***
‘Mamy gdzie iść, lecz świat rusza
się powoli
Urodziłem się by wieść najlepsze życie.
Zmierzam po wszystko i tak, nie jestem tu by upaść.
Czy to dobre czy złe jestem gotowy bawić się przez resztę mojego życia.’
Urodziłem się by wieść najlepsze życie.
Zmierzam po wszystko i tak, nie jestem tu by upaść.
Czy to dobre czy złe jestem gotowy bawić się przez resztę mojego życia.’
Obudził mnie zimny powiew powietrza.
Letni wiaterek delikatnie muskał moje odsłonięte stopy. Niechętnie otworzyłam
oczy, by dostrzec przede mną stojącą postać Zayna. Mulat głupkowato się
uśmiechnął. Szybko podwinęłam nogi i szczelniej okryłam się kołdrą.
-Mamy gościa- mruknął niezadowolony- twój
stary znajomy- zmarszczyłam brwi. Mam dużo znajomych, a on mógłby mówić
jaśniej- wysoki, opalony mięśniak, łysy, dużo tatuaży…- zaczął wymieniać- no
Katie wykaż chodź troche zaangażowania w kalamburach.
-Zayn skończ pierdolić- mruknął przez sen
Louis, który przytulił się do mojego brzucha. Chłopak wywrócił oczami.
-Hobbs przyjechał i chce gadać z nami
wszystkimi. Łaskawie ruszcie dupska, bo jeszcze nie mamy kasy, a ty- wskazał na
Tomlinsona- jeszcze ‘królem’- zrobił cudzysłów w powietrzu- nie jesteś –
wyszedł zamykając drzwi.
-O co mu chodził z tym królem?- zaśmiałam
się pod nosem przeczesując dłonią włosy Lou.
-Nie wiem- ziewnął i jeszcze mocniej mnie
objął. Jak mi się nie chce wstawać. Jeśli leniuchowanie z Louisem to grzech to
mogę grzeszyć do końca życia. Jestem po prostu najszczęśliwszą dziewczyną na
świecie, bo mam najlepszego chłopaka no i oczywiście przyjaciół. No ale trzeba
iść na dół zobaczyć czego chce Luke. Próbowałam się wyswobodzić, ale Tommo mi
nie pozwalał się ruszyć. Wierciłam się i wierciłam, ale on nie popuszczał- Katie
– warknął- leż poradzą sobie.
-Loui –jęknęłam- jestem ciekawa.
-Ciekawość Kat to pierwszy stopień do
piekła- pacnął mnie w nos.
-I tak jedną nogą już tam jestem- zaśmiał
się, a potem złączył nasz usta w pocałunku. Po chwili jednak odepchnęłam go i
uciekłam do łazienki, zabierając po drodze ubrania. Wzięłam prysznic, a po nim
wytarłam się. Ubrałam bieliznę, a następnie krótkie jeansowe szorty i bluzę
Lou. Podsuszyłam włosy i je rozczesałam. Wyszłam z łazienki mijając się z
szatynem. Zbiegłam na dół po schodach i udałam się do kuchni, gdzie wszyscy
siedzieli. Zajęłam miejsce obok Liama na krześle.
-Witaj Katie- uśmiechnął się policjant.
Zmarszczyłam brwi. Czy on udaje, że się cieszy na mój widok, czy może
faktycznie mnie polubił? Nieważne.
-Hej Hobbs- odpowiedziałam niepewnie.
Malik postawił przede mną talerz z tostami oraz sok pomarańczowy, za co
podziękowałam mu uśmiechem. Puścił mi oczko, a potem wyszedł na taras. Mulat
wyjął z paczki papierosa i włożył go do ust następnie odpalając. Zaciągnął się,
a potem wypuścił biały dym.
-… dlatego radzę wam trzymać się planu.
Rozumiemy się?
-Siema ludzie- Tomlinson cmoknął mnie w
usta, a potem usiadł na moich kolanach. – jak ty to robisz, że wyglądasz lepiej
w moich ubraniach?- zachichotałam pod nosem. Federalny odchrząknął głośno.
-Tomlinson jak sądzę ty jesteś tu szefem,
więc cie ostrzegam jeden przekręt, a pójdziesz siedzieć- nie pozwolę mu wsadzić
Lou do więzienia!
-Czekaj żebyśmy się zrozumieli…-
powiedział przez śmiech- my działamy według własnych reguł. Nie wpieprzaj się w
to, jeśli chcesz dostać Bragę jarzysz gliniarzu?- Luke uderzył dłońmi w blat i
wstał mierząc mojego chłopaka piorunującym spojrzeniem. Tommo nie pozostawał mu
dłużny.
-Nie kombinuj młody –wskazał na niego
palcem- jeśli dacie mi Bragę to macie uniewinnienia.
-Jak chcesz go dostać, to się od nas
odpierdol i pozwól działać- warknął wstając z moich kolan. Zmierzał w stronę
Malika, który nadal zatruwał swoje płuca.
-Kiedy zamierzacie działać?- szatyn
zatrzymał się, ale nie odwrócił się w stronę policjanta.
-Za niedługo, nie poganiaj i nie krytykuj
naszych metod- wyszedł na taras. Gliniarz przeniósł swój wzrok teraz na mnie.
-Nie denerwuj go-mruknęłam
niezadowolona.- i doceń, bo przystał na twoje warunki- wywrócił oczami, a potem
skierował się w stronę wyjścia. Westchnęłam i zabrałam się za zjadanie
śniadania. Po posiłku odstawiłam brudne naczynia do zmywarki i wyszłam do
chłopków. Kiedy przekroczyłam próg ich wzrok padł na mnie i zaprzestali
rozmowy. Troche mnie to zdziwiło, dlatego niepewnie podeszłam do Tomlinsona,
który opierał się o werandę. Wspięłam się na nią i usiadłam. Malik spojrzał na
niebieskookiego, a potem na mnie, po czym wszedł do środka. – stało się coś?
-Nie, a co niby miałoby się stać?-
powiedział przez lekki śmiech, a potem podszedł do mnie. Oparł dłonie o moje
uda po czym je rozszerzył i bardziej zbliżył się do moich warg. Wpił się
łapczywie w moje usta, a nasze języki z czasem zaczęły współpracować.
Oderwaliśmy się na chwilę, aby zaczerpnąć powietrza, a on oparł swoje czoło o
moje. Nasze nosy się stykały- wiesz, że cie kocham?
-Serio?!- zdziwiłam się- myślałam, że
tylko ja cie kocham, ale to bez znaczenia, bo…- przerwał mi buziakiem. Czułam
jak się uśmiecha…
***
Cały nasz plan pozostaje bez
najmniejszych zmian. Tak jak ustalaliśmy, okradamy Bragę, a potem spadamy do
Rio de Janeiro, a Hobbs może nas cmoknąć. Zresztą i tak musi nam dać te
uniewinnienia, bo pomożemy mu udupić Bragę. Będziemy mogli bez przeszkód
mieszkać w L.A. jednak Rio to nasze zabezpieczenie jakby coś mu się odmieniło.
Za chwilę pojedziemy obczaić wszystkie zabezpieczenia jego kryjówki. Dokończyłem
pić kawę, a potem pojechaliśmy w siedmiu pod wspomniane miejsce. Budynek był
wielki.
-Ktoś tam musi wejść – zaczął Liam, a
wszyscy spojrzeliśmy na Katie i Louisa.
-Nie ma opcji – pokręcił z dezaprobatą
głową.
-Nikogo innego tam nie wpuszczą Lou, ja
muszę- cmoknęła go w policzek, a potem ruszyła w stronę wejścia, zabrawszy
wcześniej od Liama jakąś kamerkę. Wsiedliśmy do wozu i Payne włączył obraz.
Widzieliśmy wszystko na co Kat nam pozwoliła. Szła przez korytarz kiedy jakiś
facet ją zaczepił. Kątem oka widziałem jak Louis się spina. – Braga- brunetka
spuściła głowę, ale chwilę później on uniósł ją za brodę.
-Vexy, mała gdzie się podziewałaś?
-J- ja- a miałam kłopoty- skłamała- muszę
już iść- próbowała wrócić, ale szarpnął ją za nadgarstek, na co syknęła z bólu.
-Słoneczko ty moje już mi nie uciekniesz-
uśmiechnął się chytrze. Zgaduje, że Katie była teraz podenerwowana. Tomlinson zaciskał
natomiast dłonie na siedzeniu. – znowu będziesz dla mnie pracować…
-Nie chcę- mruknęła, a my usłyszeliśmy
tylko trzask drzwi.
***
Nikt nie będzie jej mówić co ma robić! A
zwłaszcza taki stary zboczeniec! Wyszedłem z auta trzaskając drzwiami i
ruszyłem w stronę wejścia. Szybko znalazłem drogę do miejsca, gdzie była Katie
i ten cały Braga. Facet zaciskał dłoń na jej nadgarstku.
-Kat- ich wzrok automatycznie powędrował
na mnie- chodź wracamy do domu.
-Katie kto to?- zwrócił sie do brunetki,
która przerażona swój wzrok utkwiła na mojej klatce piersiowej. – zadałem ci
pytanie!- wrzasnął, na co ona pisnęła.
-To moja dziewczyna, więc łaskawie ją
puść- warknąłem, a on się zaśmiał.
-Skarbie, a co z Kai’ em? Znudził ci się?
-Odpierdol się od niej- powoli traciłem
cierpliwość. Zacisnąłem dłonie w pięści i zrobiłem kilka kroków na przód. –
przeliterować!?
-Słuchaj smarkaczu…- nie dokończył,
ponieważ przywaliłem mu. Katie znalazła się w moich ramionach. Zarzuciłem ramię
na jej barki i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. James trzęsła się jak
galareta.
-Ey mała – niepewnie uniosła na mnie
oczy- on ci nic nie zrobi okay?- przytaknęła, a potem wsiedliśmy do wozu i
pojechaliśmy do domu.
***
„Jeśli się nie zabijemy
Będziemy przywódcami zepsutej generacji
Jeśli nie oszukamy się
Czy uwierzą nam, jeśli powiemy im dlaczego
zabrnęliśmy za daleko?
Brnęliśmy za daleko
Czy goniliśmy królika w krainie czarów?
Tracimy sto wspaniałości
ale oni zrozumieją
To wszystko, by czuwać na długo”
Będziemy przywódcami zepsutej generacji
Jeśli nie oszukamy się
Czy uwierzą nam, jeśli powiemy im dlaczego
zabrnęliśmy za daleko?
Brnęliśmy za daleko
Czy goniliśmy królika w krainie czarów?
Tracimy sto wspaniałości
ale oni zrozumieją
To wszystko, by czuwać na długo”
To dzisiaj. Tego dnia okradniemy Bragę i raz na zawsze
skończymy ze statusem tych złych. Będziemy żyć bez przekrętów, z czystym kontem
i w nowym mieście, gdzie nikt nas nie zna. Cholernie się boję, że coś nam nie
wyjdzie i będziemy żałować tego skoku. Arturo dobrze wie, że chcemy go okraść, dlatego
zabezpieczył swoje pieniądze na komisariacie. To chore, że Louis i Zayn są aż
tak bardzo zdeterminowani co do tego. Za wszelką cenę chcę kasy i życia jak
lordowie. Do współpracy zaprosili też Scotta.
W salonie siedział Luke i słuchał naszego planu, który
objaśniał mu Liam. Policjantowi zaimponowała cała akcja.
-O której macie zamiar działać?- Louis spojrzał na zegarek,
a potem cmoknął mnie przelotnie w usta.
-Za jakieś pół godziny- wzruszył ramionami, a potem wstał z
moich kolan i poszedł do góry, prawdopodobnie się ubrać, bo dopiero co
wstaliśmy, a on paradował w samych gaciach, w ikonki Batmana. Czasami sama się
dziwie skąd on bierze bokserki w takie motywy.
-Dobra- umięśniony mężczyzna wstał i wyszedł, a Malik z
Liamem poszedł jeszcze sprawdzić wozy. Siostry Swan podobnie jak Loui też
ruszyły się ubrać. Nie czekając dłużej ruszyłam za chłopakami do garażu. Obaj
pochylali się nad maskami czarnych BMW.
-Co jeśli się nie uda?- zapytałam wprost, a dwaj przyjaciele
spojrzeli na mnie ze zmarszczonymi brwiami.- jak ktoś zginie? Braga jest
brutalny- jęknęłam. Naprawdę kocham ich. Są dla mnie jak rodzina i nie wiem, co
bym zrobiła, kiedy któremuś coś się stało. Zayn i Liam są jak bracia, a Izzy i
Nikki to moje siostry, Louisa kocham całym sercem. Ja nie chcę tracić tych
osób.
-Ey Katie- Malik powoli zaczął podchodzić bliżej mnie.- po
pierwsze nie panikuj, bo kiedy to robisz, gadasz stanowczo za szybko, jak
wariatka. –zaśmiałam się pod nosem.- po drugie nasz plan przewiduje wszystko, a
po trzecie nie zapeszaj – schował mnie w swoich silnych ramionach i przytulił,
dodając otuchy.
***
Plan był prosty. Nie szło dostać się tam
kulturalnie, dlatego Hobbs zrobił nam drzwi w ścianie za pomocą swojego Navistara
MXT klik.
To naprawdę dobre auto, kiedyś może kupię takie swojemu synowi, o ile przeżyję.
Po wjechaniu do środka hiszpańscy policjanci zaczęli do nas strzelać, ale Luke
i jakaś Riley nas osłaniali. Zapięliśmy z Malikiem tytanowe łańcuchy do sejfu,
a potem wsiedliśmy do wozów i ruszyliśmy. Skurwiały sejf nie chciał się ruszyć,
a my dodawaliśmy coraz więcej gazu. Opony zaczynały się jarać, co skutkowało
smrodem i dymem dookoła nas. Po kilku próbach w końcu puścił. Wyjechaliśmy z
budynku i po skręceniu w lewo wjechaliśmy na drogę. Kilkutonowy sześcian
rozdupiał wszystko na swojej drodze. W pościg za nami ruszyli chyba wszyscy
gliniarze w Hiszpanii. Strzelali do nas, zniszczyli nam wozy, ale nie
zamierzaliśmy się poddać. Szczerze to mam Bragę w dupie, dla nas liczy się
szmal. Za pomocą łoki toki Izzy podawała nam zalecenia dalszej drogi.
-Za dwie przecznice, w prawo- tak też zrobiliśmy. – wszystko
zgodnie z planem, ściga was każdy przekupiony gliniarz Bragi- no i prawidłowo.
– kilometr, a potem w lewo.
-Nie da rady młoda!- wrzasnął Malik do przenośnego radia.-
kolczatka- pierdolone gnoje.
-W prawo Malik!- obaj skręciliśmy w prawo, a sejf rozjebał
radiowóz.
-Yeah! – wydarł się mulat. Następnie nasz ładunek przyjebał
w bank i doszczętnie go zniszczył.
-Rozjebaliście bank!?
-Izzy duzi chłopcy prowadzą- oburzył się mój przyjaciel. – jadą
na nas Tommo.
-Uliczka na lewo- zasugerowała nasza blond nawigacja. – z
południa jedzie za wami cała kawalkada.
-Po zewnętrznej – mulat przytaknął, a potem zjechałem na
sąsiedni pas, który oddzielony był od drugiego przez skalne słupki, latarnie,
ławki oraz drzewa. Sejf rozwalał wszystko na swojej drodze i zablokował kilka
radiowozów. Zrobiliśmy totalną rozróbę w Hiszpanii, normalnie zajebiście.
Gliniarze zaczęli do nas strzelać, co spowodowało, że rozbili nam tylnie szyby.
Bez przesady te wozy nie kosztowały 2 dolary! Malik zaczął gwałtownie skręcać,
a nasz ładunek spychał z drogi policyjne wozy. Yeah! Postanowiłem zastosować tą
samą taktykę. Popatrzyłem na Zayna, który tylko z uśmiechem pokiwał pionowo
głową. W lusterku wstecznym zobaczyłem jak Liam i Scott w radiowozach zaczęli
nam pomagać. Uderzali w policjantów, którzy tracili panowanie nad swoimi autami
i wjeżdżali w drzewa, latarnie lub inne budynki.- dzięki chłopaki.
-Czysta przyjemność- odpowiedział Scott.
-Macie 10 sekund przewagi, nie zjebcie tego- wywróciłem
oczami, na słowa Belli. Że niby my mamy coś zjebać, tak? Heh, śmieszna jesteś
dziewczynko. Wjechaliśmy pod most i właśnie teraz zaczęliśmy realizować nasz
własny plan. W starej ciężarówce jechały Katie i Nikki, a prowadził ją Hazz.
Zamieniliśmy sejfy i jechaliśmy dalej. Wjechaliśmy na drogę, która oddzielała
dwa brzegi rzeki.
-Za dużo ich- powiedział Malik. Wiedzieliśmy, że Hobbs ma
nas na podsłuchu, musieliśmy udawać.
-Odetnijcie sejf- Izzy zaczęła „panikować”.- i uciekajcie.
-Duzi chłopcy prowadzą Bella- warknął Zayn. Zahamowaliśmy i wykręciliśmy
w stronę, z której przyjechaliśmy. Zaczęliśmy grzać wozy, wcisnęliśmy guziki od
podtlenku azotu, aż w końcu ruszyliśmy z dęba. Już wiem, z czego Katie czerpie
tą przyjemność, bo to jest zajebiste. – yeah, teraz też tak umiem- pokiwałem
głową z politowaniem. Chcą nas zabić, a on cieszy się, z tego, że stanął dęba.
Jechaliśmy na nich, po drodze kasując kolejne wozy ludzi Bragi oraz radiowozy.
Tytanowe liny obcinały dachy samochodów. Strzelali do nas z karabinów
maszynowych, a chwilę później lądowali w wodzie. – kurwa!- wrzasnął, kiedy lina
łączące sejf z jego wozem pękła. Kilkutonowy sześcian pociągnął moje auto w
powietrze, ale na całe szczęście zdążyłem wyskoczyć. Moje czarne BMW wbiło się
maską w auto, w który jechał Braga. Wszystko się skończyło. Nikt nie zginął, co
świadczy o tym, że Katie niepotrzebnie panikowała.
-Stój!- odwróciłem się i zobaczyłem, że jakiś murzyn mierzy
do mnie z pistoletu. Chwilę później usłyszałem strzał.
-Myślałem, że nie masz pozwolenia.
-Bo nie mam- wzruszył ramionami mulat. Kilka metrów przed
nami zatrzymał się Hobbs i ta jego partnerka, co jej Katie nie lubi. Przed jego
nogi wyczołgał się Braga. Policjant wycelował i strzelił mu w brzuch.
-To za moich ludzi skurwielu- nawet na chwilę się nie
zatrzymał. – narozrabialiście.
-Chciałeś Bragę, to go dostałeś. Teraz nasze uniewinnienia.
-Sejf zostaje- uniosłem brwi na Riley. – możecie o nim
zapomnieć, a teraz spieprzać małolaty.
-Możesz mi naskoczyć- zaśmiałem się pod nosem na słowa
przyjaciela, a potem wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy.
***
Siedzieliśmy w salonie w ósemkę i
dzieliliśmy pieniądze. W sumie wyszło po 256 623 486 dolarów na
głowę. Bardzo się cieszę, że nikomu nic się nie stało.
-To co teraz będzie?- zapytała Katie.
-My zwiedzimy troche świata- Malik objął
moją siostrę ramieniem, a ta uśmiechnęła się lekko i oparła głowę o jego tors.
-My z Katie kupiliśmy już dom w Rio.
-Jest dość duży, także spokojnie
zmieścimy się w nim wszyscy- uśmiechnęła się lekko brunetka, całując lekko usta
Tomlinsona. Spojrzałam na swojego chłopaka, który sprawdzał coś na laptopie.
-To my zamieszkamy z wami- powiedział po
chwili- i otworzymy warsztat- przybił z Lou coś na miarę żółwika, ale to było
bardziej przekombinowane. Wymyślili to już w podstawówce.
-Harry?- Katie spojrzała na loczka z
nadzieją w oczach, a on z uśmiechem pokiwał pionowo głową.
-Tylko chce najpierw skoczyć do domu. A
ty Scott?
-Sie okaże – wszyscy ruszyliśmy do swoich
pokoi i zaczęliśmy się pakować, później pożegnaliśmy się z Nikki, Zaynem,
Scottem i Harrym, a sami wsiedliśmy do samolotu do Rio de Janeiro.
***
Około godziny 21 wylądowaliśmy.
Pojechaliśmy do naszego nowego domu. Louis przeszedł samego siebie, bo ta willa
jest ogromna. klik. Zaraz po przekroczeniu progu szatyn wziął mnie na ręce i wszedł
po schodach, otworzył jakieś drzwi i rzucił mnie na łóżko, gdzie zaczął
całować. Oddawałam każdy gest i pocałunek…
___________________________
Szczerze? To nawet lubie ten rozdział, ale to do was należy ostateczna ocena... bardzo sie cieszę, że wam sie podoba to opowiadanie i fajnie, że są też nowi czytelnicy. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jaki mam zaciesz, gdy czytam wasze komentarze. Nie chce mi sie zadawać pytań, dlatego też ich nie piszę, ale jeśli wy jesteście czegokolwiek ciekawi to walcie śmiało do zakładki ;p
Szczerze? To nawet lubie ten rozdział, ale to do was należy ostateczna ocena... bardzo sie cieszę, że wam sie podoba to opowiadanie i fajnie, że są też nowi czytelnicy. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jaki mam zaciesz, gdy czytam wasze komentarze. Nie chce mi sie zadawać pytań, dlatego też ich nie piszę, ale jeśli wy jesteście czegokolwiek ciekawi to walcie śmiało do zakładki ;p
Buźka miśki ;**
P.S. zapraszam na:
KOMENTARZ=MOTYWACJA=NOWY ROZDZIAŁ SZYBCIEJ