***
~trzy lata później~
Pojechałam załatwić sprawy na mieście, a Tommy został pod
opieką Louisa. Obiecał, że nie spuści go z oczu nawet na sekundę zważając na
fakt, że jechał razem z chłopakami na tor. Nikki i Izzy wyprowadziły się, bo
nie dogadywały się zbytnio z chłopakami i cały czas się kłócili. Pewnego razu
wzięły Toma na spacer i go zgubiły. Wkurzyłam się na nie, ale nie tak jak
Tommo, który kazał im wypierdalać. Od
tego czasu nasz kontakt się urwał.
Ally jechała ze mną, bo chciała kupić sobie jakieś rzeczy, a
ja miałam rozmowę z dyrektorką przedszkola, ponieważ razem z Lou doszliśmy do
wniosku, że mały musi mieć kontakt z rówieśnikami. Takim oto sposobem chcemy
zapisać go do jednego z przedszkoli w Los Angeles.
***
Do L.A. przeprowadziliśmy się rok temu po tym jak te idiotki
zgubiły mojego syna. Dziś Katie razem z Ally pojechały na miasto, a ja z
Harrym, Zaynem, Liamem i Tommy’ m do warsztatu naszego kumpla. Było kilka
samochodów, a my potrzebowaliśmy części. Ostatnio zacząłem składać wóz razem z
młodym.
Szedłem na równi z chłopakami, trzymając Tommy’ go za rączkę
w kierunku naszego najlepszego gościa, który załatwia nam różne części. Derek
pochylał się nad maską swojego oczojebnego Mercedesa –Benz SLS AMG.
-Yo, Jordan!- krzyknął Malik i przybił z nim sztamę.
-Siema- kiwną do nas głową.- jak tam młody?- przykucnął przy
Tommy’ m i podał mu rękę, którą mój syn uścisnął.
-Dobrze- powiedział pewnie.- składamy z tatą autko- mimo, że
miał dopiero trzy lata to mówił bardzo płynnie i był śmiałym dzieciakiem. –ale
mama nie pozwoliła zabrać silnika z jej auta- skrzyżował ręce na piersi i
tupnął nogą, na co Derek się zaśmiał. Ale młody ma rację, bo Katie nie
pozwoliła rozebrać swojego Bugatti Super Sport pod pretekstem, że uczciwie go
kupiła za ciężko zarobione pieniądze i sama wyremontowała. Nie mówię, że robiła
lewe interesy, bo sam wcześniej też takie robiłem, ale to tylko silniki W16 8,0
l 64V DOHC, quad - turbo 1001 KM. Co z tego, że ma najszybszy samochód na
świecie? Dla dziecka mogłaby go oddać, ale nie… Phi egoistka.
-Spoko młody, chyba coś dla ciebie znajdę- puścił mu oczko i
wszedł do garażu, a my ruszyliśmy za nim. Tommy puścił moją rękę i biegał od
jednego samochodu do drugiego. Derek pokazywał nam towar, a my z uwagą
oglądaliśmy każdy pokazany przez niego silnik. Po dwudziestu minutach i
naradach uznaliśmy, że weźmiemy część z Hennessey Venom GT.
-Młody idziemy- powiedziałem odwracając się do syna, którego
nie było. –Tommy! -wrzasnąłem i zacząłem się rozglądać. –Tommy!- powoli
zaczynało mnie to wkurwiać. Dobrze wie, że gdy go wołam i gdy jeździ z nami na
tor lub do Jordana to ma się nie chować.
-Młody to nie jest śmieszne!- wrzasnął Harry wprost do
mojego ucha.
-Kurwa- warknąłem.- Tommy!- wyszedłem przed warsztat i
podszedłem do wozu. Prawdopodobne, że tam właśnie siedzi i udaje, że prowadzi.
Niestety nie było go ani w furze Zayna, Liama i Harrego. Został tylko mój… i
znowu pudło. Za wycieraczką była jedynie karteczka, którą szybko wziąłem do
ręki i zacząłem lustrować wzrokiem. Każde przeczytane przeze mnie słowo
wprawiało mnie w furię. Złość gromadziła się we mnie, aż w końcu nie
wytrzymałem i z całej siły kopnąłem w tej pierdolony wóz!
-Co jest stary, znalazłeś go?- zapytał Liam, a ja w ramach
odpowiedzi podałem mu karteluszek.- may mlodego jeśli chcesz go odzyska… to
masz peha, bo go nie odamy. To twoje zapłata za błendy przeszłośći. Muwiliśmy,
że porzałujesz- skończył i zmarszczył brwi.- co to kurwa za analfabeta pisał.
Wcześniej nawet nie zwróciłem uwagi na błędy ortograficzne, a teraz to było
mało istotne. Mieli moje dziecko, a jak tylko dowiem się kto porwał mojego
synka to rozpierdolę mu łeb i w najlepszym przypadku do końca życia będzie
kaleką, a w najgorszym będzie gnił w ziemi.
-Stary znajdziemy go- poklepał mnie po plecach Malik.
Tommy |
-O ile wcześniej Katie nie rozpierdoli ci łba- kurwa Harry
ma rację. Katie mnie wykastruje za to, że zgubiłem naszego syna.
-Ja pierdole! –po raz kolejny zajebałem w koło, a noga
zaczęła pulsować. –Liam zapytaj Jordana czy ma tu monitoring, jeśli tak to
zajmij się tym, Malik dzwoń do Brada i powiedz, żeby poinformował wszystkich na
torze, żeby go szukali, Harry nie wierzę w to co teraz powiem, ale jedź do domu
i zbajeruj Katie- to najgorszy pomysł na jaki mogłem wpaść. Harry nie potrafi
trzymać języka za zębami, a teraz proszę go o to, żeby zajął czymś swoją
kuzynkę, która ściemę wyczuwa od razu. Tak… jestem samobójcą.- ja jadę szukać-
zgniotłem świstek i rzuciłem na miejsce pasażera. Wsiadłem do auta i odpaliłem
silnik po czym odjechałem z piskiem opon. Muszę go znaleźć, muszę… nawet jakbym
miał przeszukać całą Amerykę, znajdę go. Tego kretyna, który stoi za jego
zniknięciem po prostu… niech Bóg ma go w opiece, bo rozjebie go!
***
Razem z Ally postanowiłyśmy wstąpić jeszcze do warsztatu
Jonsonów. Mieszkamy tutaj od roku, a jeszcze ich nie odwiedziłam. Pewnym
krokiem weszłyśmy do garażu, gdzie pod niebieskim nissanem leżał prawdopodobnie
Tomas. Odchrząknęłam głośno, a chłopak wypełznął i otrzepał swoje ubranie
umazane w smarze.
-Młoda, co tu robisz?- nie wyglądał na zadowolonego moim
widokiem.
-Odwiedzam was? –ciemny blondyn podrapał się zakłopotany w
tył głowy.-gdzie Matty?
-Załatwia coś na mieście- machnął ręką. –gdzieś ty się tyle
czasu podziewała?
-Tu i tam- zaśmiał się pod nosem, apotem powiedział, że
powinnam już iść, bo ma dużo na głowie. Zachowywał się co najmniej dziwacznie.
Do domu wróciłyśmy około szóstej po południu. W salonie siedział Harry i o czymś
zawzięcie myślał.
-Cześć miśku- Ally od razu się na niego rzuciła i pocałowała.
Chłopak zaśmiał się nerwowo po czym powiedział, że bardzo mocno ją kocha i
zapytał czy w razie czego może na nią liczyć, gdyby jego życie było zagrożone
przez wkurzoną wariatkę. Blondynka zmieszana zgodziła się i obiecała, że zawsze
będzie jego księżniczką w lśniącej zbroi i będzie go broniła. –a gdzie reszta?
-Na torze- zmarszczyłam brwi.- znaczy nie! U Jordana, tak u
Jordana załatwiają silnik u Dereka!- uśmiechnął się szeroko.
-Tommy był grzeczny?- uniosłam na niego jedną brew, a on
otarł krople potu z czoła. Coś mi tu nie pasuje.
-T- tak- przytaknął i starał się przekonać bardziej siebie
niż mnie.
-Gdyby coś się wydarzyło, to byś mi powiedział?
-No pewnie- zaśmiał się nerwowo.- za kogo mnie masz? Za
frajera? Przecież jesteś moją kuzynką, nie boję się ciebie, nie jesteś walniętą
wariatką- śmiał sie rozpaczliwie.
-O której mają przyjechać?
-Jak przyjadą, to będą, nie?- unikał mojego wzroku i włączył
telewizję.
-Harry- warknęłam. –gadaj, bo inaczej…
-Nie powiem- wstał z sofy i odsunął się na bezpieczną
odległość.
-Masz powiedzieć!- powoli traciłam do tego człowieka resztki
cierpliwości.
-Nie mogę, bo mi rozpierdolisz łeb!
-Rozpierdolę ci też coś innego jeśli nie powiesz- wycedziłam
przez zaciśnięte zęby. –gadaj!- rzuciłam się na niego, a on uciekał krzycząc,
że nigdy nie powie. W czasie tej gonitwy wykręcił numer prawdopodobnie do
Louisa i poskarżył się, że psychiczna Katie go goni i grozi upierdoleniem jaj.
Upierdolę mu jaja!? Bez przesady, ale… dobra ma rację. Przez dobre dziesięć
minut goniłam tego palanta, aż w końcu dorwałam go na placu zabaw. Pieprzony
głupek jest szybki! Kiedy skakał przez konika to zahaczył nogą, a ja
przygniotłam go własnym ciałem. –gadaj!- syknęłam odwracając go na plecy.
-Jesteś moją kuzynką, a to jest gwałt przy małych
dzieciach!- zaczął zamaszyście gestykulować. Matki z dziećmi patrzyły na nas
jak na psychicznie chorych oszołomów, ale w tej chwili nie obchodziło mnie to. Przygwoździłam
jego nadgarstki do piachu. –Katie złaź ze mnie!- wrzeszczał jak mała
dziewczynka.
-Najpierw powiesz mi co się stało.
-Nic, przysięgam!
-Harry!- wrzasnęłam z wyrzutem.
-Porwali go, tylko nie bij w twarz!- zasłonił rękoma buzię.
-Kogo? Louisa?!
-Gorzej…
-Tylko nie mów, że Tommy’ go- zamknął oczy i przygotował się
na uderzenie.- mieliście go pilnować- z frustracji uderzyłam w jego klatkę
piersiową, na co jęknął. –jak mogliście!? To tylko dziecko! Prosiłam, żebyście
na niego uważali, ale nie… przecież pierdolone części są ważniejsze! – zrzucił
mnie z siebie, a potem przytulił. Odepchnęłam go- nie dotykaj mnie! Idę szukać
mojego syna- wściekła wyszłam z placu zabaw i wykręciłam numer do Brada. Miller
odebrał po drugim sygnale.
-Co jest mała?
-Pomóż mi znaleźć Tommy’ go.
-Właśnie go szukam, gdzie jesteś?
-Na placu zabaw, piętnaście minut drogi od naszego domu.
-Okay, czekaj na mnie zaraz tam będę- jak powiedział, tak
też się stało. Wsiadłam do samochodu Brada i rozpoczęliśmy poszukiwania.
Przyjaciel opowiedział mi, że Louis gdy tylko spostrzegł, że małego nie ma
zadzwonił do niego i prosił o pomoc. Od jakiś dwóch godzin przeczesują całe Los
Angeles, a ludzie Brada starają się namierzyć samochód, który uprowadził moje
dziecko. Około godziny dwunastej odwiózł mnie pod dom, gdzie był już Zayn i
Liam. Obaj pracowali przy komputerze i starali się identyfikować porywacza.
Odrzucali potencjalnych podejrzanych i osoby, którym wcześniej się narazili.
-Zayn- jęknęłam, a ich wzrok momentalnie powędrował na moją
osobę.
-Przepraszam, jestem idiotą powinienem go pilnować- wypalił
na wstępie, a potem schował mnie w swoich silnych ramionach.
-Kurwa- mruknął Payne, a my usiedliśmy na sofie obok niego.
– za cholerę nie mogę tego rozgryźć, jakby taki ktoś w ogóle nie istniał. Zawsze
są jakieś ślady, no kurwa zawsze- Liam ze wściekłości uderzył w laptopa. –ten
ktoś to… -przeczesał dłońmi włosy i oparł głowę o zagłówek, głęboko wzdychając.
***
-Gdzie jedzmy?
-Zamknij się gówniarzu- warknąłem, zirytowany tym dzieckiem.
Nie wiem jak oni z nim wytrzymują, ale ja po kilku godzinach mam już dość.
-A tata z mamusią wiedzę, że jedziemy na wycieczkę?
-Masz ty szczeniaku jakiś wyłącznik!?
-Tatuś powiedział, że kupi mi pieska- uśmiech z jego ust nie
schodził nawet na sekundę.
-Po pierwsze to nie jest wycieczka, po drugie mam wyjebane
na to co obiecał ci Tomlinson, a po trzecie i ostatnie zamknij się w końcu!-
wrzasnąłem wkurwiony i starałem się skupić na drodze, ale ten bachor cały czas
zadawał durne pytania, albo opowiadał czego naobiecywał mu Louis, Katie i
reszta. Rozpieszczony smarkacz!
***
Do domu wróciłem po dwóch dniach całkowicie nieprzytomny.
Nie spałem, tylko szukałem młodego. To jest kurwa nie możliwe, żeby zniknął bez
śladu! W salonie na kanapie spała Katie. Brunetka miała worki pod oczami i
wyglądała paskudnie. Okryłem ją szczelniej kocem i włączyłem komputer, żeby
sprawdzić co znalazł Liam. Niestety nie było żadnych informacji. Przeczesałem
ręką włosy, ziewając przy tym.
-Loui- przekręciłem głowę i zobaczyłem Katie, która nie
wyglądała najlepiej. –powiedz, że go znalazłeś- jęknęła rozpaczliwie, a ja
spuściłem tylko głowę.
-Jestem idiotą, wiem. Powinienem go pilnować, ale zawsze
biegał między autami i nic się nie działo- zacząłem się tłumaczyć. Nie
patrzyłem na nią, bo nie chciałem widzieć tego rozczarowania w jej oczach.
Nagle poczułem jak chude ramiona oplatają moje ciało. Dziewczyna schowała głowę
w zagłębieniu mojej szyi i cichutko płakała. –kicia, nie płacz. Obiecuję, że go
znajdę i rozpierdolę tego analfabetę- warknąłem, a ona się odsunęła. –co?
-Analfabetę?- prychnęła ze zmarszczonymi brwiami, dlatego
wyjąłem z kieszeni pognieciony kawałek papieru i jej podałem. Chwilę lustrowała
tekst, a jej zmartwienie powoli zmieniało się w wściekłość… wręcz wkurwienie.
Mogłaby teraz wydrapać mi oczy, a w najgorszym przypadku byłoby już po mnie.
Zgniotła kartkę i rzuciła na stół.- zapierdolę tego gnoja- warknęła i wstała
kierując się w stronę drzwi.
-Katie, czekaj!- wrzasnąłem za nią i wybiegłem. Brunetka
wsiadła do swojego Bugatti, ale zdążyłem zająć na miejscu pasażera. Uruchomiła
silnik i odjechała z piskiem opon. Gdyby nie fakt, że teraz jest niepoczytalna,
ponieważ porwali nam dziecko, to uznałbym, że jest wariatką, która chce mnie
zabić swoją szybką jazdą i zbyt gwałtownymi zakrętami – sam nie jeżdżę lepiej,
ale bez przesady. Niebieskooka w ciągu dziesięciu minut zajechała pod warsztat
tych ciuli Jonsonów. Weszła do środka niczym boss i szukała ich wzrokiem.
-Mogę w czyść pomóc- wyszła do nas jakaś plastikowa dziunia w
kusej kiecce oraz długich tipsach.- no heej- zaćwierkała w moim kierunku, na co
kiwnąłem tylko głową z ustami zaciśniętymi w wąską linijkę. Katie głośno
odchrząknęła, zwracając tym samym na siebie uwagę blondynki. –masz jakiś
problem?- syknęła w jej stronę.
-Gdzie Matty?- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-Wyjechał, musiał załatwić sprawy- powiedziała, oglądając
swoje paznokcie. – ale nie powiem ci gdzie- tego nie musiała mówić.
-Zapierdolę cie szmato- syknęła, a potem niczym prawdziwa
kocica rzuciła się na nią i zaczęła ciągnąć za włosy. To były prawdziwe kocie
zapasy. Blondyna piszczała, a Katie cały czas ją wyzywała.
-Ej! Co wy odpierdalacie?!- na pomoc tej blond zdzirze
przyszedł Tomas, odciągnął ją na bezpieczną odległość i zasłonił swoim ciałem.-
zrób coś z tą pieprzoną wariatką!- skierował w moim kierunku.
-Katie, chodź- pokiwała przecząco głową, na co westchnąłem.
Nie miałem dziś na nic siły, jestem wypompowany z sił. Od dwóch dni nie spałem
i nic nie jadłem.
-Nie, dopóki on- skazała na Jonsona.- nie powie, gdzie jest
Matty!- tupnęła nogą i skrzyżowała ręce na piersi.
-Po co ci mój brat? Nagle zaczęłaś się nim interesować, po
tylu latach uczucia się w tobie ożywiły?- prychnął, a ona już szykowała się do
kolejnego ataku, ale w porę ją złapałem.
-Ten chuj porwał mojego syna- to zadziałało na mnie jak
płachta na byka. Rzuciłem się na tego ciula i zacząłem okładać. Nie pozostawał
mi dłużny, ale to on więcej razy oberwał, adrenalina wyeliminowała moje
zmęczenie i teraz byłem tylko wściekły. W warsztacie dało się jedynie słyszeć
pisk tej tapeciary. –Loui chodź- James złapała mnie za barki i odciągnęła, a
właściwie to próbowała. Uderzyłem go ostatni raz w oko i wstałem.
-Gdzie on jest?- warknąłem, ale nie doczekałem się
odpowiedzi.
-Chodź- brunetka złapała za moje ramie i wyprowadziła z
warsztatu. Wpakowała mnie do samochodu i usiadła na miejscu kierowcy. Złapała
telefon i wybrała jakiś numer, potem przyłożyła komórkę do ucha. –no nareszcie-
westchnęła.-… gdzie jesteś?… może dlatego, że porwałeś moje dziecko?!- teraz
już wiedziałem, że rozmawia z tym chujem. Wyrwałem jej urządzenie i sam
zacząłem z nim gadać.
-Słuchaj jebany skurwielu, jeśli chociaż włos spadnie z jego
główki to cie zapierdolę!
-Louis, miło cie słyszeć- zaśmiał się, co jeszcze bardziej
wyprowadziło mnie z równowagi. Przez niego moje plany diabli wzięli.
-Gadasz z moim tatą? – w tle dało się słyszeć głos Tommy’
go.
-Zamknij się smarku- warknął.- czy ten gówniarz kiedyś się zamyka?
-Nie nazywaj go tak- wycedziłem przez zaciśnięte zęby.- co
mam zrobić, żeby go odzyskać?
-Typowy Tomlinson od razu przechodzi do rzeczy- zaśmiał się.
-Znasz mnie jak mało kto- mój głos był przesiąknięty
sarkazmem.
-Chcę Katie- rozłączył się.
-Loui- złapała mnie za ramię i lekko potrząsnęła. –Loui-
podałem jej telefon.- Louis, do cholery!- wściekły na nią spojrzałem. –co powiedział?
Czego chce w zamian za Tommy’ go?
-Chce… ciebie.
__________________________________________
Epilog już wkrótce!! Tymczasem ZASKOCZCIE mnie komentarzami!!
Buźka miśki ;**