„Chcę żebyś mnie kochał, jakbym
była wypasioną bryką
Ciągle myślał o mnie, robił to co lubisz.
Więc chłopcze zapomnij o świecie, bo dzisiejszej nocy będziemy tylko ja i ty
Chcę żebyś mnie o to błagał, a potem sprawię że przełkniesz własną dumę
Ooohhhh”
Ciągle myślał o mnie, robił to co lubisz.
Więc chłopcze zapomnij o świecie, bo dzisiejszej nocy będziemy tylko ja i ty
Chcę żebyś mnie o to błagał, a potem sprawię że przełkniesz własną dumę
Ooohhhh”
***
~kilka miesięcy później~
Siedziałam na sofie i gapiłam się w ten pieprzony telewizor.
Mam dość. Mam dość tej nadopiekuńczości Louisa! Traktuje mnie jakbym była małym
dzieckiem, które nie może wyjść w ogóle z domu. Ja rozumiem, że się martwi, ale
to już jest przesada! Co ja mam w tym domu robić!? Tomlinson nie pozwala mi
nawet głupiej sypialni czy łazienki posprzątać, a jeśli chodzi o zmywanie, albo
gotowanie obiadu… eh szkoda gadać. Cały czas siedzę na sofie, a kręgosłup i
dupa bolą mnie niemiłosiernie. Nudzi mi się! Zayn wyszedł gdzieś z Cami, która
przyjechała na kilka dni, bo potem wraca na studia. Liam i Lou poszli coś
załatwić. Niestety nie wiem o co chodzi, bo mi nie powiedzieli, ale jeśli znowu
coś kręci i policja będzie nas ścigać to go wykastruję! Nikki i Izzy też gdzieś
poszły, tak jak Harry, a Ally jest w szkole. Wstałam i poszłam do kuchni
masując odcinek lędźwiowy, który bolał jak cholera. Wyjęłam z lodówki sok
pomarańczowy i wlałam go do szklanki. Później obrałam truskawki. Z deserem oraz
laptopem poszłam do ogrodu, gdzie usiadłam na huśtawce. Miałam zamiar obejrzeć
jakiś film, ale na skejpaja dobijała się mama. Kurde mamy problem, bo oni nie
wiedzą o ciąży. To nie jest moja wina, że ten pajac nie chce ze mną pojechać do
Los Angeles, żeby powiedzieć moim rodzicom, że zostaną dziadkami. Czego on się
boi? Chyba nie mojego ojca. Bez przesady on nie jest taki straszny, zresztą
nawet niech tak nie mówi, bo go wyśmieję. On Louis Tommo Tomlinson kogoś się
boi! Hahahaha! Z lekką obawą odebrałam, a na ekranie pojawiła się uśmiechnięta
brunetka wraz z Domem. Uśmiechnęłam się szeroko z przerażenia.
-Cześć- zamachałam dalej się szczerząc.
-Heej mała- odwzajemnili mój gest. – stało się coś?-
dopytywała mama.
-Nieee skądże znowu. Dlaczego pytasz? Przecież nic się nie
stało, jest dobrze… bardzo dobrze, świetnie… jest zajebiście- oboje zmarszczyli
brwi, a ja zaśmiałam się nerwowo.
-Co ten idiota znowu zrobił?- westchnął tata.
-Nic- pokiwałam przecząco głową.
-Przyjedziemy do was za kilka dni- wyszczerzyłam oczy i
otworzyłam usta z tego szoku.- jakiś problem?
-T- t- tak, b- bo my… nas nie ma. Wyjeżdżamy na Syberię…
nie! Znaczy do Rosji, Meksyku… Chin?
-Katie w tej chwili mów co się dzieje!- wrzasnęła mama.
Pokiwałam przecząco głową.
-Mała gadaj- warknął Dom, a ja się przestraszyłam. No okay w
sumie to nie powinnam się bać, bo mi nic nie zrobi, jestem w końcu jego córką,
ale Louis ma się czego obawiać.
-Boo chodzi o to, że…
-Katie! Gdzie jesteś!?- po domu rozniósł się krzyk
Tomlinsona.
-W ogrodzie!- odkrzyknęłam. Szatyn w mgnieniu oka znalazł
się przy mnie.
-Siemka kocie- łapczywie wpił się w moja wargi, ale równie
szybko oderwał się od nich, gdy usłyszał odchrząknięcie ojca.
-Właściwie to tak- Lou wypiął klatę i objął mnie ramieniem.
– czego oni chcą?- szepnął mi do ucha.
-Katie podaj nam adres to będziemy za kilka dni- uśmiechnęła
się mama.
-Że co kurwa!?- Tomlinson zakrztusił się moim soczkiem i
pobladł. – że gdzie wy chcecie przyjechać?!
-Katie- warknął, a ja spojrzałam w dół. Z jeden strony
bardzo chciałabym ich zobaczyć i powiedzieć o dziecku, ale z drugiej chcę być
lojalna wobec Louisa. – dobra- Dom wyjął telefon i gdzieś dzwonił. Zmarszczyłam
brwi. Niby kto mu powie, gdzie teraz mieszkamy? Tej nas nie namierzy. –Harry
podaj wasz adres… dobra dzięki- odłożył komórkę. - nie można było od razu
powiedzieć?
-Zabiję go- warknął Lou i wstał, po czym wybiegł z domu.
-No super- mruknęłam. – muszę kończyć- zamknęłam komputer
nie czekając na ich odpowiedź. Pobiegłam do salonu i szybko wysłałam Harremu
wiadomość.
_____________________
Do: Harreh
Wracaj szybko do domu, bo Louis chce cie zabić K
_____________________
Piętnaście minut później w salonie stał O’ Conner.
-Czemu to zrobiłeś?
-Ale co?- obiął swoje ramiona i mi się przyglądał.
-Dlaczego powiedziałeś im, gdzie mieszkamy?- wzruszył
ramionami. – Lou jest wkurzony jak cholera.
-Czemu?- zapytał bardziej siebie niż mnie, na co wywróciłam
oczami. –o kurwa!- wrzasnął.- nie powiedzieliście Domowi i Letty o dziecku!? No
to będzie zadyma! Hahaha.
-Tak Hazzuś będzie zadyma, ale najpierw trafisz na ostry
dyżur!- drzwi się otworzyły, a wbiegł przez nie Tomlinson, który rzucił się na
Harrego i zaczął okładać. Próbowałam ich rozdzielić, ale nie miałam tyle siły,
po za tym brzuch mi zawadzał. – Lou przestań!- szarpałam go za ramię i
próbowałam go odciągnąć od poturbowanego loczka. Dopiero z pomocą przyszedł mi
Zayn, który wrócił ze spaceru razem z Cami. Mulat zdjął szatyna z mojego
głupiego kuzyna i przytrzymywał, żeby się nie wyrwał. Przykucnęłam przy Harrym
i wierzchem rękawa starłam krew z jego twarzy. –jesteś normalny!?- zaczem
krzyczeć po Louisie, który teraz zabijał wzrokiem O’ Connera. – pytam czy
jesteś normalny?!- wrzasnęłam.
-A on!? Jest normalny!?- teraz to Loui zaczął krzyczeć.-
nawet nie wiesz jakie masz szczęście, że przyszedł Zayn O’ Conner!
-To nie ja trzęsę gaciami przed przyjazdem Toretto- Lou
wyrwał się, ale na całe szczęście Malik go złapał. Cami patrzyła na mnie ze
współczuciem. – jesteś tchórzem! Pieprzonym tchórzem i skończonym chamem!
-Zamknij się gówniarzu- warknął.
-Nie zasługujesz na Katie! Jest dla ciebie za dobra!
-Stul pysk!
-Co prawda w oczy…
-Harry!- wydarłam się.- proszę was- jęknęłam błagalnie. –nie
kłóćcie się.
-Co jest?- do domu weszła Ally. –co ci się stało!?-
podbiegła do Hazzy i zaczęła oglądać jego poobijaną twarz.
-Nic- warknął i wyszedł z domu trzaskając z impetem
drzwiami. Zayn puścił Tomlinsona, który udał się od razu do naszej sypialni. Poszłam
za nim, a kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam jak Tommo siedzi na balkonie i
pali. Wyszłam do niego i usiadłam obok na kafelkach.
-Wejdź do środka i nie wdychaj tego dymu- mruknął nawet na
mnie nie patrząc.
-To nie pal- wyrwałam z jego palców fajkę i zgasiłam o
posadzkę, a następnie wrzuciłam do doniczki. Przytuliłam się do niego, ale on
siedział jakby nieobecny. –dobrze wiesz, że to nie prawda co mówił Harreh.
-Ale on ma racje- westchnął. –jestem tchórzem i nie doceniam
tego co mam. Jestem egoistą- podsumował.
-Nie mów tak, to nie prawda.
-Ale tak jest Katie! Nie zasługuję na ciebie i każdy to wie!
Twój stary mnie nie lubi, matka też.
-Mama cie lubi.
-Ally mnie nienawidzi, bo zabraniam jej być z Harrym. Cham i
egoista- podsumował.
-Czekaj co?! Jak to zabraniasz jej być z Harrym- wstałam i
patrzyłam na niego wkurzona. –nie możesz im zabronić miłości, za kogo ty się
uważasz Lou?! To dokładnie taka sama sytuacja, gdyby Harry zabronił ci być ze
mną! Masz ich przeprosić.
-Nie przeproszę- mruknął.
-Lou- warknęłam, a on wstał i w mgnieniu oka przycisnął mnie
do ściany całując namiętnie w usta. Nasze języki zaczęły ze sobą współpracować
niemalże od razu. Szatyn przejechał dłonią po moim pośladku i udzie, po czym
uniósł moją prawą nogę na wysokość swojego biodra. Obdarowywał moja szyję
setkami pocałunków, co chwila przysysając kawałek skóry. – Loui chcę cię-
mruknęłam, na co się uśmiechnął.
-Katie chcesz mnie codziennie, zajedziesz mnie- zaśmiał się
pod nosem i uniósł mnie na wysokość bioder. Oplotłam je nogami, żeby nie spaść,
a niebieskooki szedł w kierunku naszego łóżka. Rzucił mnie na nie, a potem
przygniótł całując. Pozbyłam się jego koszulki i teraz to ja całowałam jego
umięśniony tors. – kicia- mruknął, a ja przez to straciłam kontrolę. Znowu on
dominował. Pozbył się mojej sukienki i stanika. Pieścił moje piersi i schodził
coraz niżej. – chyba mu się to nie podoba- zachichotał pod nosem. –kopie mnie
cały czas jak całuję twój brzuch- teraz to ja się zaśmiałam, a on przeniósł się
na wewnętrzne strony ud. Doprowadzał mnie do szaleństwa, kiedy zadzwonił mój
telefon. Odebrałam, a Tommo nie przestawał.
-H- Haloo?- próbowałam się uspokoić, ale on mi to
uniemożliwiał.
-Czy rozmawiam z panią Katherine James?
-T- tak, czy coś się stało?
-Dzwonię w sprawie Harrego O’ Connera. Miał wypadek- do było
dla mnie jak siarczysty policzek. Natychmiast zeskoczyłam z łóżka. Zabrałam
swoje ciuchy i pobiegłam do łazienki, aby się ubrać i doprowadzić do
przyzwoitego stanu. Zbiegłam na dół mijając w drzwiach Louisa. Mam nadzieję, że
nic poważnego mu się nie stało. Biegnąc po schodach wpadłam jeszcze na Zayna,
który zdezorientowany trzymał mnie w swoich ramionach pytając co się stało.
-Katie!- wołał mnie Louis, który w pośpiechu ubrał koszulkę
i zbiegł za mną.- co ci się stało? Zrobiłem coś nie tak, czy jak?- pokiwałam
przecząco głową.
-Zawieś mnie do szpitala- powiedziałam łamiącym się głosem.
-Ty chyba nie…!?- obaj wrzasnęli w tym samym czasie.
-Harry miał wypadek…
***
Wszystko mnie bolało. Nie miałem siły nawet otworzyć oczu.
Ostatnie co pamiętam to kłótnia z Louisem. Wkurwił mnie, a ja wyszedłem z domu
i wsiadłem na motor, dalej… pustka. Słyszałem głos Katie, Louisa i… Ally.
-To twoja wina Lou, jeśli on odejdzie to nigdy się do ciebie
nie odezwę- głos Ally był przepełniony jadem, ale również pełen bólu.
-Loui- jęknęła błagalnie Katie. – on nie może mnie zostawić.
-Nie zostawi was. Kocha was i będzie walczył.
-Jak!? Przecież się nawet nie rusza?!- wrzasnęła blondynka.
Starałem się poruszyć ręką, nawet palcem, żeby tylko pokazać jej, że będę się
starał dla niej, bo jest ważna. – Lou nienawidzę cie, jesteś cholernym
egoistą!- dziewczyna wybuchła płaczem, a potem usłyszałem trzask drzwi.
-Kurwa.
-Pójdę do niej- znając życie to Katie teraz posłała mu
leciutki uśmiech, a potem wyszła.
-Słuchaj stary… wiem, że niezbyt się dogadujemy i w ogóle,
ale zawsze mogę na ciebie liczyć- stary ty wiesz, że ja to słyszę!? Może nie
potrafię się ruszyć, czy otworzyć oczu, ale uszy mam zdrowe. Dzisiaj rano
czyściłem. –po prostu nie chcę, żeby Ally cierpiała. To moja mała siostrzyczka
i to mój obowiązek odganiać od niej chłopaków. Sam nie wierzę w to co teraz
powiem, ale… masz… wolną rękę- widać było, że przychodzi mu to z trudem. – ale
masz się obudzić i pomóc mi w remoncie pokoju dla Tommy’ go. Ally masz
traktować jak księżniczkę, bo jak nie to pożałujesz… - ta ty i te twoje groźby.
To już się nudne robi. – dobra lecę do dziewczyn- klepnął mnie w ramię i
wyszedł, co wywnioskowałem po trzasku drzwi. Taa ty też się nie puszczaj i nie
zesraj jak Dom przyjedzie. Hahaha chciałbym to widzieć.
***
Siedziałem na schodach przed drzwiami i paliłem kolejnego
papierosa. Nie mogłem się ogarnąć, wiem, że Toretto mną gardzi i nienawidzi
mnie. Twierdzi, że skrzywdzę Katie, a to nie prawda. Już sobie wyobrażam jego
reakcję, jak zobaczy brzuszek mojej kici. Pół godziny temu dzwonił do James i
powiedział, że za niedługo będą na miejscu. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu,
dlatego przekręciłem głowę. Obok mnie usiadła Ally.
-Cześć młoda- powiedziałem wypuszczając biały dym ustami.
-Nie pal Boo- wywróciłem oczami na tą ksywkę. Mama tak do
mnie mówiła jak byłem mały. – ojciec Katie aż tak cie nie lubi?- zmarszczyła
brwi, a ja swoje uniosłem.
-Ally on mną gardzi.
-Nie może być tak źle- pokiwałem tylko głową z politowaniem.
Nie zna naszej historii, nie wie przez co przechodziliśmy. Na podjeździe
zatrzymał się czarny Dodge Hemi Challenger, a wysiadł z niego Dom i Letty.
Wstałem, a moja siostra zrobiła to samo. Staliśmy naprzeciwko siebie, mierząc
się wzrokiem. Nie boję się go, ale nie chcę stracić jaj, gdy się dowie, że
zrobiłem jego córci dzieciaka. –dzień dobry- zdziwiony spojrzałem na blondynkę.
-Ally Tomlinson- uśmiechnęła się promiennie i wystawiła dłoń
w ich kierunku. –siostra Lou-rodzice Katie uścisnęli jej rękę.
-Nie widać po was podobieństwa- mruknął Toretto, a ja zmroziłem
go wzrokiem. –ona jest lepiej wychowana- wywróciłem oczami i otworzyłem drzwi.
Rodzice mojej dziewczyny weszli do środka, tak jak Ally, a mi serce zaczęło bić
znacznie szybciej. –Katie!- wiedziałem, że ona siedzi w naszej sypialni i boi
się zejść. – Katie!- wołał coraz głośniej. –gdzie ona jest?- warknął na mnie.
-Zaraz przyjdzie- westchnąłem, idąc do naszego pokoju. Kicia
siedziała na parapecie i tępo gapiła się na drzwi.- chodź- pokiwała przecząco
głową.- nie zachowuj się jak dziecko- Vexy przetarła oczy dłonią zwiniętą w
piąstkę. Wywróciłem oczami i podszedłem bliżej. –daj buziaka- uśmiechnęła się
lekko, a kiedy miała musnąć moje wargi, wziąłem ją na ręce i szedłem w kierunku
salonu.
-Loui nie!- krzyczała. –zostaw mnie! Ja nie chcę tam
schodzić!- wierzgała rękami i nogami. Postawiłem ją dopiero, kiedy byliśmy w
salonie. –jesteś nieznośny- fuknęła krzyżując ręce na piersi.
-Egh- odchrząknął jej ojciec. –cześć – Katie podeszła do
niego i przytuliła, a potem do samo zrobiła ze swoją matką. – teraz mów co ten
idiota zrobił, że nie chciałaś nas tutaj- dobra mam dość. Nie będzie mnie
palant obrażał i to w dodatku w moim domu. Nie jego doczekanie!
-Zrobiłem…!- moją wypowiedź przerwał cholerny telefon kici.
-Halo?… coś mu się stało!? Jego stan się pogorszył!?…
naprawdę!?… nawet pan nie wie jak się cieszę!… tak, zaraz przyjadę… dziękuję,
dowidzenia- uradowana brunetka rzuciła się mi w ramiona. –Harreh się obudził
Loui!- pisnęła z zachwytu, a zawturnowała jej w tym Alison. – zawieź mnie do
szpitala.
-Harry jest w szpitalu?!-wrzasnął Dom, na co pokiwałem
pionowo głową. – czemu?
-Bo miał wypadek- powiedziała brunetka.
-Wracając- zacząłem jeszcze raz.- Katie jest…
-Jestem bardzo szczęśliwa, że was widzę- wyszczerzyła się i
znowu ich przytuliła.
-Nie o to chodzi- warknąłem.- powiesz ty czy ja mam
powiedzieć?- dziewczyna spuściła głowę i podeszła do mnie łapiąc za dłoń. –
będziemy mieli syna.
-Córkę, to będzie dziewczynka.
-Co!?- Letty i Dom byli zdziwieni. Szczerze, to na ich
miejscu też bym był. –żarty sobie stroisz Tomlinson!?-zaczął drzeć Dom.
-Nie- uśmiechnąłem się chytrze. Teraz to ja miałem nad nim
przewagę.- Katie będzie matką mojego syna i dla twojej informacji dwa lata temu
też była w ciąży- opalony mięśniak ruszył na mnie, ale brunetka zasłoniła mnie swoim
drobniutkim ciałem. –Katie odsuń się- młoda pokiwała tylko głową.
-Nie i przestańcie, bo już mnie to denerwuje! Ty- wskazała
na Toretto.- zaakceptuj to, że Louis jest moim chłopakiem i ojcem mojego
dziecka- dotknęła swojego brzuszka, który już wcale nie był taki mały. Za dwa
miesiące ma rodzić. – a ty- stuknęła mnie palcem wskazującym w klatę.- przestań
go prowokować- wywróciłem oczami i przytuliłem ją, całując we włosy.
-Dla ciebie wszystko kicia. Chodź zawiozę cie do Hazzy-
przytaknęła i razem z Ally wyszły z domu. –Zayn!- na dole pojawił się mój
przyjaciel w samych gaciach.
-Mhy co chcesz? – ziewnął. Ta balował całą noc, a teraz
będzie mi tu mruczał jak kot.
-Jadę zawieść Katie i Ally do szpitala, a ty się ubierz. Jak
przyjadę to wracamy do pracy- przytaknął i poszedł do góry. Wyszedłem z domu i
wsiadłem do samochodu.
***
Tomlinson pojechał zawieść laski do szpitala, a ja zostałem
sam z jego teściami. Taa Dom mierzył mnie wzrokiem, a Letty z wrażenia usiadła
na sofie. Stałem przed lustrem i układałem włosy, kiedy opalony mięśniak oparł
się ręką o ścianę tuż obok mnie.
-Co Tomlinson kombinuje!?- warknął.
-Katie nie może wiedzieć-powiedziałem na wstępie.- jeśli ona
się dowie, to nie będzie niespodzianki, a Lou uwielbia jak ona się uśmiecha-
Toretto wywrócił oczami, co oznaczało, że to go nudzi.- szykujemy pokój dla
młodego. No chyba, że… to będzie młoda- podrapałem się zakłopotany w tył głowy.
-Mam nadzieję, że to będzie dziewczynka- wtrącił Payne,
który właśnie schodził po schodach.
-Będzie chłopczyk i wygram zakład, tak jak Lou z Katie-
wzruszyłem ramionami. Po piętnastu minutach dyskusji, wreszcie wrócił mój
przyjaciel.
-Dobra lecimy. Nikki zamówiłaś te meble!?
-Zaraz powinny przyjechać!- odkrzyknęła. Jak na zawołanie
usłyszeliśmy klakson. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie stała ciężarówka. Louis
podpisał jakiś świstek i zapłacił. Potem zabraliśmy pudła i zaczęliśmy wnosić
do góry. Ku naszemu zdziwieniu pomógł nam też Dom. Szatyn otworzył kluczem
drzwi do pomieszczenia, które już przygotowywujemy od miesiąca. Jest to trochę
trudne, bo Katie jest cały czas w domu. Pokoik jest odjebany jak ta lala. Tuż
przy ścianie –zaraz przy wejściu- jest dupny napis Tommy, który sam zrobiłem oraz obrazki aut takich jak: niebieski
nissan, którym zwykła jeździć Vexy, zielone mitsubishi Lou i reszta aut, które
należą do mnie, Liama, lasek, Harrego, Toretto i Letty. Ściany jak i panele są
jasne. Meble są wykonane z ciemnego dębu . Łóżeczko stoi w wgłębieniu, w
kształcie łuku oraz niedaleko okna. Obok łóżeczka stoi mięciutki fotel dla
młodej, jakby jej się nogi zmęczyły. Zaczęliśmy składać resztę mebli i szło nam
nieźle.
-Tomlinson- Louis uniósł wzrok na Doma, który przyglądał mi
się już od dłuższego czasu. –możliwe, że się myliłem i zbyt pochopnie cie
oceniłem…
-Nie myliłeś się- szatyn zwilżył usta językiem. – ale
jednego możesz być pewny, Katie zawsze będzie bezpieczna- Toretto wystawił w
kierunku niebieskookiego dłoń, a ten ją uścisnął. –to jak już się lubimy tak?
-Na razie tak- skończyliśmy po jakiś trzydziestu minutach.
Nareszcie skończyliśmy ten cholerny pokoik. Boo Bear pojechał po swoją dupę, a
my usiedliśmy w salonie przy piwie. Stary Katie to niezły jajcarz.
***
Czekałam na Lou, ponieważ dzwoniła lekarka, u której
umówiłam się na badanie USG. Dziś poznam płeć mojego maleństwa, a Louis przegra
nasz zakład! Heh życie jest piękne.
-Katherine możemy porozmawiać?- pokiwałam pionowo głową i
wyszłam razem z doktorem.
-Coś się stało? Harry jest chory? Niech pan coś powie!-
byłam strasznie zdenerwowana. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie wokół pasa
i przyciąga do swojej klatki piersiowej.
-Ey kicia nie denerwuj się- Tommo mruknął mi do ucha,
przygryzając jego płatek.
-Wszystko dobrze z panem Harrym. Chciałem tylko
poinformować, że chłopak może wyjść najpóźniej za dwa tygodnie- przytaknęłam, a
mężczyzna w białym kitlu sobie wyszedł.
-Chodź ze mną na badanie USG- powiedziałam penie, a mój
chłopak zarzucił ramię na moje barki i prowadził w kierunku windy, którą
wjechaliśmy na odpowiednie piętro. Weszliśmy do pokoju numer 322, gdzie
przywitała mnie blondynka z uroczym uśmiechem. –dzień dobry przyszłam na
badania.
-Proszę się położyć- według jej zaleceń ułożyłam się na
kozetce i podwinęłam koszulkę. Kobieta nasmarowała mi brzuch zimnym żelem, a
potem zaczęła jeździć jakimś ustrojstwem po moim brzuchu. – chce pani poznać
płeć? – kiwnęłam pionowo głową.- a więc będzie miała pani…
-STOP!- wydarł się Boo zwracając tym samym naszą uwagę.-
jeśli to będzie chłopczyk będziesz mnie masować przez najbliższe dwa miesiące,
a jeśli dziewczynka- ja masuję ciebie- wyszczerzył się, na co prychnęłam.
-Jeśli ja wygram to ty będziesz spełniał każdą z moich
zachcianek.
-No okay- mruknął niezadowolony. – pani powie, że to
chłopak- jęknął błagalnie.
-Będą państwo mieli…
***
Mina Katie była bezcenna! Była wkurzona na lekarkę, a mnie
zabijała wzrokiem. Na jej czole pojawiła się… mała żyłka? Hahaha. Śmiałem się
jak ćpun. Blondynka nie ogarniała o co dokładnie nam chodzi.
-Może pani powtórzyć, bo moja dziewczyna nie usłyszała-
powiedziałem przez śmiech.
-To chłopczyk- oznajmiła podając jej ręcznik kuchenny, aby
wytarła brzuch. Brunetka zrobiła to i wyrzuciła zgniecioną kulkę do kosza.
Opuściła koszulkę i wyszła z gabinetu, a ja za nią.
-Kicia nie denerwuj się- jęknął, nie przestając się szczerzyć.
Jestem jasnowidzem, mam moce paranormalne. Potrafię przewidywać przyszłość. –bo
to może zaszkodzić Tommy’ mu- Katie odwróciła się na piecie i zmroziła mnie
wzrokiem.
-Nie prowokuj mnie- warknęła.
-Skoro jesteś taką zołzą, nie zobaczysz niespodzianki-
wytknąłem jej język, na co wywróciła oczami.
-Mam to w dupie- wzruszyła ramionami i wsiadła do windy,
która szybko się zamknęła. Wsiadłem do tej drugiej i zjechałem kilka pięter
niżej. Muszę się pochwalić siostrze i Harremu. W sali O’ Connera siedziała Ally,
a Katie stała przy oknie obrażona. Zaszedłem ją od tyłu i przytuliłem, unosząc
i odwracając twarzą do jej poturbowanego kuzyna. –możesz przestać? –mruknęła
wkurzona.
-O co ci chodzi?
-O nic! Po prostu denerwujesz mnie. Cały czas… uh! Mam dość
tego nadzoru i nadopiekuńczości z twojej strony!- wrzasnęła ciągnąc za swoje
włosy.- nie jestem dzieckiem, a ty traktujesz mnie jak gówniarę! Mam
dziewiętnaście lat i potrafię o siebie zadbać!
-Jakbym się tobą nie interesował to miałabyś sapy!- powoli
zaczyna mnie wkurzać. Nie wiem czy to sprawa tych hormonów, czy tego, że
ostatnio zaczęła trzymać mnie na dystans. – zastanów się czego ty właściwie
chcesz Katie, bo już mnie nie bawią twoje humorki! Mam cię dość i twojego
zachowania też!- wykrzyczałem jej w twarz. W oczach dziewczyny zaczęły powoli
zbierać się łzy, a do mnie dotarło co powiedziałem.- kicia ja… ja nie chciałem-
powiedziałem ze spuszczoną głową.- nie miałem tego na myśli… ja…
-Daj mi spokój!- wrzasnęła i ze łzami w oczach wybiegła.
-Kurwa- przyłożyłem dłonią w ścianę, co dało mi tylko
przeszywający ból. –Ally zbieraj się, a ty się trzymaj- przybiłem z Harrym
sztamę i nie czekając na siostrę wybiegłem za moją dziewczyną. Zacząłem
rozglądać się na wszystkie strony, ale nigdzie jej nie było. Czemu zawsze muszę
wszystko spierdolić?! – Katie!- wydarłem się, ale odpowiedziała mi głucha
cisza. Serio myślisz, że by ci
odpowiedziała!? Ta jestem naiwny i głupi. Na co ja liczę, że ona mi tak po
prostu wybaczy? Powiedziałem, że mam jej dość… Ruszyłem w kierunku parku licząc,
że może tam ją spotkam. Na jednej z ławek siedziała skulona brunetka. –mała-
dziewczyna uniosła na mnie swoje zapłakane oczy.
-Zostaw mnie- syknęła. –skoro masz mnie dość… -
dziewiętnastolatka cały czas płakała i wycierała oczy wierzchem dłoni. –zniknę
z twojego życia.
-I tak cie znajdę- usiadłem obok niej i złapałem za jej lewą
dłoń. – nawet na końcu świata… a wesz dlaczego?- patrzyła na mnie oczami
pełnymi łez i rozczarowania wymieszanego z bólem i cierpieniem. Nienawidzę,
kiedy ona płacze, kiedy przeze mnie jest jej smutno. Gdy Katie jest przeze mnie
w takim stanie, czuję się jak szmata. – kocham cię i nie wyobrażam sobie bez ciebie
życia. Jesteś moim światem, a jeśli odejdziesz to wiem, że się rozpadnę, bo
nikt inny się dla mnie nie liczy- brunetka chciała coś powiedzieć, ale nie
pozwoliłem jej dość do słowa. Wziąłem za jej dłoń i przyłożyłem do mojego
serca.- wiem, że jestem skurwielem i nie doceniam tego, że cie mam, ale nie potrafię
wyrażać uczuć. Staram się zmienić i robię to każdego dnia, bo chcę być lepszy dla
ciebie.
-Loui, ale ty nie musisz nic w sobie zmieniać- pociągnęła
noskiem. – kocham cie takim jaki jesteś. Przepraszam, że zachowuję się jak
rozkapryszona małolata z humorkami- spuściła głowę, a ja ją przytuliłem. Wziąłem Katie na ręce i ruszyłem w stronę
samochody, o który opierała się Ally. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do domu.
______________________________________
Boże nareszcie dodałam... uhh pisałam ten rozdział z dziesięć dni!! Masakra dopadła mnie taka pustka w głowie, że po prostu szok!! No ale w reszcie nareszcie jest ta 39!! No i ankiety sie naprawiły juhu!! To chyba przez to, że za kilka dni będą wakacje ♥ Mam mieszane uczucia co do tego rozdziału (;( Ocena ostateczna należy do was... tym czasem zapraszam was do zapoznania sie z fabułą bloga:
Error
Ona- córka bogatego inżyniera. Niezwykle piękna i utalentowana łyżwiarka figurowa. Zawsze uśmiechnięta, a raczej była… Co się takiego wydarzyło, że teraz jest pewną siebie i dojrzałą dziewiętnastoletnią kobietą? Odpowiedź jest banalnie prosta- została zraniona przez swoją pierwszą miłość. Kochała go i była w stanie zrobić dla niego wszystko. Był jej ulubionym narkotykiem, który mogła przedawkować, ale nadal czułaby niedosyt. Jednego dnia zawalił się jej idealny bajkowy świat. Rycerz w lśniącej zbroi stał się zwykłym dupkiem. Chciała uciec, rzucić to wszystko w cholerę… udało się. Wyjechała do Mediolanu na trzy lata. Miała trzy lata, żeby zapomnieć… Trzy lata, żeby uporać się z problemami… Trzy lata, żeby… wychować córkę…
On- chłopak, który cały czas wpada w kłopoty. Dupek, podrywacz i skończony cham, który nigdy nie doceniał tego co los postawił na jego drodze. Przez przypadek ją poznał, a stracił równie szybko. Jest szefem swojego gangu i królem nielegalnych wyścigów. Każda dziewczyna chciałaby być jego wymarzoną. Niestety jego serce należy tylko do niej. To ją pokochał tak prawdziwie. Ona była tą jedyną. Właśnie była. Jeden cholery błąd… Pieprzona pomyłka, której nie potrafił cofnąć. Nawet nie przeprosił… Mimo, że nie miał tego w zwyczaju to chciał… Chciał jej wyjaśnić, że to nie tak… Był przekonany, że po pewnym czasie by mu wybaczyła, bo go kochała. On też ją kochał. Sam się sobie dziwił, ale ta małolata miała coś w sobie… Nie zdążył…
______________________________________
Boże nareszcie dodałam... uhh pisałam ten rozdział z dziesięć dni!! Masakra dopadła mnie taka pustka w głowie, że po prostu szok!! No ale w reszcie nareszcie jest ta 39!! No i ankiety sie naprawiły juhu!! To chyba przez to, że za kilka dni będą wakacje ♥ Mam mieszane uczucia co do tego rozdziału (;( Ocena ostateczna należy do was... tym czasem zapraszam was do zapoznania sie z fabułą bloga:
Error
Ona- córka bogatego inżyniera. Niezwykle piękna i utalentowana łyżwiarka figurowa. Zawsze uśmiechnięta, a raczej była… Co się takiego wydarzyło, że teraz jest pewną siebie i dojrzałą dziewiętnastoletnią kobietą? Odpowiedź jest banalnie prosta- została zraniona przez swoją pierwszą miłość. Kochała go i była w stanie zrobić dla niego wszystko. Był jej ulubionym narkotykiem, który mogła przedawkować, ale nadal czułaby niedosyt. Jednego dnia zawalił się jej idealny bajkowy świat. Rycerz w lśniącej zbroi stał się zwykłym dupkiem. Chciała uciec, rzucić to wszystko w cholerę… udało się. Wyjechała do Mediolanu na trzy lata. Miała trzy lata, żeby zapomnieć… Trzy lata, żeby uporać się z problemami… Trzy lata, żeby… wychować córkę…
On- chłopak, który cały czas wpada w kłopoty. Dupek, podrywacz i skończony cham, który nigdy nie doceniał tego co los postawił na jego drodze. Przez przypadek ją poznał, a stracił równie szybko. Jest szefem swojego gangu i królem nielegalnych wyścigów. Każda dziewczyna chciałaby być jego wymarzoną. Niestety jego serce należy tylko do niej. To ją pokochał tak prawdziwie. Ona była tą jedyną. Właśnie była. Jeden cholery błąd… Pieprzona pomyłka, której nie potrafił cofnąć. Nawet nie przeprosił… Mimo, że nie miał tego w zwyczaju to chciał… Chciał jej wyjaśnić, że to nie tak… Był przekonany, że po pewnym czasie by mu wybaczyła, bo go kochała. On też ją kochał. Sam się sobie dziwił, ale ta małolata miała coś w sobie… Nie zdążył…
Co jeśli się
spotkają?
Dogadają się
czy może nie? Czy poukładany świat blondynki znów stanie się kuszącym piekłem?
Czy nieziemsko przystojny i pociągający szatan znów ją uwiedzie?
Ona
potrzebuje troski, miłości i bezpieczeństwa. Potrzebuje osoby, która usiądzie
przy niej i mimo całej złości i przekleństw, po prostu przytuli oraz powie, że wszystko
się ułoży.
On
całkowicie stracił sens życia. Otacza się setkami dziewczyn, które nigdy jej
nie zastąpią. Jest bezuczuciowym draniem, który zawsze dostaje to, czego pragnie.
Co jeśli
ona…?
A jeśli on…?
Co jeśli
oni…?
Może
jednak…?
A może
jednak nie…?
A gdyby
tak…?
Czy może
zwykły przypadek postawi ich na swojej drodze, albo manipulacja i zwykła podpucha?
Więcej łez, bólu, cierpienia, zawodu, wątpliwości… więcej miłości, pragnienia,
czułości, bezpieczeństwa… Więcej kłamstwa, niebezpieczeństwa, wrogów…
~Serdecznie zapraszam do zapoznania sie z bohaterami oraz obejrzenia zwiastuna. Jeśli wam się spodoba to kliknijcie obserwujących...
Buźka miśki ;**
Świetny pisz , jak najdłużej kocham czytać twoje blogi są świetne <33333333333
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuń^^ Olls"***
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć :P
OdpowiedzUsuńsuper, czekam na next ;**
OdpowiedzUsuńBisty!!!
OdpowiedzUsuńC,ekam na next'a!!!!!
Claudia xx.
Zajebisty <3 Uwielbiam jak piszesz <3 Kiedy next ?
OdpowiedzUsuńJesteś super i to co robisz jest zaje...e, czekam na next.Pozdro:)
OdpowiedzUsuńkiedy mozemy się spodziewać następnego rozdziału ?
OdpowiedzUsuńtrudno mi powiedzieć, bo cały czas staram sie go skończyć. Mam też swoje obowiązki, więc... postaram sie dodać jak najszybciej dajcie mi czas do niedzieli okay?
Usuńnie ma problemu ;)
Usuńna takie dzieło warto czekać xd
kiedy mozemy sie spodziewac rozdzialu
OdpowiedzUsuńjuż jest, miałam wczoraj kłopot, bo sobie przecięłam palec na krajalnicy i nie mogłam skończyć ;/ niezdara ze mnie
OdpowiedzUsuń