„Więc ruszamy w długą podróż do domu
Bo nie chcę tracić swojego czasu sam
Chcę się zgubić i jechać już zawsze
Możemy rozmawiać o niczym
Tak, o czymkolwiek kochanie
Więc ruszamy w długą podróż do domu wieczorem
Ruszamy w długą podróż do domu.”
Bo nie chcę tracić swojego czasu sam
Chcę się zgubić i jechać już zawsze
Możemy rozmawiać o niczym
Tak, o czymkolwiek kochanie
Więc ruszamy w długą podróż do domu wieczorem
Ruszamy w długą podróż do domu.”
***
Pakowałam walizki, podczas gdy Zayn bawił się na moim i
Louisa łóżku z Tommy’ m. Tomlinson wyjechał jakiś tydzień temu razem z Liamem i
Harrym załatwić jakieś części z Meksyku. Nie żebym miała z tym problem, ale
mógłby pojechać później i pomóc mi trochę przy dziecku, co aktualnie robi
Malik. Zayn bardzo się stara i widać, że mały Tomlinson go lubi.
-Na ile jedziecie?- zagadnął mulat nie przerywając zabawy z
bobasem.
-Na tydzień- westchnęłam, dalej starając się upchnąć te
wszystkie rzeczy do głupiej torby.
-Mhm, mogę żel Louisa?
-Po co?- nie odpowiedział tylko poszedł do łazienki, by po
chwili wrócić i zająć poprzednie miejsce. Zaczął coś nucić pod nosem, a ja
pakowałam teraz ubranka Tommy’ go. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Złapałam
za komórkę i otworzyłam MMSa. Zaczęłam się śmiać, gdy tylko zobaczyłam to
zdjęcie. Na owej fotce był mój syn oraz przyjaciel, którzy mieli podobne
fryzury. –serio Zayn?- powiedziałam przez śmiech, na co dumny wypiął klatę.
-Wyślę do Louisa- zaczął klikać na swoim Iphone’ e. –jadę do
Cami na weekend. Rozważa przeprowadzkę do nas i chce rzucić studia- wow zawsze
mi powtarzała, że chce skończyć studia i to jest jej priorytetem, a teraz… Dla
Zayna chce zrezygnować ze swoich marzeń, o których opowiadała mi gdy tylko się
poznałyśmy. To naprawdę urocze, ale czy naprawdę chce zostawić coś na co
pracowała całe życie? Była sumienną uczennicą i zawsze przykładała się do
nauki. –coś się stało?- pokiwałam przecząco głową, chcąc wyrzucić to wszystko z
głowy. Może powinnam mu o tym powiedzieć? –Katie- podszedł do mnie i złapał za
ramiona, po czym jedną dłonią uniósł mój podbródek ku górze, abym mogła
spojrzeć w jego brązowe tęczówki. –czemu?
-Bo naprawdę cie kocha, te studia to były jej marzenia,
dlatego proszę nie zrań jej.
-Przecież ją kocham i nigdy nie skrzywdzę- zapewnił, a potem
schował mnie w swoich silnych ramionach. Nagle mnie olśniło, dlaczego Louis nie
zabrał Zayna do Meksyku? Odsunęłam się od niego.
-Powiesz mi prawdę?- zmarszczył brwi, ale niepewnie pokiwał
pionowo głową.-czemu Loui cię nie zabrał?
-Prosił, żebym się zajął wami.
-Jestem dużą dziewczyną, poradziłabym sobie, chyba, że… o
mamuniu, ale z niego pieprzony dupek!- trzepnęłam Zayna w ramię.- zgodził się
na propozycję Hobbs’ a! Jak mógł!? A ty!? Dlaczego nie powiedziałeś?!- czułam
wściekłość, która narastała we mnie z każdą sekundą.
-Katie to nie tak jak myślisz- Malik starał się złagodzić
sytuację, ale szło mu to kurewsko marnie.
-A jak?! Obiecał, że będziemy żyć normalnie!
-No właśnie, dlatego to robi. Chce żebyśmy przeprowadzili
się do L.A.
-Mam to w dupie!- pchnęłam go, a potem wzięłam Tommy’ go na
ręce. Maluszek lekko ciągnął za moje włosy, ale dziś mi to nie przeszkadzało.
–Ally!- weszłam do pokoju blondynki, która kończyła się już pakować. Usiadłam
na jej łóżku, a ona obok mnie. –co powiedział Harry, gdy wyjeżdżali z Louisem i
Liamem do Meksyku?- chciałam wiedzieć, czy mój kuzyn też jest podłym oszustem.
-Jechali załatwić części tak mówił- prychnęłam. Obaj są
dupkami i kłamczuchami, bo nie mają jaj by się przyznać. Oczywiście nie
zgodziłabym się, ale przecież pieprzony Tomlinson i tak postawiłby na swoim
modląc się, żebym się nie dowiedziała, ale przecież mnie zna. Odkrycie prawdy
wcale nie zajmuje mi dużo czasu. –bo jechali załatwić części, tak?- zapytała
wolno, całkiem zmieszana.
-Mieli po nie jechać, ale woleli pomóc Hobbs’ owi złapać
pieprzonego Logana i Roberta!- warknęłam. Zdenerwował mnie. Obiecał, że nie
będzie kłamał i zawsze będziemy mówili sobie prawdę, a tym czasem co robi? Łże
jak pies i wychodzę na idiotkę.
-A to skurwiel!- uniosłam na nią brwi. Nigdy nie używała
takich słów, ale w pewnym stopniu ją rozumiem, każdy ma swoje granice
wytrzymałości, a oni przeważyli tą szalę. –pieprzyć ich, jedziemy do mamy, a
potem do twoich rodziców- przytaknęłam. Blondynka zniosła swoją walizkę, a
potem wzięła swojego bratanka i zapięła do w foteliku. Zabrałam również nasze
bagaże i zaniosłam je do bagażnika. Wsiadłyśmy do samochodu, którym pierwszy
raz od kilku długich miesięcy nie mogłam jeździć. Odpaliłam silnik i pojechałam
na lotnisko. Postanowiłyśmy wyłączyć telefony , gdy tylko wsiadłyśmy do
samolotu.
…
W Nowym Yorku wylądowałyśmy o godzinie szesnastej.
Zajechałyśmy taksówką do hotelu, gdzie zostawiłyśmy bagaże, a potem
pojechałyśmy do szpitala. Pani Samantha wyglądała już lepiej, a lekarz
oznajmił, że za kilka miesięcy będzie mogła opuścić klinikę i wrócić do domu.
Siedziałyśmy w jej sali, gdzie leżała jeszcze jedna kobieta, z którą się
zaprzyjaźniły. Tamta pani miała na imię Kimberly i wyglądała na czterdzieści
lat.
-Ally bądź tak miła i pójdź nam po kawę- blondynka
posłuchała rodzicielki i poszła do automatu, który stał na korytarzu. –Katie,
gdzie Louis?
-W Meksyku i znowu pakuje się w kłopoty- przeczesałam
palcami włosy.- ja już powoli nie mam do niego siły- jęknęłam i poprawiłam Tommy’
go na rękach.
-Mogę?
-No pewnie- przekazałam syna mamie Lou. Kobieta była
naprawdę zadowolona.
-Louis był trudnym dzieckiem zgłasza, że wychowywał się bez
ojca, ale zależy mu na tobie i Tommy’ m.
-Wiem, ale przecież w związku nie powinno być tajemnic, a
decyzje powinny być podejmowane wspólnie, a on traktuje mnie jak dziecko –
jęknęłam obrażona. Czasem czuję się jak dziecko specjalnej troski, a Tomlinson
jeszcze bardziej mnie w tym utwierdza. Kocham go naprawdę mocno i nie wyobrażam
sobie bez niego życia, ale mam dziewiętnaście lat! Byłam w domu dziecka, w
wieku szesnastu lat uciekłam z domu i wymiatałam na wyścigach, po czym stałam
się mistrzynią, igrałam ze śmiercią… NIE JESTEM BEZBRONNĄ DZIEWCZYNKĄ, KTÓRA
POTRZEBUJE OCHRONY 24/7!
-Martwi się, tym bardziej, że teraz macie dziecko-
uśmiechnęłam się lekko. Ona miała rację, zachowałam się egoistycznie. Nagle mój
telefon zaczął dzwonić. Niepewnie spojrzałam na wyświetlacz i przełknęłam
głośno ślinę. Wstałam z krzesełka i wyszłam na balkon, po czym nacisnęłam
zieloną słuchawkę.
-Gdzie jesteś?- warknął Tomlinson.
-A ty? Hobbs jest dumy, dostał to czego chciał?- prychnęłam
zirytowana.
-Nie wiem, o czym mówisz.
-Nie udawaj głupka! Pomogłeś Luke’ owi złapać Logana i
Roberta! Jesteś pieprzonym kłamcą!
-Gdzie jesteś?
-Nie zmieniaj tematu, tylko się przyznaj!- nie oczekiwałam
od niego wielkich rzeczy. Po prostu chciałam, żeby przyznał mi rację oraz
przeprosił, że mnie okłamał.
-Eh- westchnął głęboko, na co wywróciłam oczami.- masz
rację- no co ty nie powiesz? Widać, że nie znasz swojej dziewczyny. Przede mną
nic się nie ukryje jestem niczym Detektyw Monk. Lepsza od agentów NCIS i
szybciej rozwiązuję zagadki od tych z Kryminalnych Zagadek Miami! –ale zrobiłem
do dla was- zmarszczyłam brwi.- Hobbs gadał, że oni mogą skrzywdzić ciebie i
Tommy’ go. Nie przeżyłbym, gdybym was stracił- aww jaki on jest uroczy. Od razu
zrobiło mi się cieplej na serduszku. –po za tym Hobbs załatwi nam powrót do
L.A. tylko musimy trochę poczekać.
-Kocham cie wiesz? Przepraszam, że wyjechałyśmy bez ciebie,
ale byłam wściekła.
-Nie gniewam się. Kocham cie kicia, będę już jutro-
rozłączył się, a ja wróciłam do środka. Ally rozmawiała z Sam o nowej szkole
oraz… Harrym. Ostatnio zaczyna się między nimi psuć, ale wiem, że Hazziątku na
niej zależy i to tylko przejściowe. O’ Conner jest trudny do rozgryzienia i
czasem zastanawiam się czy nie wypadł z kołyski, bo jego teksty niekiedy są nie
na miejscu. Ciągle gada o foczkach. Ile
można słuchać o laskach i pieprzeniu? Posiedziałyśmy jeszcze chwilę i
porozmawiałyśmy z mamą Ally oraz Lou, a potem poszłyśmy do hotelu, wcześniej
informując, że przyjedziemy jutro razem z Louisem.
***
Siedzieliśmy na łóżku Cami w akademiku i gadaliśmy o jej
decyzji, żeby rzucić studia i wprowadzić się do nas. Jestem jak najbardziej za,
ale po rozmowie z Katie nie jestem pewny.
Zaraz po telefonie Tomlinsona, że James jest już w Nowym
Yorku, spakowałem się i wsiadłem w samolot do Mediolanu. Musiałem ją zobaczyć i
porozmawiać. Nie chcę, żeby przeze mnie rezygnowała z marzeń.
-Ale na pewno mogę się do was wprowadzić?- zapytała głosem
skruszonej dziewczynki, która obawia się najgorszego.
-Nie będziesz spała na ulicy –wywróciłem oczami.- no pewnie,
że tak. Czasem zadajesz takie durne pytania- zaśmiałem się pod nosem, a na co
ona przyłożyła mi pięścią w bark. Torres jest drobną blondynką, ale przywalić
też potrafi. Ze smutną miną zacząłem pocierać bolące miejsce. –jedziesz na
jakiś używkach?- zapytałem wprost, a ona wybuchła nie pohamowanym śmiechem.
-No pewnie, cały czas piję Redbulla- zachichotała, na co
przyciągnąłem ją do swojej klatki piersiowej i mocno tuliłem, co chwila całując
w czubek głowy i czochrając jej blond kudły. Jest taka zabawna i urocza, że sam
się sobie dziwię, że zakochałem się w takiej dziewczynie. Przeważnie gustowałem
w takich laskach jak Nikki, a tu proszę… jest taka Cami, która skradła moje
serce. Ludzie mają rację mówiąc, że przeciwieństwa się przeciągają. Cieszę się,
że ją mam. –ten skurwiel nie będzie miał nic przeciwko?- wywróciłem oczami na
jej słowa.
-Po pierwsze jesteś moją dziewczyną i będziesz spała u mnie,
po drugie Louisowi nic do tego, a po trzecie nie nazywaj go tak, bo mnie
kurwica trafia jak widzę, że skaczecie sobie do gardeł cały czas, to się robi
nudne.
-Uh!- warknęła, ciągnąc lekko za końcówki swoich włosów.- ja
po prostu nie lubię go za to co zrobił Katie, zachował się jak bezuczuciowy
palant. Nie potrafię się do niego przekonać i gdy go widzę, mam ochotę go
uderzyć… najlepiej czyś ciężkim, na przykład patelnią! O! Albo kijem hokejowym,
żeby wybić mu głupoty z głowy! – zaśmiałem się pod nosem i wpiłem się w jej
wargi. Nie potrafię się na nią złościć. Chcę, żeby ze mną zamieszkała, nawet
jeśli oznacza to, że codziennie będę wysłuchiwał ich kłótni z byle powodu. Chcę
ją mieć zawsze blisko siebie, chcę przytulać ją gdy mam na to ochotę i całować
codziennie rano, wieczorem i w południe…
-Wprowadź się, nawet i dziś możemy polecieć do Rio, spakuj
się i pozałatwiaj wszystkie sprawy. Ja poszukam ci uniwerku w Rio z twoim
kierunkiem, ale błagam zamieszkaj ze mną, bo nie wytrzymuję bez ciebie-
wypaliłem na jednym wdechu, a na co blondynka położyła się na mnie i zaczęła
całować, nie chcąc pozostać jej dłużnym – oddawałem każdą pieszczotę.
***
Po rozmowie z mamą i dojścia do porozumienia z Ally, znowu
wsiedliśmy do samolotu i polecieliśmy do Los Angeles. Po wylądowaniu
pojechaliśmy od razu do domu Toretto. Mia i Letty zajęły się Katie i Tommy’ m,
a Dom chciał pogadać ze mną, dlatego zabrał mnie na przejażdżkę jego nowym
samochodem, którym było Ferrari F430, no nie powiem autko zajebiste, ale ja
kierowałbym lepiej, niż on.
-To o czym chciałeś gadać?- zapytałem, gdy ten zatrzymał się
an torze. Dawno tutaj nie byłem, ale nie wiele się zmieniło. Pełno wozów,
kierowców i półnagich lasek, które śliniły się na mój widok… na pewno na mój,
bo Dom jest już stary i jedyna panienka, którą kręci jest Letty. –co to za jeden?-
wskazałem na blondasa, który zajmował moje miejsce parkingowe, miejsce mistrza.
-West, nowy król toru- prychnął Toretto.
-Nie jego doczekanie- warknąłem.
-Myślisz, że jesteś od niego lepszy?- spojrzałem na niego z
drwiną. Myślę? Heh ja to wiem! Ten szczeniak pewnie nie odróżnia pedału gazu od
hamulca i ma automatyczną skrzynię biegów! Ile on może mieć?! Góra szesnaście
lat, jeszcze ma mleko pod nosem, a to nie jest zabawa dla gogusiów, tylko
prawdziwych facetów. –udowodnij- czy on mnie podpuszcza? Nie będzie to jedna z
tych chwil, gdy ja zgodzę się na jego propozycję, a ona naskarży na mnie mojej
dziewczynie i znowu będziemy mieli ciche dni? Ostatnio popadam w paranoje, ale
Katie jest dla mnie całym światem i kurwica mnie trafia, gdy się kłócimy. –chyba,
że się boisz- wzruszył ramionami. Prychnąłem z niedowierzenia! Ja mam się bać?!
Co on kurwa pierdoli!?
-Ej ty!- wrzasnąłem w kierunku blondaska. –tak ty!-
wskazałem palca na gościa, który zaczął się rozglądać.- chcę się ścigać o twój
tytuł- małolat prychnął, a potem kiwną ręką na swoich dwóch przydupasów, którzy
z dłońmi zaciśniętymi w pięści zaczęli na mnie iść. Brunet zamachnął się, ale
byłem szybszy i pierwszy go znokautowałem. To samo zrobiłem z tym drugim.
Ruszyłem na blondyna, który bajerował jakąś laskę. Odepchnąłem od niego
dziewczynę i złapałem za fraki, unosząc kilka milimetrów nad ziemię. –słuchaj
smarku, chcę się ścigać, dopóki mnie nie pokonasz, mistrzem nie będziesz.
Jestem Louis Tomlinson!- rozłożyłem ręce na boki, a całe towarzystwo ucichło i
patrzyło na mnie jak na ducha.
-Przecież on nie żyje- wtrąciła jakaś rudowłosa dziewczyna.
-Cóż możesz to nazwać cudem, zmartwychwstaniem, albo po
prostu ktoś się jebnął i puścił plotę. Żyję i mam się świetnie, prawdziwy król
wrócił- chwilę była cisza, a potem muzyka znów zaczęła dudnić w głośnikach, a
ludzie zaczęli zbierać się wokół mnie i wypytywać co się stało. Zlewałem ich
jednak i podszedłem do ojca mojej dziewczyny. – po co to było? Zrobiłeś to
tylko po to, żeby im o mnie przypomnieć?- to dziwne, przecież on ledwo co mnie
trawi.
-Ludzie potrzebują wiary, a ty dajesz ją tym małolatom-
mimowolnie się uśmiechnąłem. Oni jako pierwsi pokochali mnie takim jaki byłem
naprawdę. Tutaj nie musiałem niczego udawać i mogłem być sobą bez żadnej
ściemy. –kilka tygodni temu usłyszałem jak jakiś smarkacz mówi do swojego
kolegi, że gdyby miał jedno życzenie to chciałby z tobą pogadać- zmarszczyłem
brwi. Gdzie ten facet chodzi i jak spędza wolny czas? Bawi się w jakiegoś
pedofila i śledzi małe bezbronne dzieci? Jezu Chryste, będę miał teścia –
zboczeńca. Mentalnie uderzyłem się ręką w twarz. Nie wierzę… no po prostu nie
wierzę. Poczułem jak ktoś mnie popycha, dlatego gwałtownie się odwróciłem i
zobaczyłem tego ciecia.
-Louis Tomlinson, tak?- przytaknąłem.- nie wierzę! Jesteś po
prostu frajerem, który się pod niego podszywa! – westchnąłem i wymacałem
portfel w tylniej kieszeni czarnych spodni. Wyjąłem dowód i mu pokazałem. –to fałszywka- stwierdził, na ja powoli traciłem cierpliwość.- ścigaj się ze mną.
-Skończyłem z tym- te słowa ledwo przechodziły mi prze
gardło, ale obiecałem Katie, że nie będę się narażał zgłasza teraz, gdy
wszystko zaczęło się układać.
-Tomlinson by tak nie powiedział- splunął na moje nowe buty.
Wkurwił mnie gnojek.
-Bo ten Tomlinson ma rodzinę, a ty zafajdałeś mi nowe buty
gnojku- warknąłem. Budowało we mnie z każdą sekundą. Kusiło, żeby wsiąść do
wozu i wysłać tego małolata na szary koniec, ale było też ryzyko, że Dom powie
o tym Vexy. Nerwowo tupałem nogą i nie mogłem tego opanować, aż poczułem czyjąś
dłoń na barku.
-Idź, nie powiem jej –Toretto puścił mi oczko, a potem
rzucił kluczyki.
-No młody, szykuj się na porażkę- uśmiechnąłem się
triumfalnie, a potem wsiadłem za kółko. Zajechałem na start, a obok mnie ten
frajer niebieskim Nissanem Skyline. Przed maskami stanęła blondynka na
obcasach, ubrana w kuse szorty i stanik. Uniosła dłonie w górę, apotem je
opuściła dając sygnał startu. Już na samym początku zdobyłem przewagę i
zostawiłem tego gówniarza daleko za sobą. Czułem, że żyję i nie skłamię mówiąc,
że czułem się na swoim miejscu. Zawsze kochałem wyścigi i marzyłem, żeby robić
to zawodowo, chciałem żeby mi za to płacono i moje pragnienia się spełniły.
Gnałem przed siebie, a licznik wskazywał już dwieście kilometrów na godzinę,
nie zdejmowałem jednak nogi z gazu. Na ostatnim zakręcie amator mnie
wyprzedził, ale przed nami był most, który zaczął się unosić. Młody zbyt
wcześnie wcisnął guziki od przyśpieszenia, widać, że nie wiele jeszcze wie o
tym stylu życia. Kontrolka wskazywała dwieście dwadzieścia, a ja wjeżdżałem już
na ruchomą konstrukcję. Odczekałem jeszcze chwilę i wcisnąłem dwa guziczki przy
kierownicy. W powietrzu przeskoczyłem tego ciula i wylądowałem pierwszy. W
ciągu dziesięciu sekund znalazłem się na mecie i zatoczyłem dwa pełne kółka,
zakurzając tym samym wszystkich dookoła. Wysiadłem z wozu i znów wszyscy mnie
otoczyli i gratulując.
-To naprawdę ty- pisnęła jakaś małolata i mnie przytuliła.
Odepchnąłem ją. –co robisz?- zaśmiała się nerwowo, wyglądała na zmieszaną.
-Ta, to ja, ale mam dziewczynę- zmarszczyła brwi.
Przeczesałem włosy głęboko wzdychając. Jakiś szatyn podał mi plik banknotów,
które z przyzwyczajenia przeliczyłem. W dłoni trzymałem dwadzieścia kawałków,
które są niczym w porównaniu z moimi obecnym stanem konta, na którym jest
kilkanaście miliardów. Dziesięć tysięcy włożyłem do kieszeni, a drugą część
rzuciłem mojemu przeciwnikowi.
-Co robisz?- zapytał zmieszany.
-Jesteś całkiem niezły, ale za wcześnie używasz podtlenku
azotu. Trzymaj się młody- wolnym i dumnym krokiem ruszyłem w kierunku Toretto,
który gawędził z Romanem, Parkerem, długonogą brunetką i jakimś chińczykiem.
–wygrałem, odzyskałem tytuł- rzuciłem obojętnie, a wzrok zebranych powędrował
na mnie.- siema Tej, Roman- przybiłem z nimi sztamę.
-Tommo- uśmiechnął się Parker. –znasz już Gisele i Hana?-
pokiwałem przecząco głową. –to Louis opowiadałem wam o nim, młody posuwał córkę
Doma- spuściłem głowę z głupkowatym uśmiechem, żeby tylko Toretto tego nie
zauważył.
-Zrobiłem jej też dziecko- wzruszyłem ramionami, na co
Dominic warknął. –Tommy to fajny dzieciak, co nie dziadziu?- zarzuciłem ramię
na jego barki, a złośliwy uśmieszek nie schodził mi z ust.
-Zabieraj te witki, bo je połamię- wszyscy zebrani
zareagowali śmiechem. –wracamy do domu- wsiadłem do czerwonego Ferrari, a on
usiadł na fotelu pasażera. Całą drogę pierdolił, że powinien mi zajebać za tego
dziadziusia, ale nie zrobił tego ze
względu na Katie i tego, żeby mój syn nie płakał nie poznając swojego ojca, który
będzie miał zmasakrowaną twarz. Ku mojemu zdziwieniu przyjaciele Doma jechali
za nami. Wysiedliśmy z wozu i weszliśmy do domu. Tommy spał, a Katie i Ally
patrzyły z Mia i Letty na telewizję.
-Laski zbieramy się do nas- obie podniosły się i pożegnały.
Zabrałem nosidełko z młodym, a potem zapakowałem do czerwonego wozu, na
przednim siedzeniu. Dziewczyny usiadły z tyłu. Jechałem dość szybko, ale nikomu
to nie przeszkadzało, oczywiście uwagi Katie, że powinienem zwolnić, bo jadę z
dzieckiem przepuszczałem drugim uchem. W naszym domu byliśmy po piętnastu
minutach. Wyjąłem klucz i tworzyłem drzwi, przepuściłem przodem kobiety, a
potem wszedłem z dzieckiem. Ally zajęła pokój Nikki, a Katie poszła umyć
młodego. Ja w tym czasie wypakowałem nasze walizki. Wszedłem do naszej
sypialni, gdzie moja dziewczyna karmiła Tommy’ go. Poszedłem do łazienki, gdzie
wziąłem szybki prysznic, a następnie wciągnąłem na biodra bokserki. Wróciłem do
pokoju i rzuciłem się na łóżko. Brunetka leżała bokiem do naszego syna i
zataczała kółeczka na brzuszku maluszka. Położyłem się po jego prawej i
przyglądałem się im. Młody leciutko ciągnął za kosmyk włosów Katie.
-O czym myślisz?- spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się.
-O tym, że jestem cholernym farciarzem, bo was mam.
-Jesteś słodki –nachyliła się i musnęła lekko moje usta. –
co Dom od ciebie chciał?
-Zabrał mnie na tor- westchnęła.- i ścigałem się, wiem, że
obiecałem, ale to sprawia mi radość.
-Chcę, żebyś był szczęśliwy, ale boję się o ciebie- wydęła
dolną wargę, a ja potarłem o nią kciukiem, na co się uśmiechnęła.
-Wiem, dlatego ścigam się od czasu do czasu. Kocham cie
wiesz?
-Ja ciebie też kocham- dziewczyna ułożyła głowę na poduszce
i wyjęła włosy z piąstki Tommy’ go. Objąłem ją ramieniem, a potem przyglądałem
się tej najważniejszej dwójce w moim życiu. Ta, jestem zajebistym szczęściarzem
i nie wyobrażam sobie nawet sekundy bez nich. Po pewnym czasie sam zasnąłem.
___________________________________
Boże wstyd mi gdy widzę, kiedy był ostatni rozdział ;'( prosze nie bijcie (; powoli zbliżamy sie do końca, jeszcze tylko jeden rozdział epilog, cóż a potem zaczynamy Error.
Boże wstyd mi gdy widzę, kiedy był ostatni rozdział ;'( prosze nie bijcie (; powoli zbliżamy sie do końca, jeszcze tylko jeden rozdział epilog, cóż a potem zaczynamy Error.
No nic pozostaje mi tylko napisać, że bardzo dziękuję za komentarze, wejścia i oczywiście cierpliwość czytelników - jesteście najlepsi.
Zapraszam was jeszcze na:
Buźka miśki i udanych wakacji ;**
Wzruszyłam się...Oklaski dla ciebie, że pociągnęłaś ten blog do końca, choć jeszcze go nie ma.
OdpowiedzUsuńRozdział to finezja i piękno twojego kunsztu literackiego (skąd ja znam takie słowa o.0)
Dziękuję za te wspaniałe momenty i piękne chwile.
Czekam na EPILOG.
P.S Nie jestem zła, że kończysz to opowiadanie. Wszystko ma swój początek i koniec.
Pozdrawia
Mia
<3
Jeju nie wierze że to już prawie koniec :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadania a to jest szczególnie cudowne
Ale z drugiej strony nie mogę doczekać się Erroru ^^
Warto było czekać, piszesz cudownie, czekam na ostatni rozdział i kolejne opowiadania; buziaczki :)
OdpowiedzUsuń:D Olls :***
OdpowiedzUsuńKocham to! Czy tylko ja mam wrazenie, ze zakonczenie nie bedzie szczesliwe? Obym sie mylila. Pozdrawiam i zycze weny :*
OdpowiedzUsuń