale nadal czułaby niedosyt. Jednego dnia zawalił się jej idealny bajkowy świat. Rycerz w lśniącej zbroi stał się zwykłym dupkiem. Chciała uciec, rzucić to wszystko w cholerę… udało się. Wyjechała do Mediolanu na trzy lata. Miała trzy lata, żeby zapomnieć… Trzy lata, żeby uporać się z problemami… Trzy lata, żeby… wychować córkę…
  On- chłopak, który cały czas wpada w kłopoty. Dupek, podrywacz i skończony cham, który nigdy nie doceniał tego co los postawił na jego drodze. Przez przypadek ją poznał, a stracił równie szybko. Jest szefem swojego gangu i królem nielegalnych wyścigów. Każda dziewczyna chciałaby być jego wymarzoną. Niestety jego serce należy tylko do niej. To ją pokochał tak prawdziwie. Ona była tą jedyną. Właśnie była. Jeden cholery błąd… Pieprzona pomyłka, której nie potrafił cofnąć. Nawet nie przeprosił… Mimo, że nie miał tego w zwyczaju to chciał… Chciał jej wyjaśnić, że to nie tak… Był przekonany, że po pewnym czasie by mu wybaczyła, bo go kochała. On też ją kochał. Sam się sobie dziwił, ale ta małolata miała coś w sobie… Nie zdążył…
   Co jeśli się spotkają?
Dogadają się czy może nie? Czy poukładany świat blondynki znów stanie się kuszącym piekłem? Czy nieziemsko przystojny i pociągający szatan znów ją uwiedzie?
   Ona potrzebuje troski, miłości i bezpieczeństwa. Potrzebuje osoby, która usiądzie przy niej i mimo całej złości i przekleństw, po prostu przytuli oraz powie, że wszystko się ułoży.

   On całkowicie stracił sens życia. Otacza się setkami dziewczyn, które nigdy jej nie zastąpią. Jest bezuczuciowym draniem, który zawsze dostaje to, czego pragnie.

Co jeśli ona…?

A jeśli on…?

Co jeśli oni…?

Może jednak…?

A może jednak nie…?

A gdyby tak…?

   Czy może zwykły przypadek postawi ich na swojej drodze, albo manipulacja i zwykła podpucha?      Więcej łez, bólu, cierpienia, zawodu, wątpliwości… więcej miłości, pragnienia, czułości, bezpieczeństwa… Więcej kłamstwa, niebezpieczeństwa, wrogów… 
~Serdecznie zapraszam do zapoznania sie z bohaterami oraz obejrzenia zwiastuna. Jeśli wam się spodoba to kliknijcie obserwujących... 
Buźka miśki ;** 

piątek, 6 czerwca 2014

38.



WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM I NIESPODZIANKA!!


„Jesteśmy tysiące mil od komfortu,
podróżowaliśmy lądem i morzem,
lecz tak długo jak jesteś ze mną,
nie ma miejsca, w którym chciałabym chętniej być.”
***
Obudził mnie Harry, gładząc po policzku i mówiąc, że muszę wstać do szkoły. Niechętnie uniosłam powieki i spojrzałam na chłopka. Nie miał na sobie koszulki, dzięki czemu mogłam podziwiać jego umięśnioną klatkę piersiową oraz liczne tatuaże. Brązowe loki opadały mu na czoło, a oczy dokładnie mnie badały.
-Ally wstawaj, bo Louis będzie miał sapy. I tak jest już wkurwiony, bo Katie zniknęła, po co ma jeszcze drzeć po tobie?- wywróciłam oczami.

-Skurcz mnie złapał- jęknęłam i wydęłam dolną wargę. O’ Conner z niedowierzaniem pokiwał głową, a potem oblizał wargi. Za wszelką cenę chciałam go teraz pocałować. On mi się naprawdę podoba. Jest taki… uroczy, a zarazem męski. Jest inny od chłopaków, z mojej poprzedniej szkoły. Oni wyruchaliby węża, gdyby miał tylko tapetę na mordzie. Loczek podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka.
-Która noga?- wystawiłam prawą stopę, a on zaczął ją lekko pocierać. – już?- nie! Pokiwałam przecząco głową. Nie chciałam, żeby przerywał.
-O’ Conner!- po pokoju rozniósł się wrzask Louisa. No czy ten głupek wie co to wyczucie czasu!? Grrr zero… szkoda na niego słów.- miałeś mieć ją na oku, a nie podrywać!
-Stary, ja wiem, że Katie zniknęła, ale…
-Kurwa bez ale! To moja siostra, a ty masz się od niej trzymać z daleka! Ally ubieraj się, Liam cie odwiezie do szkoły- warknął i wyszedł.
-Kretyn- skwintował Harry, a potem spojrzał na mnie i jak gdyby nigdy nic wyszedł. Nakryłam głowę poduszką i zaczęłam w nią krzyczeć. Po chwili zabrałam ciuchy i poszłam do łazienki, gdzie wzięłam prysznic, a potem ubrałam się. Zabrałam torbę, którą wczoraj spakowałam i zbiegłam po schodach. W kuchni siedział Zayn i Nikki, którzy mierzyli się wzrokiem.
-Jesteś pojebany- warknęła Swan.
-A ty pierdolnięta- podsumował. –cześć Ally.
-Hej- mruknęłam zmieszana. –widziałeś Harrego?
-Wyszedł. Cami chce przyjechać- zmarszczyłam brwi. Po co on mi to mówi? Nie znam jej, a Nikki jej nie lubi. Robi to tylko po to, żeby ją jeszcze bardziej wkurzyć? Jeśli tak, to niżej upaść już nie mógł.
-Spoko, dzwoniła w sprawie Josha?- przekręciłam głowę i zobaczyłam mojego brata. Wyglądał jak wrak człowieka. Włosy potargane, śmierdzący, nie ogolony i na kacu. Fuj, weź się człowieku ogarnij.
-Ta, mówiła, że zrezygnował ze studiów i wyjechał. Nie wie dokładnie gdzie- Lou pokiwał tylko pionowo głową.
-Ally zjadaj- wskazał na talerz z kanapkami. –Liam odwieź ją, a potem po nią pojedź- Payne przytaknął, na co wywróciłam oczami. Odkąd pamiętam mój brat lubił dyrygować ludźmi, ale żeby własnymi przyjaciółmi!? To jest chore. Zjadłam, a potem wsiadłam do samochodu z Liamem. Ciemny blondyn jeździ zupełnie jak Louis- jakby ścigał się ze śmiercią. Pod szkołą byłam w przeciągu dziesięciu minut. Chłopak zatrzymał wóz i patrzył na mnie wymownie.
-Ally wysiadaj.
-Zrób żeby Harry po mnie przyjechał- skrzyżowałam ręce na piersi.
-Żartujesz sobie!?- brązowooki zaniósł się śmiechem, ale kiedy zorientował się, że ja nie podzielam jego poczucia humoru- przestał. – młoda Louis powiedział zero Hally.
-To tak samo jakby zakazał Lazzy- fuknęłam.- on nie może zabronić mi kochać.
-Blondi- westchnął. –po pierwsze fajną ksywkę wymyśliłaś mi i Izzy, po drugie Tomlinsonowi gówno do tego z kim się pieprzę i kogo kocham, a po trzecie to twój starszy brat i jakby nie było to jesteś w Rio pod jego opieką. Masz go słuchać, a teraz wyjazd, bo muszę jechać na tor- nachylił się i otworzył drzwi, a potem wypchnął mnie z samochodu. Wylądowałam na tyłku, na co jęknęłam. –sorka młoda- zasalutował i zatrzasnął drzwi, po czym odjechał z piskiem opon.
-Pieprzony dupek!- wrzasnęłam na całe gardło.
-Ey wszystko gra?- jakiś chłopak pomógł mi wstać, a ja otrzepałam spodenki.
-Taa, pomijając, że mój brat jest kretynem, jego przyjaciel pieprzonym dupkiem to wszystko jest w najlepszym porządku- uśmiechnęłam się sztucznie, a mój głos był przesiąknięty sarkazmem. Brunet zaśmiał się pod nosem.
-Jestem Nic- wystawił dłoń w moim kierunku. Zlustrowałam jego kończynę, a potem uścisnęłam się zdradzając mu swoje imię.
-Nikki, miśku co to za laseczka?- na barki brązowookiego ramię zarzucił inny brunet, równie przystojny.
-Nie mów do mnie Nikki, bo to imię dla baby!- oburzył się Nic.- ten kretyn to Izzy, a to Ally- chłopak ucałował wierzch mojej dłoni, a potem poszliśmy do szkoły. Okazało się, że jestem z nimi w klasie. Przynajmniej już kogoś poznałam i nie będę włóczyć się jak sierota sama. Pierwszą lekcją była biologia. Klasa była utrzymana w kolorach zgniłej zieleni. W pomieszczeniu stały trzy rzędy ławek trzyosobowych. W jednym rzędzie było po sześć stolików. –Ally siadaj z nami- zajęłam miejsce obok Nica. Sala powoli zaczęła wypełniać się nastolatkami, a na samym końcu wszedł wysoki umięśniony i opalony brunet. Wow, jeśli mam mieć z nim przyrodę, to jestem na tak.
-Witam państwa- jego głos był męski i gruby. –Nikki i Izyda – kiwnął w ich kierunku. – i nową- zmarszczyłam brwi.
-Kretyn- podsumował Izzy.- czy ja wyglądam jak laska?- nachylił się i zagadał do mnie. Jako odpowiedź na jego pytanie, pokiwałam przecząco głową. – teraz to my się zabawimy- przybił żółwika ze swoim przyjacielem, a potem nauczyciel zaczął sprawdzać obecność.
-Izyda- Izzy puścił oczko do Nica i wstał. Postawił nogę na ławce i zdjął koszulkę, po czym przerzucił ją przez ramię. Klatę to ten chłopak ma. Przejechał dłonią od kostki, aż po udo.
-No jestem- zatrzepotał rzęsami jak panienka. Okay? A może oni są innej orientacji? W sumie nie mam nic przeciwko gejom, jestem tolerancyjna.
-Izzy siadaj, to nie jakiś klub!- wrzasnął dorosły.
-I co? Tak trudno zapamiętać moje imię?- wydął dolną wargę i wyszczerzył oczy. Powoli zaczynam się go bać.
-Siądź sobie syneczku i nie rób scen- do uszu doszły dźwięki piosenki MIKA – Lollipop.
-Dzikie bansy!- krzyknął Nic i wlazł na ławkę po czym zaczęli tańczyć. – mam chcicę na taniec!- wrzeszczał, a cała klasa się śmiała łącznie ze mną. – muszę ją zaspokoić!
-Z chcicą nie ma żartów trenerze!- przekrzykiwał muzykę Izzy. –boże jaki ja jestem napalony na taniec!- cała lekcja zleciała na ich wygłupach i groźbach trenera, że pożałują. Po dzwonku wyszliśmy z pomieszczenia, a chłopaki targali mnie na boisko, gdzie była zgromadzona cała szkoła.
-Dawaj Nicola , jak przegrasz oddajesz mi swój motor- wypiął się jakiś blondas. Nie mam nic do blondynów, ale wolę brunetów.
-Jak ja wygram, twoja dupa i jej świta będą na każde moje skinienie do końca roku, a miejsce kapitana zajmuje Izzy.
-Niech będzie, bo ty i tak tego nie zrobisz- wyśmiał go. Szturchnęłam łokciem Izydę, żeby dowiedzieć się o co im chodzi.
-Laska Hugo wskoczyła do łóżka Nikki, a on się dowiedział. Grają w uczynki- zmarszczyłam brwi. –o boże dziewczyno, gdzieś ty się uchowała?
-W Anglii pajacu- mruknęłam.
-Widać- podsumował. – niecne uczynki, gramy w to przeważnie w ostatni dzień szkoły, ale życie jest nie przewidywalne no nie? Hugo nie wierzy w możliwości Nica i dlatego testuje go, bo chce s…
-Dobra ludzie- wypowiedź mojego kolegi przerwał jakiś rudzielec.- Nic rzucaj!- brunet stanął dobry kawałem od kosza tyłem i rzucił. Rozłożył ręce nawet nie patrząc się w tył. Tłum zaczął wrzeszczeć, bo Nic trafił.
-Leżysz psie!- Nic pchnął tego całego Hugo, a potem podszedł do nas. Zarzucił ramiona na moje i Izydy barki oraz prowadził w kierunku budynku…
***
Siedziałam skulona w tym pokoju i modliłam się, żeby Louis mnie znalazł. Od kilkunastu godzin pragnę tylko jego pocałunku, albo tego, żeby mnie tylko przytulił i powiedział: „Jesteś słoneczko bezpieczna, nic ci nie grozi”. Drzwi się otworzyły, a ja zamknęłam oczy. Nie chcę, żeby mnie dotykał. Nie chcę go oglądać. Nie chcę przebywać z nim w jednym pomieszczeniu.
-Katie?!- ten głos… znam go, ale przecież to nie możliwe. Poczułam czyjeś zimne dłonie na udach.- ey, mała- chłopak zaczął mną potrząsać.- Katie obudź się- warknął, a ja uniosłam powieki. Przede mną kucał… Brad.
-C- co tu robisz?- powstrzymywałam łzy. Mimo wszystko… mimo całej odwagi… bałam się go. Wiem, że dużo razy go wyzywałam i w ogóle, ale boję się go. –pomagasz im?- głos mi zadrżał, a łzy zaczęły spływać po policzkach.
-Nie rycz. Dzwonił, że ma coś mega i mam pomóc. Co tu robisz?- nie byłam w stanie odpowiedzieć.
-O- on m- mnie- wskazałam na szyję, a potem na brzuch i inne miejsca, gdzie brudne łapy Josha mnie dotykały. –zabierz mnie stąd, proszę- jęknęłam.
-Mała to nie jest takie proste- podrapał się w tył głowy. – czego on chce?
-Mówił, ż- że chce zemścić się na Lou- Miller wywrócił oczami.
-Serio jesteście tacy głupi?- zmarszczyłam brwi. O co temu idiocie chodzi?- Josh chce karty, którą pokazałaś Owenowi. Tylko, że Shaw i Joshua nie mają pojęcia, że ja ją wyczyściłem – uśmiechnął się triumfalnie. –nie musisz dziękować.
-Oni nas pozabijają- zaczęłam panikować i kurczowo trzymać się za brzuch.
-Przecież nie pozwolę cie zabić głupia dziewczyno, mimo wszystko lubię cie. Imponujesz mi- puścił mi oczko. – młoda przytyło ci się- stwierdził, na co się lekko uśmiechnęłam. – no nie pierdol, że ten kretyn będzie ojcem- wzruszyłam ramieniem. –gumki wam się skończyły czy jak?
-Goń się debilu- Brad zaśmiał się i dał mi kuksańca w ramię. – nie chcę tutaj być- jęknęłam.
-Chodź- wziął mnie na ręce i wyszedł. Niósł mnie do salonu, kiedy drogę zatorował mu Kevin.
-Co ty sobie syneczku czynisz?- wypiął się jak mały kogucik i skrzyżował ręce na piersi.
-Szczeniaku ty chyba nie wiesz z kim zadzierasz. Radzę ci zejdź mi z drogi, a na Vexy nawet nie patrz- Kev wyśmiał go, na co Miller kopnął go w brzuch. Brunet zgiął się w pół i pluł krwią na jasne panele. Brad kopnął go jeszcze kilka razy, a potem usadowił mnie na sofie. Poszedł gdzieś, ale szybko wrócił z jakimś drucikiem. Zaczął grzebać kawałkiem metalu w kajdankach, aż w końcu uwolnił moje kończyny.
-Dzięki- szybko cmoknęłam go w policzek, a potem podwinęłam kolana pod brodę. –chcę do Lou.
-Daj mi jeszcze dwa dni okay? Załatwię tylko sprawy z Joshem i sam cie zawiozę do Tomlinsona- przytaknęłam, a on wyszedł bez słowa. Kevin dalej zbierał swoją dumę z podłogi, a potem mroził mnie wzrokiem.
-Oddaj mój telefon- warknęłam, nawet na niego nie patrząc.
-Chyba ci już całkiem na mózg padło- usiadł na stoliku, naprzeciwko mnie. –i pomyśleć, że wolałaś tego chuja zamiast mnie- prychnął pod nosem.- jesteś pojebana, jeśli myślisz, że Brad cię stąd wyciągnie- nie będę marnowała śliny na idiotę. Palat produkował się przez dobre dwie godziny, a ja zwyczajnie go olałam. Do domu wszedł przyrodni brat Louisa.
-Co ona tu kurwa robi!? I czemu podłoga jest czerwona do kurwy?!- wrzasnął, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
-Miller ją tu przyniósł – warknął Kevin. – mamy na nią nie patrzeć, bo nas zapierdoli- Joshua zaśmiał się jak chory psychopata, a potem przysiadł obok mnie. Złapał za moje włosy pociągnął.
-Posłuchaj gówniaro, chcę tej karty i zrobię wszystko, żeby ją zdobyć.
-Nie mamy tej karty- mruknęłam.
-Jak to kurwa nie macie?!- wzruszyłam ramionami.- słuchaj szmato- syknęłam, kiedy jeszcze mocniej pociągnął moje brązowe loki, które teraz bardziej przypominały pewnie siano. –jeśli nie dostanę tej kraty to Tomlinson pożałuje, że się urodził!
-Zostaw ją!- warknął Brad, który właśnie wszedł do budynku. –ona jest moja- Josh puścił moje włosy i podszedł do Millera.
-Czyja?- wyśmiał go. Brad wyjął zza paska broń i strzelił Joshua w kolano. Kevin stał nieruchomo, Josh wił się po podłodze głośno wrzeszcząc z bólu, a Brad znów wziął mnie na ręce i wyszedł z tego cholernego domu wariatów. Wpakował mnie do samochodu, a potem zajął miejsce kierowcy. Oparł głowę o zagłówek głośno wzdychając.
-Musisz bardziej uważać. Po co ich prowokowałaś?
-Nie prowokowałam ich! Powiedziałam, że nie mamy karty.
-Po co?!- warknął.- mówiłem, że to załatwię. Czemu musisz być aż tak uparta?
-Dziękuję, że mi pomogłeś- przytaknął, a potem odpalił silnik.
-Prześpij się. Przed nami pięć godzin drogi- przytaknęłam i podwinęłam nogi pod brodę. Oparłam głowę o szybę…
***
Katie przespała całą drogę. Pod jej domem byliśmy około drugiej nad ranem. Wziąłem ją na ręce i zadzwoniłem do drzwi. Po chwili brązowy prostokąt się uchylił, a w progu stał Tomlinson.
-Czego chuju!?- wrzasnął.- nie mam czasu na pieprzone wyścigi- mruknął.
-Masz- otworzyłem szerzej drzwi kopiąc w nie nogą. Jego oczy rozbłysły, a potem wyrwał ją z moich ramion. –spoko, nie ma za co- mruknąłem sarkastycznie.
-Gdzie tej skurwiel?- warknął.- zajebię tego gnoja.
-Stary ogarnij- starałem się go uspokoić.- zajmij się Vexy, a jego zostaw mi. Przekaż jej, że telefon przywiozę w najbliższym czasie- odwróciłem się na pięcie i szedłem do wozu.
-Miller- usłyszałem za plecami, dlatego przystanąłem. –jestem twoim dłużnikiem- uśmiechnąłem się pod nosem i wsiadłem do samochodu, po czym odjechałem z piskiem opon.
***
   Wstałam rano i poszłam do kuchni. Przy blacie stał Harry w samych bokserkach. Wyglądał mega seksownie, dlatego zaszłam go od tyłu i przytuliłam.
-Ally przestań- mruknął, nawet nie odwracając się do mnie. – Tomlinson się wkurwi.
-Nie będzie wiedział- lokaty odwrócił się do mnie przodem i zlustrował mnie od stóp do głów. Zgarnął blond kosmyk za moje ucho i gładził mój policzek. – na co czekasz?- zmarszczył brwi.- pocałuj mnie.
-Znienawidzisz mnie- podrapał się zakłopotany w tył głowy.
-Dlaczego miałabym…?
-Hazzuś!- po domu rozniósł się głupawy pisk, a chwilę później w kuchni stała jakaś tleniona wywłoka. – czemu uciekłeś i kim ona jest!?- warknęła na co wywróciłam oczami.
-Ally chodź na taras pogadać- złapał mnie za łokieć, ale wyrwałam mu się.- nie zachowuj się jak gówniara- warknął.
-Spierdalaj – wysyczałam, a potem pobiegłam do góry. Umyłam się i przebrałam się w strój kąpielowy, po czym zadzwoniłam po Nica. Zaprosiłam go do nas, a on zgodził się przyjść. Znów zeszłam na dół i zrobiłam lemoniadę oraz pokroiłam owoce, z którymi udałam się do ogrodu. Usiadłam na jednym z leżaków i nałożyłam okulary przeciwsłoneczne na nos. Po jakiejś godzinie dołączył do mnie O’ Conner z tą swoją szmatą, Nikki i jej gach, Zayn, Liam i Bella. Wszyscy świetnie się bawili, a chwilę później przylazł Nic. Przywitał mnie buziakiem w policzek i przytulasem, po czym ułożył się obok mnie. Harry mroził mnie wzrokiem.
-A ty to kto?!- wydarł się Lou stoją w progu.
-Nic- mój kolega wzruszył ramionami i położył głowę na moim brzuchu.
-Kolega z klasy. Przeszkadza ci to?
-Ani trochę- ze zdziwienia podniosłam się i spojrzałam na niego. Szatyn stał oparty o futrynę, a pod jego ramieniem przeszła Katie. Tommo objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie całując w usta. Prowadził ją do jednego z wolnych leżaków, a my patrzeliśmy z niedowierzeniem.- co się tak gapicie?
-Katie!- wrzasnął Harry i rzucił się na brunetkę. –kuzyneczko moja kochana, ten idiota się wyżywał- niska dziewczyna zaczęła się z niego śmiać, tak jak reszta.
-Uważaj pajacu- warknął Lou, kiedy Hazz tulił Katie. –ona jest w ciąży ciulu- mój braciszek dostał w łeb od swojej dziewczyny. –a ty za co mnie bijesz?!- pisnął z wyrzutem.
-Nie wyżywaj się na moim Hazziątku- brunetka poczochrała lokatego, a potem przytuliła się do Louisa.
-Idziesz dzisiaj na party do Izzy’ go?- przytaknęłam z lekkim uśmiechem. –przyjadę po ciebie o 20.
-Spoko- cmoknęłam go w policzek. – a teraz opowiedz mi o lasce Hugo.
-Czy ty czasem nie…
-Nie wygłupiaj się, według Izydory wskoczyła ci do łóżka.
-Bo wskoczyła, ale nie jest aż tak dobra jak mówiła- powiedział z grymasem na twarzy. Zaczęłam się z niego śmiać, na co trącił mnie łokciem. Posiedzieliśmy i powygłupialiśmy się z Nic’ m, a o 18 pojechał do domu.  
________________________________
Mamy już 38 uhh dużo tego nie sądzicie? Powiem wam, że miałam mega zaciesz jak zobaczyłam te 14 komentarzy i liczę, że nie zawiedziecie mnie i tym razem. Mam dla was niespodziankę... du dum du dum du dum du dum... du dum du dum... nowy blog o Louisie!