sobota, 26 kwietnia 2014

33.



***

‘Mamy gdzie iść, lecz świat rusza się powoli
Urodziłem się by wieść najlepsze życie.
Zmierzam po wszystko i tak, nie jestem tu by upaść.
Czy to dobre czy złe jestem gotowy bawić się przez resztę mojego życia.’

Obudził mnie zimny powiew powietrza. Letni wiaterek delikatnie muskał moje odsłonięte stopy. Niechętnie otworzyłam oczy, by dostrzec przede mną stojącą postać Zayna. Mulat głupkowato się uśmiechnął. Szybko podwinęłam nogi i szczelniej okryłam się kołdrą.
-Mamy gościa- mruknął niezadowolony- twój stary znajomy- zmarszczyłam brwi. Mam dużo znajomych, a on mógłby mówić jaśniej- wysoki, opalony mięśniak, łysy, dużo tatuaży…- zaczął wymieniać- no Katie wykaż chodź troche zaangażowania w kalamburach.
-Zayn skończ pierdolić- mruknął przez sen Louis, który przytulił się do mojego brzucha. Chłopak wywrócił oczami.
-Hobbs przyjechał i chce gadać z nami wszystkimi. Łaskawie ruszcie dupska, bo jeszcze nie mamy kasy, a ty- wskazał na Tomlinsona- jeszcze ‘królem’- zrobił cudzysłów w powietrzu- nie jesteś – wyszedł zamykając drzwi.
-O co mu chodził z tym królem?- zaśmiałam się pod nosem przeczesując dłonią włosy Lou.
-Nie wiem- ziewnął i jeszcze mocniej mnie objął. Jak mi się nie chce wstawać. Jeśli leniuchowanie z Louisem to grzech to mogę grzeszyć do końca życia. Jestem po prostu najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, bo mam najlepszego chłopaka no i oczywiście przyjaciół. No ale trzeba iść na dół zobaczyć czego chce Luke. Próbowałam się wyswobodzić, ale Tommo mi nie pozwalał się ruszyć. Wierciłam się i wierciłam, ale on nie popuszczał- Katie – warknął- leż poradzą sobie.
-Loui –jęknęłam- jestem ciekawa.
-Ciekawość Kat to pierwszy stopień do piekła- pacnął mnie w nos.
-I tak jedną nogą już tam jestem- zaśmiał się, a potem złączył nasz usta w pocałunku. Po chwili jednak odepchnęłam go i uciekłam do łazienki, zabierając po drodze ubrania. Wzięłam prysznic, a po nim wytarłam się. Ubrałam bieliznę, a następnie krótkie jeansowe szorty i bluzę Lou. Podsuszyłam włosy i je rozczesałam. Wyszłam z łazienki mijając się z szatynem. Zbiegłam na dół po schodach i udałam się do kuchni, gdzie wszyscy siedzieli. Zajęłam miejsce obok Liama na krześle.
-Witaj Katie- uśmiechnął się policjant. Zmarszczyłam brwi. Czy on udaje, że się cieszy na mój widok, czy może faktycznie mnie polubił? Nieważne.
-Hej Hobbs- odpowiedziałam niepewnie. Malik postawił przede mną talerz z tostami oraz sok pomarańczowy, za co podziękowałam mu uśmiechem. Puścił mi oczko, a potem wyszedł na taras. Mulat wyjął z paczki papierosa i włożył go do ust następnie odpalając. Zaciągnął się, a potem wypuścił biały dym.
-… dlatego radzę wam trzymać się planu. Rozumiemy się?
-Co? – zapytałam zmieszana. Nie słuchałam go, bo moja cała uwaga skupiała się na Maliku.
-Siema ludzie- Tomlinson cmoknął mnie w usta, a potem usiadł na moich kolanach. – jak ty to robisz, że wyglądasz lepiej w moich ubraniach?- zachichotałam pod nosem. Federalny odchrząknął głośno.
-Tomlinson jak sądzę ty jesteś tu szefem, więc cie ostrzegam jeden przekręt, a pójdziesz siedzieć- nie pozwolę mu wsadzić Lou do więzienia!
-Czekaj żebyśmy się zrozumieli…- powiedział przez śmiech- my działamy według własnych reguł. Nie wpieprzaj się w to, jeśli chcesz dostać Bragę jarzysz gliniarzu?- Luke uderzył dłońmi w blat i wstał mierząc mojego chłopaka piorunującym spojrzeniem. Tommo nie pozostawał mu dłużny.
-Nie kombinuj młody –wskazał na niego palcem- jeśli dacie mi Bragę to macie uniewinnienia.
-Jak chcesz go dostać, to się od nas odpierdol i pozwól działać- warknął wstając z moich kolan. Zmierzał w stronę Malika, który nadal zatruwał swoje płuca.
-Kiedy zamierzacie działać?- szatyn zatrzymał się, ale nie odwrócił się w stronę policjanta.
-Za niedługo, nie poganiaj i nie krytykuj naszych metod- wyszedł na taras. Gliniarz przeniósł swój wzrok teraz na mnie.
-Nie denerwuj go-mruknęłam niezadowolona.- i doceń, bo przystał na twoje warunki- wywrócił oczami, a potem skierował się w stronę wyjścia. Westchnęłam i zabrałam się za zjadanie śniadania. Po posiłku odstawiłam brudne naczynia do zmywarki i wyszłam do chłopków. Kiedy przekroczyłam próg ich wzrok padł na mnie i zaprzestali rozmowy. Troche mnie to zdziwiło, dlatego niepewnie podeszłam do Tomlinsona, który opierał się o werandę. Wspięłam się na nią i usiadłam. Malik spojrzał na niebieskookiego, a potem na mnie, po czym wszedł do środka. – stało się coś?
-Nie, a co niby miałoby się stać?- powiedział przez lekki śmiech, a potem podszedł do mnie. Oparł dłonie o moje uda po czym je rozszerzył i bardziej zbliżył się do moich warg. Wpił się łapczywie w moje usta, a nasze języki z czasem zaczęły współpracować. Oderwaliśmy się na chwilę, aby zaczerpnąć powietrza, a on oparł swoje czoło o moje. Nasze nosy się stykały- wiesz, że cie kocham?
-Serio?!- zdziwiłam się- myślałam, że tylko ja cie kocham, ale to bez znaczenia, bo…- przerwał mi buziakiem. Czułam jak się uśmiecha…    
***
Cały nasz plan pozostaje bez najmniejszych zmian. Tak jak ustalaliśmy, okradamy Bragę, a potem spadamy do Rio de Janeiro, a Hobbs może nas cmoknąć. Zresztą i tak musi nam dać te uniewinnienia, bo pomożemy mu udupić Bragę. Będziemy mogli bez przeszkód mieszkać w L.A. jednak Rio to nasze zabezpieczenie jakby coś mu się odmieniło. Za chwilę pojedziemy obczaić wszystkie zabezpieczenia jego kryjówki. Dokończyłem pić kawę, a potem pojechaliśmy w siedmiu pod wspomniane miejsce. Budynek był wielki.
-Ktoś tam musi wejść – zaczął Liam, a wszyscy spojrzeliśmy na Katie i Louisa.
-Nie ma opcji – pokręcił z dezaprobatą głową.
-Nikogo innego tam nie wpuszczą Lou, ja muszę- cmoknęła go w policzek, a potem ruszyła w stronę wejścia, zabrawszy wcześniej od Liama jakąś kamerkę. Wsiedliśmy do wozu i Payne włączył obraz. Widzieliśmy wszystko na co Kat nam pozwoliła. Szła przez korytarz kiedy jakiś facet ją zaczepił. Kątem oka widziałem jak Louis się spina. – Braga- brunetka spuściła głowę, ale chwilę później on uniósł ją za brodę.
-Vexy, mała gdzie się podziewałaś?
-J- ja- a miałam kłopoty- skłamała- muszę już iść- próbowała wrócić, ale szarpnął ją za nadgarstek, na co syknęła z bólu.
-Słoneczko ty moje już mi nie uciekniesz- uśmiechnął się chytrze. Zgaduje, że Katie była teraz podenerwowana. Tomlinson zaciskał natomiast dłonie na siedzeniu. – znowu będziesz dla mnie pracować…
-Nie chcę- mruknęła, a my usłyszeliśmy tylko trzask drzwi.
***
Nikt nie będzie jej mówić co ma robić! A zwłaszcza taki stary zboczeniec! Wyszedłem z auta trzaskając drzwiami i ruszyłem w stronę wejścia. Szybko znalazłem drogę do miejsca, gdzie była Katie i ten cały Braga. Facet zaciskał dłoń na jej nadgarstku.
-Kat- ich wzrok automatycznie powędrował na mnie- chodź wracamy do domu.
-Katie kto to?- zwrócił sie do brunetki, która przerażona swój wzrok utkwiła na mojej klatce piersiowej. – zadałem ci pytanie!- wrzasnął, na co ona pisnęła.
-To moja dziewczyna, więc łaskawie ją puść- warknąłem, a on się zaśmiał.
-Skarbie, a co z Kai’ em? Znudził ci się?
-Odpierdol się od niej- powoli traciłem cierpliwość. Zacisnąłem dłonie w pięści i zrobiłem kilka kroków na przód. – przeliterować!?
-Słuchaj smarkaczu…- nie dokończył, ponieważ przywaliłem mu. Katie znalazła się w moich ramionach. Zarzuciłem ramię na jej barki i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. James trzęsła się jak galareta.
-Ey mała – niepewnie uniosła na mnie oczy- on ci nic nie zrobi okay?- przytaknęła, a potem wsiedliśmy do wozu i pojechaliśmy do domu.
***
„Jeśli się nie zabijemy
Będziemy przywódcami zepsutej generacji
Jeśli nie oszukamy się
Czy uwierzą nam, jeśli powiemy im dlaczego
zabrnęliśmy za daleko?
Brnęliśmy za daleko
Czy goniliśmy królika w krainie czarów?
Tracimy sto wspaniałości
ale oni zrozumieją
To wszystko, by czuwać na długo”

To dzisiaj. Tego dnia okradniemy Bragę i raz na zawsze skończymy ze statusem tych złych. Będziemy żyć bez przekrętów, z czystym kontem i w nowym mieście, gdzie nikt nas nie zna. Cholernie się boję, że coś nam nie wyjdzie i będziemy żałować tego skoku. Arturo dobrze wie, że chcemy go okraść, dlatego zabezpieczył swoje pieniądze na komisariacie. To chore, że Louis i Zayn są aż tak bardzo zdeterminowani co do tego. Za wszelką cenę chcę kasy i życia jak lordowie. Do współpracy zaprosili też Scotta.
W salonie siedział Luke i słuchał naszego planu, który objaśniał mu Liam. Policjantowi zaimponowała cała akcja.
-O której macie zamiar działać?- Louis spojrzał na zegarek, a potem cmoknął mnie przelotnie w usta.
-Za jakieś pół godziny- wzruszył ramionami, a potem wstał z moich kolan i poszedł do góry, prawdopodobnie się ubrać, bo dopiero co wstaliśmy, a on paradował w samych gaciach, w ikonki Batmana. Czasami sama się dziwie skąd on bierze bokserki w takie motywy.
-Dobra- umięśniony mężczyzna wstał i wyszedł, a Malik z Liamem poszedł jeszcze sprawdzić wozy. Siostry Swan podobnie jak Loui też ruszyły się ubrać. Nie czekając dłużej ruszyłam za chłopakami do garażu. Obaj pochylali się nad maskami czarnych BMW.
-Co jeśli się nie uda?- zapytałam wprost, a dwaj przyjaciele spojrzeli na mnie ze zmarszczonymi brwiami.- jak ktoś zginie? Braga jest brutalny- jęknęłam. Naprawdę kocham ich. Są dla mnie jak rodzina i nie wiem, co bym zrobiła, kiedy któremuś coś się stało. Zayn i Liam są jak bracia, a Izzy i Nikki to moje siostry, Louisa kocham całym sercem. Ja nie chcę tracić tych osób.
-Ey Katie- Malik powoli zaczął podchodzić bliżej mnie.- po pierwsze nie panikuj, bo kiedy to robisz, gadasz stanowczo za szybko, jak wariatka. –zaśmiałam się pod nosem.- po drugie nasz plan przewiduje wszystko, a po trzecie nie zapeszaj – schował mnie w swoich silnych ramionach i przytulił, dodając otuchy.
***
Plan był prosty. Nie szło dostać się tam kulturalnie, dlatego Hobbs zrobił nam drzwi w ścianie za pomocą swojego Navistara MXT klik. To naprawdę dobre auto, kiedyś może kupię takie swojemu synowi, o ile przeżyję. Po wjechaniu do środka hiszpańscy policjanci zaczęli do nas strzelać, ale Luke i jakaś Riley nas osłaniali. Zapięliśmy z Malikiem tytanowe łańcuchy do sejfu, a potem wsiedliśmy do wozów i ruszyliśmy. Skurwiały sejf nie chciał się ruszyć, a my dodawaliśmy coraz więcej gazu. Opony zaczynały się jarać, co skutkowało smrodem i dymem dookoła nas. Po kilku próbach w końcu puścił. Wyjechaliśmy z budynku i po skręceniu w lewo wjechaliśmy na drogę. Kilkutonowy sześcian rozdupiał wszystko na swojej drodze. W pościg za nami ruszyli chyba wszyscy gliniarze w Hiszpanii. Strzelali do nas, zniszczyli nam wozy, ale nie zamierzaliśmy się poddać. Szczerze to mam Bragę w dupie, dla nas liczy się szmal. Za pomocą łoki toki Izzy podawała nam zalecenia dalszej drogi.
-Za dwie przecznice, w prawo- tak też zrobiliśmy. – wszystko zgodnie z planem, ściga was każdy przekupiony gliniarz Bragi- no i prawidłowo. – kilometr, a potem w lewo.
-Nie da rady młoda!- wrzasnął Malik do przenośnego radia.- kolczatka- pierdolone gnoje.
-W prawo Malik!- obaj skręciliśmy w prawo, a sejf rozjebał radiowóz.
-Yeah! – wydarł się mulat. Następnie nasz ładunek przyjebał w bank i doszczętnie go zniszczył.
-Rozjebaliście bank!?
-Izzy duzi chłopcy prowadzą- oburzył się mój przyjaciel. – jadą na nas Tommo.
-Uliczka na lewo- zasugerowała nasza blond nawigacja. – z południa jedzie za wami cała kawalkada.
-Po zewnętrznej – mulat przytaknął, a potem zjechałem na sąsiedni pas, który oddzielony był od drugiego przez skalne słupki, latarnie, ławki oraz drzewa. Sejf rozwalał wszystko na swojej drodze i zablokował kilka radiowozów. Zrobiliśmy totalną rozróbę w Hiszpanii, normalnie zajebiście. Gliniarze zaczęli do nas strzelać, co spowodowało, że rozbili nam tylnie szyby. Bez przesady te wozy nie kosztowały 2 dolary! Malik zaczął gwałtownie skręcać, a nasz ładunek spychał z drogi policyjne wozy. Yeah! Postanowiłem zastosować tą samą taktykę. Popatrzyłem na Zayna, który tylko z uśmiechem pokiwał pionowo głową. W lusterku wstecznym zobaczyłem jak Liam i Scott w radiowozach zaczęli nam pomagać. Uderzali w policjantów, którzy tracili panowanie nad swoimi autami i wjeżdżali w drzewa, latarnie lub inne budynki.- dzięki chłopaki.
-Czysta przyjemność- odpowiedział Scott.
-Macie 10 sekund przewagi, nie zjebcie tego- wywróciłem oczami, na słowa Belli. Że niby my mamy coś zjebać, tak? Heh, śmieszna jesteś dziewczynko. Wjechaliśmy pod most i właśnie teraz zaczęliśmy realizować nasz własny plan. W starej ciężarówce jechały Katie i Nikki, a prowadził ją Hazz. Zamieniliśmy sejfy i jechaliśmy dalej. Wjechaliśmy na drogę, która oddzielała dwa brzegi rzeki.
-Za dużo ich- powiedział Malik. Wiedzieliśmy, że Hobbs ma nas na podsłuchu, musieliśmy udawać.
-Odetnijcie sejf- Izzy zaczęła „panikować”.- i uciekajcie.
-Duzi chłopcy prowadzą Bella- warknął Zayn. Zahamowaliśmy i wykręciliśmy w stronę, z której przyjechaliśmy. Zaczęliśmy grzać wozy, wcisnęliśmy guziki od podtlenku azotu, aż w końcu ruszyliśmy z dęba. Już wiem, z czego Katie czerpie tą przyjemność, bo to jest zajebiste. – yeah, teraz też tak umiem- pokiwałem głową z politowaniem. Chcą nas zabić, a on cieszy się, z tego, że stanął dęba. Jechaliśmy na nich, po drodze kasując kolejne wozy ludzi Bragi oraz radiowozy. Tytanowe liny obcinały dachy samochodów. Strzelali do nas z karabinów maszynowych, a chwilę później lądowali w wodzie. – kurwa!- wrzasnął, kiedy lina łączące sejf z jego wozem pękła. Kilkutonowy sześcian pociągnął moje auto w powietrze, ale na całe szczęście zdążyłem wyskoczyć. Moje czarne BMW wbiło się maską w auto, w który jechał Braga. Wszystko się skończyło. Nikt nie zginął, co świadczy o tym, że Katie niepotrzebnie panikowała.
-Stój!- odwróciłem się i zobaczyłem, że jakiś murzyn mierzy do mnie z pistoletu. Chwilę później usłyszałem strzał.
-Myślałem, że nie masz pozwolenia.
-Bo nie mam- wzruszył ramionami mulat. Kilka metrów przed nami zatrzymał się Hobbs i ta jego partnerka, co jej Katie nie lubi. Przed jego nogi wyczołgał się Braga. Policjant wycelował i strzelił mu w brzuch.
-To za moich ludzi skurwielu- nawet na chwilę się nie zatrzymał. – narozrabialiście.
-Chciałeś Bragę, to go dostałeś. Teraz nasze uniewinnienia.
-Sejf zostaje- uniosłem brwi na Riley. – możecie o nim zapomnieć, a teraz spieprzać małolaty.
-Możesz mi naskoczyć- zaśmiałem się pod nosem na słowa przyjaciela, a potem wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy.
***
Siedzieliśmy w salonie w ósemkę i dzieliliśmy pieniądze. W sumie wyszło po 256 623 486 dolarów na głowę. Bardzo się cieszę, że nikomu nic się nie stało.
-To co teraz będzie?- zapytała Katie.
-My zwiedzimy troche świata- Malik objął moją siostrę ramieniem, a ta uśmiechnęła się lekko i oparła głowę o jego tors.

-My z Katie kupiliśmy już dom w Rio.
-Jest dość duży, także spokojnie zmieścimy się w nim wszyscy- uśmiechnęła się lekko brunetka, całując lekko usta Tomlinsona. Spojrzałam na swojego chłopaka, który sprawdzał coś na laptopie.
-To my zamieszkamy z wami- powiedział po chwili- i otworzymy warsztat- przybił z Lou coś na miarę żółwika, ale to było bardziej przekombinowane. Wymyślili to już w podstawówce.  
-Harry?- Katie spojrzała na loczka z nadzieją w oczach, a on z uśmiechem pokiwał pionowo głową.
-Tylko chce najpierw skoczyć do domu. A ty Scott?
-Sie okaże – wszyscy ruszyliśmy do swoich pokoi i zaczęliśmy się pakować, później pożegnaliśmy się z Nikki, Zaynem, Scottem i Harrym, a sami wsiedliśmy do samolotu do Rio de Janeiro.
***
Około godziny 21 wylądowaliśmy. Pojechaliśmy do naszego nowego domu. Louis przeszedł samego siebie, bo ta willa jest ogromna. klik. Zaraz po przekroczeniu progu szatyn wziął mnie na ręce i wszedł po schodach, otworzył jakieś drzwi i rzucił mnie na łóżko, gdzie zaczął całować. Oddawałam każdy gest i pocałunek…
 ___________________________
Szczerze? To nawet lubie ten rozdział, ale to do was należy ostateczna ocena... bardzo sie cieszę, że wam sie podoba to opowiadanie i fajnie, że są też nowi czytelnicy. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jaki mam zaciesz, gdy czytam wasze komentarze. Nie chce mi sie zadawać pytań, dlatego też ich nie piszę, ale jeśli wy jesteście czegokolwiek ciekawi to walcie śmiało do zakładki ;p 
Buźka miśki ;**
P.S. zapraszam na:

KOMENTARZ=MOTYWACJA=NOWY ROZDZIAŁ SZYBCIEJ 

niedziela, 13 kwietnia 2014

32.



***
‘Co w tobie lubię
Przytulasz mnie mocno
Mówisz że jestem tą jedyną,
z którą chcesz spędzić wieczór.
Szepcz mi do ucha
Powiedz to co chcę słyszeć.
Bo lubię w tobie prawdę.
To jest to co w tobie lubię.’

Staliśmy z chłopakami na balkonie i gadaliśmy o tej dziwnej sytuacji, co przydarzyła się mi, Katie i Harremu na lotnisku. No bo co ten gościu odpierdolił. Potrącił Katie, co nie przeszkadzało jej- ale mnie tak- potem dał jakieś gówno mówiąc, że ma tego pilnować i nie oddawać JEMU. Phi co za idiota. Liam miał to zbadać i tak też zrobił.
-Więc co to za gówno?- westchnąłem opierając się o barierkę i zaciągając się kolejny raz dymem nikotynowym.
-Co jakbym ci powiedział, że każdy gangster, diler i chuj wie kto jeszcze chce mieć tą kartę pamięci?- wyszczerzyłem na niego oczy- tu- obracał teraz tą kartę między palcami- jest wszystko zaczynając od najlepszych dragów, samochodów, części, a kończąc na planie broni nuklearnej- Malik zakrztusił się piwem, tak jak loczek.
-Chyba sobie kurwa z nas kpisz!- warknął Malik, na co trąciłem go łokciem. Drzwi są otwarte, a Katie śpi. – sory- zwrócił się do mnie- broń nuklearna? Liam oni nas zabiją, żeby to gówno zdobyć.
-Czekajcie- zaczął O’Conner- każdy tego chce, zgarniemy kupę szmalu za to badziewie- młody dobrze myśli.
-Okradnijmy Bragę, chuj ma dużo szmalu- stwierdził Liam. Zmarszczyłem brwi, ta kurwa okradnijmy najwyżej postawionego dilera w Hiszpanii gościu ma w chuj dojść, przecież żyje się raz, bawmy się, pieprzmy. Ja pierdole ja chce jeszcze pożyć! Mam Katie, chce z nią być. – Louis- warknął- słuchasz mnie?
-Czy ty się słyszysz?!- uniosłem się. Kiedyś on był ten rozważny, a teraz?! – chcesz okraść dilera?
-On jest jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Stary będziesz żył z Katie jak król.
-Jak król mówisz?- uśmiechnął się chytrze- ile on ma w sejfie?- zaśmiał się.
-Gdyby miał to przeliczyć na każdego z nas, czyli 7 osób wychodzi po 200 na głowę- powiedział z dumą Liaś.
-Ryzykować dla tysięcy?- prychnął Zayn, na co Payne przywalił sobie w głowę.
-Chłopie mówimy tutaj o milionach. 200 milionów na każdego.
-Wchodzę- powiedział z zaciszem Malik.
-Ja też- zawtórował mu O’Conner. – Tommo?- patrzyli na mnie wyczekująco, aż w końcu kiwnąłem głową, że się zgadzam.
-Jutro lecimy na wyspy- zarządził Liam, który nie wiedzieć kiedy i w jaki sposób przejął rolę szefa naszej ekipy. Zgasiłem niedopałek i wróciłem do pokoju. Zdjąłem koszulkę i spodnie, które rzuciłem na podłogę. Położyłem się obok śpiącej już brunetki, którą przyciągnąłem do siebie.
***
Obudziły mnie pocałunki składane na mojej twarzy. Leniwie przetarłam oczy, a później uniosłam powieki. Loui teraz nawijał sobie na palec moje brązowe włosy i uśmiechał się do mnie. Złapałam go za szyję i szybko pocałowałam, po czym przeniosłam się do pozycji siedzącej.
-Czemu mnie obudziłeś?- zapytałam z lekkim oburzeniem.
-Za jakieś 2 godziny mamy samolot- uśmiechnął się lekko, ale był jakiś nieswój. On coś ukrywa, coś leży mu na serduszku.
-Coś się stało?
-Tak jakby- wygiął wargi w krzywy uśmiech. Uniosłam brwi i czekałam wyczekująco aż coś powie. Wziął głęboki oddech. – pamiętasz co się wczoraj stało na lotnisku?- przytaknęłam. Jak mogłabym nie pamiętać? Skoro jakiś typek wpada na mnie daje jakieś ustrojstwo, a potem ucieka mówiąc, że ON nie może tego dostać. Kto by zapomniał taką dziwną sytuacje?- Liam wczoraj sprawdził tą kartę pamięci i…
-Iiii? – przeciągnęłam. Szatyn odchylił głowę głęboko wzdychając, a potem patrząc na mnie lekko się uśmiechnął.
-Tam są plany broni nuklearnej, każdy gangster chce to mieć- wyszczerzyłam na niego oczy. – chcemy też okraść Bragę- wyszczerzył się szeroko.
-Myślisz, że to takie łatwe? Wiesz ile on ma dojść? On przemyca narkotyki za granicę Lou! Życie ci niemiłe!?- krzyczałam po nim. Teraz czuję się jak matka, która wrzeszczy na swojego syna, który chce zrobić niewyobrażalnie głupią rzecz na świecie. Z tym wyjątkiem, że ja opieprzam swojego chłopaka. Niebieskooki spuścił głowę- a potem co zrobisz?- zapytałam z kpiną w głosie.
-A potem będę żył z tobą jak król- uniosłam brwi ze zdziwienia. – do końca życia- uśmiechnął się i złapał dłonią za mój policzek, który zaczął gładzić. – na głowę wychodzi po 200 milionów.
-Co?!- zadławiłam się własną śliną. – że aż tyle!?- pokiwał pionowo głową z uśmiechem.
-To jak wchodzisz?- przytaknęłam, a po zbliżył swoje wargi do moich. – mamy jeszcze dwie godziny- mruknął mi do ucha.
-Idę się ubrać- odepchnęłam go i szybko załapałam za ubrania.
-Czemu się ze mną droczysz!?- krzyknął za mną, na co zaśmiałam się pod nosem. Weszłam pod prysznic i odkręciłam zawór. Lenia woda oblała moje ciało wywołując dreszcz. Umyłam się, a potem wytarłam ręcznikiem. Ubrałam standardowo bokserki i stanik, a potem czarne spodenki oraz błękitną bluzkę. Wysuszyłam włosy, które później rozczesałam. Wyszłam z łazienki, gdzie na łóżku siedział Loui. – Katie chodź do mnie.
-Jestem głodna- stwierdziłam i wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół, gdzie siedział Zayn. Malik pił colę i jadł tosty. – mogę?
-Jasne Katie- podsunął mi talerz pod nos, a ja zaczęłam pałaszować. Mulat podał mi także puszkę z oranżadą, za co mu podziękowałam. Po śniadaniu pozmywałam i poszłam do mojego i Lou pokoju, żeby się spakować. Kiedy przekroczyłam próg, Tomlinson dalej leżał na łóżku i nad czymś zawzięcie myślał. Spakowałam torbę, a później położyłam się obok. Nie zauważył mnie, dlatego trąciłam go lekko łokciem w żebra.
-Długo tak leżysz?
-Nie, nad czym myślisz?- uśmiechnął się, a potem przyciągnął moją głowę do swojej klatki piersiowej. Pocałował w czubek głowy.
-Gdzie chcesz mieszkać?- zdziwiło mnie to pytanie.
-W Los Angeles.
-To raczej nie będzie możliwe jak okradniemy Bragę.
-To zmieniam zdanie, chcę mieszkać tam gdzie ty- zaśmiał sie pod nosem. – gdzie ty chcesz mieszkać?
-Myślałem o Hawajach albo Rio de Janeiro. Wybierz ty- wstałam i usiadłam na nim okrakiem. Łokcie oparłam o jego tors i podparłam dłońmi brodę.
-Może Rio?
-Wiedziałem, że wybierzesz to miejsce- pochyliłam się i pocałowałam go, po czym położyłam głowę na jego klatce piersiowej uważnie nasłuchując bicia jego serduszka. Po 15 minutach do naszego pokoju wpadł Liam mówiąc, że jedziemy na lotnisko. Loui wziął nasze torby i zeszliśmy na dół. Wpakowaliśmy wszystko do bagażnika i pojechaliśmy na lotnisko. Przeszliśmy odprawę i siedzieliśmy już w samolocie. Słuchaliśmy z Tomlinsonem piosenek przez słuchawki i przytulaliśmy się.  
***
Po wylądowaniu pojechaliśmy do domu mojego kuzyna. Się Geo ucieszy. Droga zajęła nam 25 minut. Weszliśmy- a właściwie to oni szli za mną- bez pukania. W salonie siedział Geo, Justine i Vicky. Ich wzrok automatycznie padł na mnie.
-Czego ty znowu chcesz?- warknął mój kuzyn.
-Zayn kto to?- odwróciłem się w stronę Katie, która dokładnie przyglądała się Geo i dziewczynom. Oczy blondyna się zaświeciły, a wyraz twarzy złagodniał. Louis za to był lekko wkurwiony. Justine patrzyła na nią z zazdrością, a Vicky uśmiechnęła się przyjaźnie.
-To mój kuzyn Geo, kuzynka Vicky i Justine- przedstawiłem ich- a to Katie- Tomlinson zarzucił jej ramie na barki i pocałował. Później popatrzył na Geo. Nie dziwie mu się, Katie to bardzo ładna dziewczyna i zajebiście seksowna, chce pokazać światu, że jest jego.  Vexy ziewnęła, a Lou spojrzał na Vicky.
-Jasne- powiedziała blondynka. Czy oni czytają sobie w myślach?! Jak to możliwe i dlaczego ja tak nie potrafię!? Tommo uśmiechnął się przyjaźnie, a potem wziął Kat na ręce i poszedł na schody. Wszedł do góry, a chwile później usłyszeliśmy trzask. – co tym razem?
-Nic- odrzekła Nikki, spojrzałem na nią pytająco, na co uniosła brwi. Aaaa już wiem o co jej biega. Ey my też potrafimy sobie czytać w myślach. Ale czad! –zostaniemy tutaj jakieś dwa, trzy dni. Potrzebujemy szybkich wozów- spojrzała flirciarsko na Geo, który tylko się zadziornie uśmiechnął.
-Wyścig jest o 22 jak zawsze zresztą. Co ty kombinujesz Malik?- zwrócił się do mnie.
-Masz tu jakieś wozy? Potrzebujemy – zamyśliła się na chwilę i spojrzała w okno- 4 szybkie wozy…
-Bardzo szybkie –dodał Liam.  Geo zaczął się zastanawiać nad czymś, czego w ogóle nie powinien robić, bo jest durny. On nie myśli, a jak już próbuje to zajmuje mu to dużo czasu i zawsze coś spierdoli. 
-Mam cztery wozy, ale nie wiem czy z nich coś wyciśniecie- wzruszyła ramionami moja kuzynka. Później zaprowadziła nas do garażu.
-Jaja sobie robisz?! Jak my się mamy tym ścigać!? –zacząłem się drzeć. – Vicky wiesz, że cie kocham, ale to przegięcie. Pożyczcie swoje wozy.
-Bierzecie te, albo spadajcie!- krzyknął Geo. Staliśmy teraz naprzeciwko siebie i zabijaliśmy się wzrokiem. Nikki odciągnęła mnie od niego.
-Damy rade je podrasować, ale potrzebujemy pomocy. Gdzie tu jest jakiś DOBRY warsztat- dobry czyli z zajebistymi częściami. Vicky wytłumaczyła, że to zajmie kilka dni, żeby dowieść tu części. Czyli jednym słowem mamy przejebane.

***
‘Chłopcy będą chłopcami w pogoni za nagrodami
Walczącymi za idealnymi dziesiątkami
Ty jesteś wszystkim co chcę
Piękniejsza niż one wszystkie
Dziewczyno zajmij miejsce tuż obok mnie
Jesteś wszystkim, czego będę kiedykolwiek potrzebować
Obiecaj mi, że nic nie zmienisz
Nic nie zmienisz’

Katie leżała wtulona we mnie i odpoczywała, ale oszołomy zaczęli drzeć mordy. Próbowała wstać, ale jej nie pozwoliłem. Nie musi tam przecież iść, poradzą sobie bez niej. Wiem, że jest ciekawa, ale wolę, żeby leżała tutaj ze mną.
-Loui no- mruknęła niezadowolona- chodź- westchnąłem głęboko i poszliśmy do nich na dół. W salonie ich nie było, a krzyki dobiegały z garażu, dlatego tam właśnie poszliśmy.
-Żartujesz sobie!? Czekać 5dni na jakieś zjebane części?! Jakbyś nie mógł swojej jebanej dumy wsadzić do kieszeni!- wrzeszczał Malik po swoim kuzynie. Katie spojrzała kątem oka na mnie, a potem złapała za moją rękę.
-Zamknij się! Ciesz się, że w ogóle pozwoliłem was tu mieszkać!
-Robisz mi wielką łaskę?! Pierdol się nie musimy tu mieszkać! – brunetka mocniej ścisnęła moją dłoń. Zayn odwrócił się na pięcie, a potem spojrzał wkurzony po wszystkich oprócz Vexy, bo do niej się lekko uśmiechnął.
-Jak zawsze!- prychnął pod nosem Geo- uciekasz jak sobie nie radzisz!- Malik zacisnął dłonie w pięści i się na niego rzucił. Zaczęli się okładać.
-Loui- powiedziała cicho Katie, dlatego na nią spojrzałem. Wskazała wzrokiem na mulata. Wywróciłem oczami i odciągnąłem go od blondyna.
-Spadam stąd- mruknął.- nie będę mieszkał z tym ciulem- już miał wychodzić, ale brunetka złapała go za ramię.
-My też. Możemy iść do moich przyjaciół- tak też zrobiliśmy. Pozbieraliśmy klamoty, które godzinę temu przynieśliśmy i poszliśmy do willi, w której mieszkała Kat ostatnim razem. Drzwi otworzył jakiś chłopak, który od razu przytulił Katie.- cześć Sc
ott, pomieszkamy tu kilka dni okay?- zatrzepotała rzęsami, na co on uśmiechnął się szerzej.
-Pewnie mała, wchodźcie- otworzył szerzej drzwi i weszliśmy do środka. W salonie siedziało dużo ludzi, a kiedy nas zobaczyli od razu wstali i zaczęli witać się z Katie. – potrzebujesz czegoś jeszcze?
-Szybkich wozów- dodała Nikol.
-Skoro blondyneczko- uśmiechnął się do Nikki, która lekko poróżowiała- chcesz naprawdę szybkich aut, my ich nie mamy, ale ma je Will, możecie się dzisiaj z nim i jego ziomkami ścigać. Damy wam nasze wozy i pomogę je podrasować- Nikol słuchała go jak zaczarowana. Była zadowolona i troche purpurowa. Czy ona się go wstydzi?! Nikki Swan jest zawstydzona jakimś gościem! No nieźle. Poszliśmy zanieść torby do pokoi, a później Scott zaprowadził nas do garażu. Wskazał cztery wozy, bo tyle potrzebowaliśmy, którymi mieliśmy się zająć. Jedno miał podrasować Liam, drugie Zayn, trzecie Nikki ze Scottem, a czwarte Katie razem ze mną. Wyścig jest za 6godzin. Całe południe spędziliśmy nad pracą, z małą przerwą, bo podczas niej jechałem z Katie do jakiegoś Nialla. Chłopak mieszkał w olbrzymiej willi, czyli że jest dziany jak cholera. Drzwi otworzył nam jakiś blondyn.
-Niall potrzebujemy butli z podtlenkiem azotu.
-Cześć Katie, też miło cie widzieć- powiedział z sarkazmem, a później ją przytulił. Za dużo gości to robi. – chodźcie – wskazał głową, abyśmy poszli za nim. Po chwili staliśmy w garażu, gdzie było pełno odjechanych wozów. Podał Kat osiem butli, a potem spojrzał na mnie. Posłałem mu złowrogie spojrzenie. – to jest Louis?
-Tak- pokiwała pionowo głową uśmiechając się do mnie. – dziękuję Nialler- przytuliła go co odwzajemnił. Potem blondyn pomógł nam zanieść osiem sztuk podtlenku azotu w butlach do wozu. Wsiedliśmy następnie do samochodu i pojechaliśmy do domu. Droga minęła nam szybko, a po przekroczeniu progu garażu wzięliśmy się do roboty. Skończyliśmy, a potem pojechaliśmy za Scottem na miejsce wyścigu. Wszędzie było pełno małolatów i półnagich lasek, które dokładnie lustrowały mnie, Malika i Liama no i Scotta. Zarzuciłem ramię na barki Katie i przyciągnąłem do siebie. – Loui- mruknęła dlatego zatrzymałem się i popatrzyłem na nią. – a co jeśli nam się nie uda i Braga… no wiesz… któreś z nas- przejechała palcem wskazującym po szyi.
-Nawet tak nie gadaj- warknąłem- nie chcę żeby coś tobie i reszcie się stało rozumiesz?- pokiwała głową- a teraz się uśmiechnij- lekko uniosła kąciki ust ku górze. Pochyliłem się i musnąłem jej wargi.
-No Scott kim są te śliczne panie?- przez tłum przedostał się do nas jakiś osiłek z ekipą. Miał blond włosy i zachowywał się jak złamas. Patrzył na Katie po czym oblizał wargi, które następnie przygryzł.
-Te śliczne panie i oczywiście ci panowie chcą się z tobą ścigać, a stawką są wozy- zaniósł się niepohamowanym śmiechem. – panie, panowie – zwrócił się do nas- to właśnie Will.
-A ten aniołek to…?- wskazał na James.
-Ten aniołek jest zajęty- warknąłem, a on się tylko chytrze uśmiechnął. – ścigamy się czy będziesz tylko ją rozbierał wzrokiem?- zaśmiał się. Gościu myślisz, że ja cie nie rozgryzę!? Śmieszny jesteś, jeszcze jakiś czas temu byłem taki sam… no prawie… ja jestem przystojniejszy, laski wolą mnie i oczywiście jestem królem wyścigów.
-Pokaż na co cie stać Tomlinson- no czyli wie kim jestem i jest świadom porażki. – skoro chcecie MOJE wozy ja też coś chcę jeśli przegracie- czułem jak mięśnie mi się napinają- aniołek spędzi ze mną noc- Katie zadrżała. Spojrzałem na nią. Zagryzała wargę i spuściła głowę.
-Zapomnij!- wyśmiałem go. Chyba śni, że założę się o Katie. Wiem, że wygram, ale ona nie jest rzeczą.
-Trudno fajnie, że…
-Zgoda- wszyscy spojrzeliśmy na Vexy, która zaciskała dłonie w pięści. – jeśli my wygramy dostajemy wozy, a jak wygrasz ty… spędzę z tobą noc.
-Nie!- warknąłem.
-Loui to jedyny sposób, żeby się zgodził.
-Piękna i mądra- powiedział z zachwytem.- to jak Tommo?- znowu popatrzyłem na Katie, która zachęcająco pokiwała głową.
-Niech będzie- podaliśmy sobie dłonie, a następnie ustaliliśmy kto pojedzie pierwszy. Wypadło na Nikol, potem Zayn, Katie i ja. Nikki zajechała białym Mitsubishi Lancer Evolution klik na linię startu, a zarazem mety. Chwilę potem wysiadła, żeby wysłuchać jak przebiega trasa.

-Każdy wykonuje jedno okrążenie. Jedziecie przez dwa skrzyżowania, później naokoło parku, przez rynek i koniec. Nie dajcie się złapać, a będzie wszystko idealnie- przytaknęliśmy, a blondynka wsiadła do wozu. Miała ścigać się z jakimś gościem. Przed samochody wyszła latynoska ubrana w kusy biały top, przykrótkie szorty no i buty na obcasie. Karmelowe włosy opadały jej kaskadami na ramiona i plecy. Uniosła ramiona w górę, a potem opuściła dając znać, że wyścig się już rozpoczął. Swan już na samym początku osiągnęła prowadzenie. Kiedy zniknęli nam z pola widzenia, na start zajechał Malik. Po niespełna 10 minutach Nikki pierwsza przekroczyła metę, a Zayn wystartował. Szczerze to się o nich nie martwię, bo to do mnie należy najważniejsza cześć. Jak przegram Katie pójdzie to tego skurwiela, ale ja nigdy nie przegrywam. Więc nie ma się co martwić. Vexy zajechała na start. Malik tak jak jego przeciwnik na równi przekroczyli metę. Widać, że grają ostro co wnioskuję po wozie mojego przyjaciela. Cały poobijany, a był piękny. James jak zwykle wystartowała z dęba, a później było już tylko widać dym.
-Stary – poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłem się i widzę O’ Connera- nie ma się co łamać- prychnąłem pod nosem- no bo jak tylko przegrasz to on – tu wskazał na blondyna- będzie miał na noc twoją dziewczynę- podkreślił słowa: miał na noc twoją dziewczynę, a ja zacisnąłem tylko mocniej dłonie w pięści i mordowałem wzrokiem Willa. Otóż nie będzie miał jej na noc, na dzień, nawet na sekundę, bo Katie jest tylko moja! Wsiadłem do samochodu i podjechałem na start, chwilę potem już ruszyłem, bo James ukończyła wyścig. W błyskawicznym tempie zmieniałem biegi. Na ogonie siedział mi ten cały Will. Nie pozwoliłem mu siebie wyprzedzić, dlatego zaczął uderzać w mój wóz od tyłu, a przecież to nie po bożemu. Na zakrętach wykonywałem drift. Przejechałem przez skrzyżowania, następnie okrążyłem park i przemknąłem 180km/h przez rynek, na którym zaczęły gonić nas psy. Zaciągnąłem ręczny i jechałem teraz tyłem. Uśmiechnąłem się triumfalnie to tego oszołoma, a potem pokazałem mu środkowy palec. Znów jechałem normalnie. Wcisnąłem guziczki na kierownicy co dodało mocy mojej maszynie. Wygrałem, zatoczyłem kółko i wysiadłem tylko po to powiedzieć przyjaciołom, że za nami jadą gliniarze i że spadamy. Harry, Izzy, Scott i Liam wsiedli do nowych furek, a my do starych i wróciliśmy do domu. Ta ten dzień należy jak najbardziej do udanych. Wygraliśmy, a Kat nie musi być teraz z jakimś oblechem. Od razu po przekroczeniu progu domu, Katie poszła do góry. Zabrałem z lodówki dwie puszki coli i ruszyłem za nią. Nie było jej w pokoju przez co wnioskuję, że jest w łazience. Po cichu weszłam do tego pomieszczenia i zabrałem jej ubrania po czym wróciłem i położyłem się na wielkim łóżku zakładając ręce pod głowę.
-No to chyba kpina- krzyknęła niezadowolona po jakiś dwudziestu pięciu minutach. Zacząłem śmiać się pod nosem- Loui oddawać moje ubrania!

-Czemu od razu wnioskujesz, że to ja je zabrałem?- drzwi się uchyliły, a do mnie wyszła brunetka owinięta tylko w sam ręcznik. – tak wyglądasz o wiele lepiej- uśmiechnąłem się, a ona podparła się ręką o biodro, a palcem wskazującym pukała się w czoło. Podeszła do łóżka, a ja wykorzystałem chwilę i pociągnąłem ją na siebie. Oparła łokcie o moją klatę, a dłońmi przytrzymywała brodę. Patrzyła mi się w oczy i lekko uśmiechała- Kat co jakbym przegrał ten wyścig?- zmarszczyłem brwi.
-To bym już nigdy się do ciebie nie odezwała i wróciłabym do domu- zmarszczyła nosek. – pytanie jak ty byś się czuł, gdyby Will wygrał- mięśnie mi się napięły, a tętno przyśpieszyło.
-Na pewno byś do niego nie szła- zapewniłem- jesteś moim aniołkiem i nawet przez sekundę nie pozwoliłbym mu cie mieć, a wiesz czemu?- pokiwała przecząco głową- bo jesteś moim całym światem- uśmiechnęła się szerzej, a potem naparła swoimi wargami na moje. Oddawałem każdy z jej pocałunków. To będzie naprawdę ciekawa noc. 
________________________________
Dziękuję serdecznie tym osobą, które komentują, bo to dzięki wam mam jeszcze ochotę pisać. Uwielbiam was!! Dziś bez pytań, bo zaraz ide spać xd
Buźka miśki ;**