środa, 26 lutego 2014

27.



***
‘Moglibyśmy stworzyć Wszechświat właśnie tutaj,
Cały świat mógłby zniknąć,
Nieostrzeżenie, nieostrożnie.
Moglibyśmy stworzyć Wszechświat właśnie tutaj,
Świat mógłby zniknąć,
Ja tylko potrzebuję Cię blisko.’

Otworzyłam oczy, ale zaraz je zamknęłam. Zbyt ostre światło mnie oślepiło. Odliczyłam od dziecięciu do zera i znów uniosłam powieki. Oczy powoli zaczęły się przyzwyczajać. Uniosłam się na łokciach, ale poczułam ból. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, w którym właśnie się znajdowałam. Pokój był utrzymany w bieli, a łóżko było cholernie niewygodne. I najważniejsze nie było Louisa. Po chwili przyszedł do mnie jakiś mężczyzna w kitlu.
-Jak się czujesz?                                                                   
-E… do- dobrze. Co ja tu robię?- zapytałam dalej desperacko starając się odszukać postaci Tomlinsona.
-Miałaś wypadek. Zostaniesz jeszcze jakiś tydzień na obserwacji. Teraz zabiorę cie na badania, przykro mi też z powodu dziecka- zmarszczyłam brwi. O czym on gada?
-Jakiego dziecka?
-Byłaś w pierwszym miesiącu- otworzyłam szerzej oczy. Przecież nie miałam żadnych objawów. Nie wymiotowałam, ani okres mi się nie spóźniał. Może dlatego, że powinnam go dostać za jakiś tydzień? Kto to wie.
-Gdzie Louis?
-Ten chłopak, z którym jechałaś?- pokiwałam pionowo głową- powinien być na sali, jest strasznie poobijany i ma złamaną rękę.
-Chcę do niego iść.
-Po badaniach- głęboko westchnęłam, a później wsadził mnie na wózek inwalidzki. Bez przesady przecież nogi mam zdrowe! Poddali mnie serii badań i dopiero po 2 godzinach odwieźli do mojego pokoju. Chwilę później przyszła Nikki, Bella, Harry, Zayn, Liam, Cami i Kai. I co ja mam mu niby powiedzieć?
-Hej mała jak się czujesz?- Malik podszedł i pocałował mnie w czoło.
-Ja… - spuściłam głowę- Kai musimy pogadać.
-No okay- szatyn był troche zmieszany.- zostawicie nas?- pozostali przytaknęli i wyszli. Serce biło mi bardzo szybko. Sama się sobie dziwię, że mi nie wyskoczyło z klatki piersiowej. – więc…- przysiadł na krześle- o czym chcesz gadać?- zawiesiłam się, ale muszę mu powiedzieć. Nie mogę się bawić jego uczuciami, bo to nie fajne. Wzięłam głęboki oddech.
-Kai ja… nie… ja kocham kogoś innego.
-Czekaj, jak to kochasz kogoś innego? Jeszcze kilka dni temu mówiłaś, że kochasz mnie.
-Przepraszam, ale przez ten rok gdy myślałam, że nie żyjesz… ja kocham Louisa.
-Wiesz co Katie mam cie dość. Zastanów się czego ty chcesz, bo to chore bawić się ludźmi- już miał wyjść, ale złapałam go za rękę.
-Kai proszę cie tylko o jedną rzecz.
-Mam ci wybaczyć.
-Nie musisz jeśli nie chcesz. Chcę żebyś wrócił do domu, do mamy, bo ona cholernie za tobą tęskni-chłopak powrotem usiadł i lekko się uśmiechnął.
-Zgoda wrócę do San Diego, ale pod warunkiem, że będziesz mnie odwiedzać- zaśmiałam się pod nosem.
-Jasne, pamiętaj że zawsze ci pomogę jeśli będziesz czegoś potrzebował- Jordan pocałował mnie w czoło i wyszedł, a reszta wróciła. Nadal nie było z nimi Lou, martwię się o niego. Postanowiłam zapytać Nikki gdzie jest, bo ona na pewno wie. – Nikki gdzie Loui?
-Wyszedł- zmarszczyłam brwi- Kat ja nie wiem, gdzie poszedł. Wyszedł wczoraj i jeszcze nie wrócił- wyjęłam komórkę i napisałam do niego.
_______________________
Do: Lou <3
Gdzie jesteś? K
______________________
Od: Lou <3
Zaraz będę L
____________________
Minęło 10 minut. Wszyscy oprócz Harrego wyszli. Chłopak siedział na krześle i kłócił się ze mną.
-Ile razy mam powtarzać, że mój ojciec mieszka w Bakersfield!?- powoli traciłam do niego cierpliwość. No ileż można powtarzać jedno i to same zdanie!?
-Katie- przeniosłam swój wzrok na drzwi, w których stał Loui. Szatyn wyglądał jak wrak człowieka. Zwykle ułożone w nieład, miękkie włosy były oklapłe jakby od wody. Przemoczone ubrania. Zadrapania na twarzy i jeszcze ręka w gipsie. Szybkim krokiem podszedł do mojego łóżka i zabijał Harrego wzrokiem.
-No już ide – powiedział z oburzeniem Harreh, następnie wstał rzucił ‘trzymaj się Katie’ i wyszedł. Tommo usiadł na krześle mimo tego, że zrobiłam mu miejsce obok siebie. Zmarszczyłam brwi, ponieważ patrzył się na mnie tępo i nic nie mówił.
-Loui- mruknęłam niezadowolona. Nie lubię takich momentów, kiedy nic się nie mówi, a napięcie wisi w powietrzu.
-Ja… przepraszam- westchnął- znów cie skrzywdziłem i jeszcze… czemu mi nie powiedziałaś?- rozumiem jego wyrzuty, ale sama nie wiedziałam. Przecież powiedziałabym mu…  chyba… .
-Sama dziś się dowiedziałam- przesunęłam się jeszcze w bok i poklepałam miejsce obok siebie. Pokręcił przecząco głową- proszeee.
-Katie ni…
-Proszeee
-Ale…
-No proszeee- spuścił głowę i głęboko westchnął. Wstał i położył się obok mnie. Przyległam do niego ciałem, a on obiął mnie ramieniem. Takie chwile ciszy lubię. Kocham kiedy on jest blisko mnie, kiedy mnie przytula i całuje w czubek głowy. – gdzie byłeś?
-Musiałem coś załatwić. Nie zawracaj sobie tym swojej ślicznej główki.
-Po co do niego szedłeś?
-Do kogo?
-Nie rób ze mnie idiotki okay? Wiem, że byłeś u Brada, tylko po co?
-Grzebał przy wozie, mogłaś zginąć, co jest moją winą, bo niepotrzebnie się godziłem, żebyś ze mną jechała.
-Przestań, to nie twoja wina.
-Moja.
-Nie- z trudem odwróciłam się by spojrzeć mu w oczy. Na początku unikał mojego wzroku, ale później odpuścił- wbij sobie to do głowy, że to nie jest twoja wina. Nie mogłeś przewidzieć, że Brad majstrował przy aucie. – musnęłam jego usta, na co się troche uśmiechnął.     
***
Teraz będzie mi ją jeszcze trudniej zostawić, ale musze. Ona nie będzie więcej przeze mnie cierpieć. Już postanowiłem i zdania nie zmienię. Kiedy Katie zasnęła wstałem i pocałowałem ją w czoło, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, co wywołało uśmiech u mnie. Wyszedłem z sali i od razu wyjąłem telefon. Wybrałem kontakt Harrego.
(rozmowa, H- Harry, L- Louis)
H- no co tam?
L- bądź za 5 minut w tej kawiarni przy szpitalu.
H- no okay- rozłączyłem się i zjechałem windą na parter. Następnie poszedłem do kawiarni. Zająłem stolik, a chwilę później przyszła jakaś blondynka.
-Hey co ci podać?- zatrzepotała rzęsami i zaczęła flirtować.
-Dwie cole – odpowiedziałem bez uczucia. Chwilkę później jak strzała wpadł przez drzwi Harry był mokry od deszczu, który padał na zewnątrz. Usiadł naprzeciwko mnie i obczaił kelnerkę. Blondynka uśmiechnęła się figlarnie – Harry- warknąłem, a dziewczyna odeszła.
-No co?
-Zrobisz coś dla mnie?
-Zależy co- uśmiechnął się ukazując dwa dołeczki w policzkach.
-Zaopiekuj się Katie, bo ja wyjeżdżam.
-Czekaj, czekaj- uważnie się mu przyglądałem. Upiłem troche napoju- najpierw przez miesiąc ją szukasz jak wariat, jak już ją znalazłeś chcesz zostawić?!- zapytał zdziwiony.
-Mniej więcej tak.
-Po co?!- wrzasnął, a kilka dziewczyn z sąsiedniego stolika spojrzało na nas i zachichotało.
-Bo ona przeze mnie cierpi. Już drugi raz jest przeze mnie w szpitalu. Poroniła- dodałem ciszej.
-I co z tego!? Przecież ją kochasz.
-Tylko jej pilnuj, żeby nie robiła głupot okay!?- dokończyłem cole. Położyłem banknot na blacie stołu i wyszedłem. Powolnym krokiem ruszyłem w stronę domu należącego do kuzyna Malika. Droga zajęła mi jakieś pół godziny. Byłem cały mokry od tego cholernego deszczu, ale ta pogoda doskonale opisywała mój nastrój. Przekroczyłem próg domu i od razu wszyscy spojrzeli na mnie. Nikki odetchnęła jakby z ulgą- wyjeżdżamy- Zayn i Liam otworzyli szerzej oczy.
-Jaja sobie robisz!? Najpierw przez miesiąc jej szukasz, a teraz tak po prostu wyjeżdżasz!?- czemu on musi wszystko utrudniać i wytykać mi błędy. – Louis ogarnij się chyba ją kochasz nie!?
-Zamknij się Zayn!- wrzasnąłem- masz wybór, albo zostajesz, albo wracasz. Wybierajcie- rozłożyłem ręce i poszedłem do góry się spakować.
***
Każde z nas stał w ciszy i dokładnie oraz natarczywie mi się przyglądał. Zayn, a właściwie to jego oczy mówiły jedno: ‘gadaj do cholery co mu odjebało?!’. Zacisnęłam usta w wąską linijkę i ruszyłam w stronę schodów. Louis też mi kiedyś pomógł. Teraz czuję się mu dłużna. Wszystko zaczęło się mniej więcej tak:
Był 21 marca pierwszy dzień wiosny. Miałam wtedy 16lat, Bella 15, Louis, Zayn i Liam 17lat. Wszyscy mieliśmy iść na imprezę, ale Mick wysoki, umięśniony osiemnastoletni blondyn o zielonych oczach oraz wytatuowanym ciele chciał żeby poszła z nim do ‘El Diablo’, klubu, w którym pracowali jego przyjaciele. Louis nie pozwalał mi tam iść, ale uparłam się. Ubrałam krótkie czarne szorty oraz białą luźną koszulkę. Włosy związałam w dwa warkocze, pomalowałam się oraz psiknęłam ulubionymi perfumami. Około godziny 20 wyszłam z domu i poszłam w stronę klubu. Weszłam bezproblemowo, tak samo odnalazłam Micka. Przywitał mnie pocałunkiem. Bawiliśmy się świetnie, a Mick wlewał w siebie coraz to więcej alkoholu, sama też troche wypiłam, ale byłam przytomna i w pełni kontaktowałam. Blondyn natarczywie zaczął mnie całować.
-Chcę już wracać- jęknęłam, ale on sobie z tego nic nie robił. Przyparł mnie do ściany i zaczął obmacywać- Mick przestań!- odepchnęłam go.
-Zamknij się suko- łapczywie wpił się w moje wargi. Przyłożyłam mu kolanem w krocze i pędem ruszyłam do wyjścia. Jednak nie potrafiłam przedrzeć się przez tłum. Poczułam szarpnięcie za włosy, a później znów byłam molestowana. Kiedy go odepchnęłam, to uderzył mnie w twarz, a z moich oczu zaczęły spływać łzy. Uciekłam, a po drodze wykręciłam numer do Louisa, ponieważ miałam go na szybkim wybieraniu i tylko on nie traktował mnie z góry.
(rozmowa, L- Louis, N- Nikki)
L- co tam Nikki czujesz się już lepiej?- powiedziałam im, że źle się czuję i nie idę z nimi na melanż.
N- Lou pomóż mi proszę- dławiłam się własnymi łzami.
-Nikki gdzie jesteś?! Chcę się zabawić!- krzyczał za mną Mick.
L- gdzie jesteś!?
N- niedaleko El Diablo. Louis boje się go.
L- zaraz tam będę, a ty się gdzieś schowaj- rozłączył się, a ja wbiegłam do jakiegoś zaułka. Schowałam się za śmietnikiem.
-Nikki, mała gdzie jesteś?! Myślałem, że lubisz niegrzeczne zabawy?! – śmiał się jak chory psychicznie. Bałam się cholernie tego psychopaty. Szukał mnie i nawoływał, ale nie odzywałam się. – co ty tu kurwa robisz?!- wrzasnął wściekły.
-Tkniesz ją to cie zajebie- warknął. Po głosie rozpoznałam, że to Louis. Później usłyszałam odgłosy bójki, a po chwili ktoś przy mnie przykucnął, mój przyjaciel. Miał rozciętą wargę. Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Pierwszy raz widział mnie w takim stanie. Przytulił mnie mocno do swojej klatki piersiowej i gładził włosy. – Ey Nikki nie płacz, on ci już nic nie zrobi- wziął mnie na ręce i gdzieś niósł. Usadowił mnie na przednim siedzeniu auta.  Jechał do mojego domu. Po zaparkowaniu znów wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Ułożył na łóżku, a później gdzieś poszedł, by wrócić po chwili z kubkiem kakao. – on ci już nie zrobi krzywdy- przytuliłam się do niego.

-Nie mów im proszę.
-To nasza tajemnica, teraz się prześpij…
Już stanęłam na pierwszym stopniu marmurowych schodów, kiedy poczułam szarpnięcie za nadgarstek, a później stałam oko w oko z Zaynem.
-Gadaj czemu mu się tak nagle odmieniło- warknął przez zęby. Głęboko westchnęłam.
-On nie chce jej więcej krzywdzić- wyrwałam się z jego mocnego uścisku i poszłam się spakować. 
__________________________________
Nie bijcie za to!! xd Dziękuję wam za tyle komentarzy, wiem że niektórzy mają sapy o to, że wymagam tylu komentarzy, żeby pojawił sie next, ale zrozumcie, że ja mam też swoje obowiązki i jeszcze szkoła. Ci którzy rozumieją to powiem wam jedno KOCHAM WAS, a ci co nie są wyrozumiali to dla was mam takie podziękowanie: DUPCE TO I MAM WASZE ZDANIE W DUPIE. 
Jestem mile zaskoczona, że tak wiele osób to czyta. Nawet nie wiecie jaki mam zaciesz jak wchodzę i widzę 42 komentarze, dupce to że dwa są moje, ale te dwa anonimy mnie wkurwiły grr... 
OSTATNIO wzięłam udział w konkursie na współautorkę bloga z imaginami i tak sie stało, że się stało ty macie linka:
Pytania:
1. Katie w końcu powiedziała Kai' owi. Jak oceniacie jego reakcję?
2. Louis wyjeżdża, ale jak to przyjmie Katie?
3. Zayn, Liam i Bella dowiedzą sie o tym, że Katie była w ciąży? Louis im powie, Katie, Harry, czy może parę puści Nikki?
4. Harry powie Katie o obietnicy, którą złożył Tomlinsonowi?
5. Jak rozdział?
Możecie zadawać pytania bohaterom jeśli tylko macie na to ochotę. 
40 KOMENTARZY= JEDZIEMY DALEJ ;p
PRZEPRASZAM za to
Buźka miśki ;**
O a i głosujcie w ankiecie pliska xd  





niedziela, 16 lutego 2014

26.




***
‘Powiedz mi, na co teraz czekasz
Więc chodź zająć stanowisko i uczyń, żeby Twój głos zabrzmiał głośniej
Powiedz mi, na co teraz czekasz
Pozwól mi usłyszeć wszystkie krzyki’

Pochylałem się nad niewysoką brunetką, która siedziała na masce mojego samochodu i ją całowałem. Obiecała, że dzisiaj powie mu, że z nimi koniec i dobrze. Obok mojego wozu stały jeszcze cztery inne, o które opierali się nasi przyjaciele. Poczułem mocne szarpnięcie, a później przede mną stała piątka dobrze znanych mi osób.
-Co ty tu kurwa robisz?!- warknąłem w kierunku Brada, na którego twarzy widniał chytry uśmieszek. Z pożądaniem przyglądał się Katie, dlatego zasłoniłem ją swoim ciałem- pytam to odpowiadaj.
-Do Katie mam sprawę.
-Ona z tobą gadać nie będzie.
-Chcę ją zaliczyć- mruknął pod nosem, ale słyszałem. – ścigamy się.
-I tak przegrasz- odpowiedziałem znudzony. Poczułem jak ktoś łapie mnie za dłoń, tylko jedna osoba mogła to zrobić. – ale niech ci będzie- zadowolony odszedł, a ja odwróciłem się do mojej bogini. Usadowiła swoją drobną dłoń na moim policzku i lekko gładziła.
-Chcę jechać z tobą- zacząłem się zastanawiać, ale przerwała mi. Oplotła nogami moje biodra i przyciągnęła do siebie całując- proszeee.
-No okay- westchnąłem. Mam złe przeczucia co do tego, ale za bardzo kocham jak się uśmiecha. Zeskoczyła z maski i wsiadła do auta na miejsce pasażera. Zayn, Liam, Harry, Izzy i Nikki posyłali mi niepewne spojrzenia. Mimo to wsiadłem do wozu. Odpaliłem silnik i podjechałem na start. Katie dokładnie mnie lustrowała, a kiedy na nią spojrzałem to mnie pocałowała. – za co to?
-Kocham cie- uśmiechnąłem się i również musnąłem jej usta.
-Ja ciebie też- na jej buźce pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Jakaś dziewczyna wyszła przed samochody.
***
Kelly stanęła przed maskami wozów, a Louis grzał już silnik tak jak Brad. Ekipa Millera stała oparta o auta i chytrze się uśmiechała. Na pewno coś knują. Dziewczyna opuściła ręce w dół, a oni ruszyli. Na ogromnym telebimie – który sprawił ten cały Niall- pojawił się obraz. Co jak co, ale gość jest spoko. Dokładnie obserwowaliśmy ten wyścig.
-Zayn ja mam złe przeczucia- Nikki mocniej ścisnęła moje palce. Spojrzałem na blondynkę, która stała blisko mnie.
-Nikki nie przesadzaj, Louis to genialny kierowca.
-Kurwa mać!- momentalnie spojrzeliśmy na Izzy i Liama. Payne złapał się za głowę, a Bella zasłoniła oczy. Szybko zmieniłem punkt obserwacji i teraz gapiłem się na telebim. Zielone mitsubishi mojego przyjaciela zaczęło dachować. Złapałem Nikol za nadgarstek i wpakowałem do mojego samochodu. Szybko pokonałem trasę, a blondyna w międzyczasie zadzwoniła na pogotowie. Zatrzymałem wóz dobry kawałek od ich. Pobiegliśmy bliżej. Swan wyjęła Katie, a ja Louisa. Wywlekliśmy ich na odpowiednią odległość bardzo szybko, ponieważ chwilę później auto wybuchło.
-Gdzie Kat?- zapytał resztką sił. Popatrzyłem na nieprzytomną brunetkę, która miała rozcięty łuk brwiowy i zakrwawiony policzek oraz troche ubranie.
-Louis…- nie dokończyłem, bo przyjechało pogotowie i zabrało ich do szpitala. Nie pozwolili nam jechać z nimi, ale za to powiedzieli gdzie ich zabierają. Pojechaliśmy tam razem z Li, Izzy, Harrym i Nikol. Baba na recepcji nie chciała nic powiedzieć, ale Hazz palnął, że to jego kuzynka. Wpuścili nas, a później doktor poprosił Harrego do gabinetu. Siedział tam jakieś 25minut. Kiedy w końcu wyszedł przysiadł obok, podparł łokcie na kolanach i zakrył dłońmi twarz przeczesując później włosy. Westchnął głęboko.
-Co powiedział lekarz?- zagadnęła Bella, która siedziała u Liama na kolanach.
-Że… Katie ma operacje, a Louis ma złamaną rękę, kilka siniaków i blizn. Podali mu już leki i za niedługo powinien się obudzić.
-O Jezu- jęknęła Nikki- on się załamie – czasem mnie to irytuje, że cały czas zachowuje się jak matka Tomlinsona. Ona nie może być za niego odpowiedzialna, za każdą głupotę jaką Lou zrobi ona obwinia siebie. To strasznie wkurzające ona ma wyrzuty sumienia za niego. – Zayn on będzie wkurzony- spojrzałem na nią z uniesionymi brwiami. Czy ona się słyszy!? Wiem, że będzie wkurzony, ale ona to tak strasznie przeżywa. Wkurza mnie to. Z sali wyszła pielęgniarka. – obudził się?!- Nikol poderwała się z miejsca i zaczęła napastować kobietę pytaniami.
-Tak już się obudził- pielęgniarka lekko się uśmiechnęła.
-Możemy do niego iść?- tym razem odezwał się Liam.
-Tak, ale nie denerwujcie go jest strasznie poobijany, a to może mu sprawić jeszcze większy ból
-Ta sprawi- mruknąłem bardziej do siebie. Przecież pierwsze pytanie, gdy tam wejdziemy zabrzmi :’gdzie Katie?’. Później Nikki spuści głowę, a Liam powie, że Kat jest operowana. Tommo zacznie kląć, a potem poderwie się z łóżka i pójdzie w kierunku operacyjnej. Nikol pobiegnie za nim. Weszliśmy do białego pomieszczenia, gdzie leżał nasz przyjaciel. Wyglądał żałośnie.
***
Obudziłem się w białym pomieszczeniu z ręką w gipsie. Jak się tu znalazłem i co ważniejsze gdzie jest James? Zamknąłem oczy i powili zacząłem przypominać sobie co się wydarzyło i jak tu trafiłem. Pamiętam jak Miller chciał się ścigać. Zgodziłem się, a Katie jechała ze mną. Kiedy chciałem wykonać drift hamulce nie chciały działać, a później… nie wiem co było później.
Do sali weszła kobieta ubrana na biało. Podeszła do łóżka i patrząc na mnie posłała lekki uśmiech. Kobieto ja jestem zajęty i jestem twoim pacjentem, nie flirtuj ze mną!
-Jak się czujesz?- jej głos był całkiem melodyjny, ale wolę jak Katie do mnie mówi.
-Gdzie jest Katie James?- całkowicie zignorowałem jej pytanie, ale ona dalej patrzyła na mnie wyczekująco. Wywróciłem oczami- dobrze, gdzie ona jest?
-Nie wiem kto to- napisała coś na katcie i wyszła. Zacisnąłem dłonie w pięści i uderzyłem zdrową w materac łóżka. Po chwili do pokoju weszli moi przyjaciele.
-Wyglądasz żałośnie- stwierdził Malik.
-Gdzie Katie?- Nikol spuściła głowę, a Izzy tupała nerwowo nogą o kafelki.
-Ona… - Liam się zawahał- jest operowana.
-Kurwa mać!- wrzasnąłem i podniosłem się z łóżka. Pobiegłem w stronę sali operacyjnej. Ignorowałem ból, teraz liczy się tylko Kat. – gdzie jest operacyjna?!- krzyknąłem w kierunku jakiejś pielęgniarki. Kobieta, a raczej dziewczyna podeszła do mnie.
-Powinieneś teraz odpoczywać- stwierdziła i z dezaprobatą pokiwała głową. Złapała mnie pod ramie i prowadziła w kierunku sali, z której właśnie wybiegłem. Odepchnąłem ją.
-Gdzie jest kurwa ta sala!? -Zapytałem przez zaciśnięte zęby. Moje mięśnie teraz były napięte, zaraz nie będę taki milusi jak teraz.
-Szybko bo się dziewczyna wykrwawi!- wrzasnął jakiś lekarz biegnący w kierunku mi nie znanym. Ruszyłem za nim. Po chwili dobiegłem do ogromnej szyby. Leżała cała blada i jakimś kurewskim czepku na włosach. Chciałem tam wejść, ale nie pozwolili. Ja muszę tam być z nią. Już drugi raz jest przeze mnie w szpitalu.
-Lou- usłyszałem za sobą głos przyjaciółki. – na pewno z tego wyjdzie.
-A jeśli nie? Co jeśli ją zabiłem?  - odwróciłem się i spojrzałem na Nikol, która nie czekając długo mocno mnie przytuliła. Mimo tego, że była niska schowałem głowę w zagłębieniu jej szyi. Blondynka gładziła moje plecy. – obiecuje ci że jeśli z tego wyjdzie ja dam jej spokój.
-Ale będzie ci jej brakować.
-Mam to w dupie, nie widzisz, że cały czas ją tylko krzywdzę?- odsunąłem się od Swan, a z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Był cały umazany w jej krwi. – co z nią?
-Jesteście z rodziny?
-Ta, to jej chłopak- wskazała na mnie. Mężczyzna w kitlu spuścił głowę.
-Przykro mi, ale poroniła- automatycznie otworzyłem szerzej oczy i usta. Spojrzałem na blondynkę, która wyglądała tak samo jak ja.
-Że co?- Nikol była zszokowana. Zabiłem dziecko, nasze- chyba. Na pewno było nasze.
-Katherina była w pierwszym miesiącu ciąży.
-Kurwa -zakryłem twarz dłońmi, a później przejechałem nimi po włosach. –mogę do niej wejść?
-Na razie nie, jest jeszcze pod narkozą. Powinna się wybudzić jutro- ruszył w stronę gabinetu. Zabiłem nasze dziecko! Jestem na siebie mega wkurwiony. Zacisnąłem dłoń w pięść i przyłożyłem w ścianę.
-Lou chodź- złapała mnie za rękę i prowadziła w stronę mojej sali.
-Zostaw. Mnie. – wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Odsunąłem się od niej i poszedłem przed siebie.
***
Patrzyłam na sylwetkę oddalającego się ode mnie Louisa. Chciałabym coś zrobić, ale nie potrafię. Wróciłam do sali, gdzie siedzieli nasi przyjaciele. Zayn leżał na łóżku Lou razem z Harrym, Liam siedział na krześle, a Bella stała przy oknie.
-Co jest?- zapytał Malik podnosząc się do siadu. Stałam cicho i unikałam jego wzroku. Kiedy on patrzy w moje oczy tymi swoimi przenikającymi patrzałkami wszystko potrafię mu powiedzieć. –Nikki gadaj- naciskał coraz bardziej. – Nikol do cholery!
-Nikki- spojrzałam na Payne’ a.
-Gdzie on idzie?- zagadnęła moja siostra odwracając się do nas. Każde z nas zmarszczyło brwi- Louis, gdzie idzie?
-Do Brada- stwierdził Zayn- chodzi o to, że przegrał czy o Katie, że ma operacje?
-O to, że…- do pomieszczenia wbiegła Cami, a za nią Kai. No pięknie. 
___________________________
Dam dam dam troche dramaturgi.... xd Pytanka:
1. Wasza reakcja na wieść, że Katie była w ciąży?
2. Dokąd poszedł Tommo?
3. Znowu Kai... Katie w następnym rozdziale powie mu prawdę, czy dalej będzie go zwodzić?
4. Jak rozdział?
Wgl to jestem z was dumna wchodzę dzisiaj i widzę 40 komentarzy wiecie jaką miałam radoche i zaciesz na mordzie? Poprawiliście mi humor, bo od piątku jestem w stadium wkurwienia pomieszanego z 'mam wyjebane na wszystko'. Kocham was, a uwierzcie, że na moją miłość trzeba zasłużyć xd 
Zadawajcie pytania bohaterom w zakładce- jak chcecie, bo do niczego was nie zmuszam. 
ANONIMKI PODPISUJCIE SIE PLISSS 
40 KOMENTARZY=JEDZIEMY DALEJ!!
Jeśli podoba wam sie jak piszę to zapraszam na inne z moich blogów:
   Dlaczego kłamał!? Sam mówił, że mu na mnie zależy, ale widocznie kłamał. I dlaczego jego była wygląda dokładnie tak samo jak ja!? To jest chore! Czy on robił to wszystko tylko dlatego, bo mam taką samą twarz jak jego dziewczyna!? To podłe i płytkie! 
~Opowiadanie o Zaynie 
   -Teraz masz odpowiedź na swoje pytanie- odwróciłam się do niego i zamarłam. Jakie on ma oczy! – jesteś piękna- westchnął i zgarnął moje włosy, które opadały na twarz. Zaczął gładzić mój policzek, a kciukiem dotknął moich warg. Gościu zaraz ci tutaj zemdleje! Przestań to ze mną robić! Czuję się przy tobie jak przy Lou! Czemu musicie być tacy… pociągający!? Pochylił się nade mną i już miał pocałować. Serce biło mi stanowczo za szybko, a oddech stał się nierównomierny. Nogi odmawiały posłuszeństwa.- pamiętaj, że razem możemy więcej- szepnął mi do ucha, a później cmoknął w policzek. 
~Opowiadanie o Louisie

    -No nie rżnij głupa gwiazdeczko- trzepnęłam go w ramię.- a ty daj aparat- dziewczyna podała mi telefon, a potem ustawiła się obok Stylesa. – okay – pstryknęłam fotkę, a jak ją zobaczyłam myślałam, że nie wyrobię ze śmiechu. Ktoś mu pokazał rogi. Oddałam dziewczynie telefon i zrobiłam jeszcze troche zdjęć jej koleżanką. Druga połowa zakupów! Znowu chodziliśmy po sklepach cali obładowani.
-Okay, a co po szkole?- wzruszyłam ramionami.
-Może studia, albo dalej będę rysowała.
-Ahm- nagle ktoś do nas podszedł, jak się później okazało była to ta nawiedzona blondyna od Malika. Szczerze to nie lubie jej, ale dobra nie powiedziałam jej tego mimo, że każdy to wie. Okay pomińmy temat dlaczego jej nie lubię. – hey Pezz.
-Tak, tak cześć Harry- machnęła na niego ręką.- a ty posłuchaj ELLIE- podkreśliła moje imię co mi bardzo pochlebiło. Haha nie serio to było przekomiczne. – odwal się od Zayna mieszasz mu w głowie! -Tym, że powiedziałam mu, że zachowuje się jak posłuszny pieseczek i lata na każdą twoją zachciankę!?- zdziwiłam się, a Curly posyłał mi pytające spojrzenia.
-Kiedy mu to powiedziałaś?- zagadał Hazz.
-Cały czas mu to mówię. No bo bądźmy szczerzy on zasługuje na coś lepszego niż ona- wskazałam na tapeciarę.
-Uważaj, bo jeszcze tego pożałujesz- wskazała na mnie palcem.
-Grozisz mi?- wybuchłam niepohamowanym śmiechem- Harry… on-a mi… haha… grozi- nie mogłam złapać tchu. Zabawna jest. – słuchaj laluniu jest wiele lepszych lasek na świcie od ciebie.
-Na przykład ty co?- zaśmiała się z kpiną.
- W sumie… to tak, na przykład ja.
~Piszę z przyjaciółką opowiadanie o Lou i Zaynie 
Będę wam wdzięczna jak wpadniecie 
Buźka miśki ;**