***
Katie zaparkowała pod domem, a ja szybko opuściłem jej
samochód i ruszyłem w stronę toru. Powinienem teraz namierzyć tego skurwiela i
jechać po syna, ale nie mogłem. Wiedziałem, że jeśli teraz to zrobię i poproszę
chłopaków o pomoc, to Katie będzie w niebezpieczeństwie; natomiast jeśli bym ją
zabrał to naraziłbym ją tak jak Tommy’ go. Miałem nadzieję, że nigdy nie będę
musiał dokonywać takiego wyboru. Dwie osoby, które są moim światem są w
niebezpieczeństwie, a ja nie mam pojęcia co zrobić, aby obie zachować przy
sobie bez żadnego uszczerbku na ich zdrowiu. Mój telefon zaczął dzwonić, dlatego
wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na ekran – numer był zastrzeżony, a ja byłem
w stu procentach pewien kto próbuje się do mnie dobić. Westchnęłam i nacisnąłem
zieloną słuchawkę, przykładając komórkę do ucha.
-Mów chuju- warknąłem.
-Ciebie też miło słyszeć Tomlinson- mruknął urażony. –co u
mnie? Dobrze. Co u twojego pierworodnego? Bywało lepiej. Gdzie jestem? Tam
gdzie się wszystko zaczęło. Jakie są moje granice cierpliwości?…
-Gadasz z tatą?- w tle znów było słychać młodego.-
powiedziałeś mu, że jesteśmy w Maimi?- przekręcił nazwę miasta, ale przecież ma
dopiero trzy lata.
-Zamknij się gnojku!
-Nie nazywaj go tak- wycedziłem przez zaciśnięte zęby. –gdzie
jesteś?- chciałem go zmylić, że niby nie słyszałem co mówił mój syn.
-Mówiłem- westchnął.- tam gdzie się wszystko zaczęło. Tam,
gdzie Katie pierwszy raz dała mi dupy- moje mięśnie się napięły. Ona by się z
nim nie przespała, prawda? –a potem przez kolejny miesiąc- zarechotał.
–wracając do tematu… zastanowiłeś się nad wymianą?- już ja ci kurwa dam wymianę!
-Ta, podaj czas i miejsce.
-Za pięć dni w Pomarańczy,
jednym z najlepszych klubów ze striptizem w Miami, o północy. Nie spóźnij
się i nie kombinuj, bo ten smarkacz dostanie kulkę- rozłączył się, a ja
cisnąłem komórką w ścianę najbliższego budynku.
-Czym ci ten telefon zawinił Tomlinson?- przede mną pojawiła
się Emilly. Blondynka była ubrana w czarne skórzane rurki, białą bokserkę,
która uwydatniała jej duży biust oraz flanelową koszulę w czerwonym kolorze, na
nogach miała buty na obcasie. –co u Katie?- ledwo przeszło jej to przez gardło,
wyglądała jakby zaraz miała zwrócić. –co u was?- kolejne pytanie pasło z jej
ust, gdy nie doczekała się odpowiedzi na poprzednie dwa.
-Było dobrze, ale się zjebało. Norma- wzruszyłem ramionami i
przykucnąłem, aby pozbierać resztki mojego telefonu.
-Tu niedaleko jest bar- przytaknąłem, a potem poszedłem
ramię w ramię z dwudziestotrzylatką.
***
Louis wrócił do domu o drugiej nad ranem i postawił na nogi
cały dom, mało tego… był w towarzystwie tej suki West. Kazał nam się szybko
spakować, bo wie gdzie jest Tommy. Ruszyłam za Tomlinsonem do sypialni, gdzie
zaczęłam pakować walizkę zupełnie jak on.
-Ignorujesz mnie- stwierdziłam po kilkunastu minutach ciszy.
-Spałaś z nim?- zapytał, patrząc na mnie z góry oraz
skrzyżowanymi rękoma na torsie. Zmarszczyłam brwi całkowicie zdezorientowana.-
spałaś, czy nie?!- wrzasnął, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
-Z kim?
-Z tym chujem-syknął. Mógłby być nieco bardziej dokładny,
każdego kto zalazł mu za skórę nazywa chujem.
–Jonsonem- dodał lodowatym tonem.
-Matty’ m?
-A co kurwa z Tomasem też się pieprzyłaś?!- spoliczkowałam
go. –powiedział, że dałaś mu dupy- dodał już normalnym tonem.
-Ta, po rzekomej śmierci Kai’ a, kiedy byłam tak
zrozpaczona, że upijałam się codziennie przez dwa miesiące, dopóki Cami nie
doprowadziła mnie do porządku- teraz to ja zaplotłam ramiona na piersi.
Dlaczego wścieka się o moją przeszłość?- nie wiem o co jesteś zły. Nie robię ci
wyrzutów o wszystkie laski, które w przeszłości zaliczyłeś- odwróciłam się i
zapięłam torbę. Poczułam jak silne ramiona obejmują mnie w pasie, a potem
ciepły pocałunek składany na moim obojczyku.
-Przepraszam, ale to mnie przerasta- odwróciłam się do niego
przodem i delikatnie musnęłam jego usta. Zaczęłam gładzić jego kark, nie
przerywając naszego kontaktu wzrokowego.- jestem zazdrosny, o każdego kolesia,
który kiedykolwiek cie dotykał, bo miał w przez chwilę cały mój świat w rękach-
uśmiechnęłam się na te słowa. To urocze z jego strony. –powiedział, że mam nie
kombinować, bo Tommy dostanie kulę- zesztywniałam. Jeśli chociaż jeden włos
spadnie z jego główki to go rozpierdolę! – za pięć dni w Pomarańczy mamy się wymienić- puścił mnie i usiadł na łóżku.
Schował twarz w dłoniach, a następnie przeczesał nimi włosy ciągnąc za ich
końcówki. –kurwa, życie jest popierdolone- zajęłam miejsce obok niego i
przyciągnęłam jego głowę do klatki piersiowej. –nie wiem, co zrobić. Chcę, żeby
było jak dawniej. Po chuj go brałem do Jordana? Katie, czemu ja muszę być aż
tak pojebany?
-Csi, Loui, będzie dobrze, obiecuję ci- pocałowałam go w
czubek głowy, w taki sposób w jaki on to zawsze robił. –Matty pożałuje-
przytulił się do mnie zupełnie jak Tommy i kurczowo zaciskał pięści na mojej
koszulce.
***
Do spotkania z Jonsonem zostało kilka minut. Louis starał
się przekonać Katie, żeby założyła tą cholerną kamizelkę kuloodporną, ale młoda
jest bardziej uparta od niego. Według planu Vexy miała pójść zamiast Tomlinsona
i pogadać na spokojnie z Matty’ m, jeśli to by nic nie dało wtedy
wchodzimy my
i robimy rozpierdol. Cholera, jeśli coś się stanie mojemu chrześniakowi to
rozpierdolę mu łeb. Nikt nie ma prawa porywać syna chrzestnego Zayna Malika bez
konsekwencji.
***
-Uważaj tam- przytaknęłam i musnęłam szybko jego wargi.
Poprawiłam białą koszulkę i weszłam do dobrze znanego mi klubu. To tutaj wszystko się zaczęło. Tu poznałam braci
Jonson i to właśnie tutaj pierwszy raz pieprzyłam się z Matty’ m w męskim
kiblu. Lokal nie zmienił się nawet w najmniejszym stopniu. Zaraz po
przekroczeniu progu wzrok przyciąga scena oraz metalowe rury, na których tańczą
pół nagie striptizerki. Po lewo znajduje się długi bar, a po prawej lorze – na
środku jest parkiet do tańca. Podziwiam właściciela, który połączył burdel z
klubem, to genialny pomysł i dobry biznes.
Rozejrzałam się chcąc wyszukać sylwetki mojego byłego
przyjaciela. Siedział pod sceną i pożerał wzrokiem tańczącą dla niego brunetkę
w samej bieliźnie. Zaraz obok niego siedział mój syn, który popijał
prawdopodobnie sok jabłkowy – ten kretyn jest chyba na tyle mądry, żeby nie
poić dziecka alkoholem. Pewnym krokiem ruszyłam w jego kierunku.
-Mama!- Tommy chciał do mnie podbiec, ale ten idiota złapał
go za koszulkę skutecznie mu to uniemożliwiając.
-Gdzie twój chłoptaś?- prychnął, rozglądając się szukając
wzrokiem Louisa.
-Puść go- pokiwał przecząco głową z głupkowatym uśmiechem na
ustach. –Matty mówię poważnie, puść moje dziecko!
-Nie podnoś głosu- upomniał mnie. Czy on sobie ze mnie
właśnie kpi?!- oszczędzaj się na później.
-Myślisz, że po tym jak uprowadziłeś mojego syna prześpię
się z tobą!? Czy ty jesteś jakiś nienormalny?! Lecz się pojebany chuju!-
wyprowadził mnie z równowagi.
-Oho, moja niegrzeczna Katie wróciła- zachichotał pod
nosem.- możemy być szczęśliwi, ty, ja i ten mały gnojek.
-Puść go.
-Najpierw mnie pocałuj.
-Tommy chodź- kiwnęłam głową, a on ochoczo wstał, ale znów
jego plany diabli wzięły. –puść go do Louisa- jęknęłam błagalnie.
-Czy jednak coś wykombinował – mruknął jakby sam do siebie.
–niech zgadnę, masz podsłuch- pstryknął palcami. Powoli traciłam cierpliwość do
tego człowieka. Brunet wstał i podszedł do mnie. Złapał mnie pod kark i
przyłożył pistolet do głowy. –Chad, najmniej się gówniarzem- kiwnął na Tommy’
go. Jakiś rudzielec przykucnął przed nim i złapał za kołnierzyk koszulki oraz
również do jego lewego płata czołowego przyłożył spluwę. –Tomlinson,
zapraszamy! Dołącz do swojej rodzinki! – brak jakiejkolwiek reakcji.-
przyjdziesz i sam zadecydujesz, które z nich pierwsze zginie?! – drzwi się
otworzyły, a wszedł przez nie mój mężczyzna. W jego oczach była pustka, a sam
był jakby pusty w środku. Niemrawym krokiem szedł w naszym kierunku.
-Aaaa! Ty mały gnoju!- szybko przekręciłam głowę i
zobaczyłam rudzielca, który łapie się za krocze, a potem mojego synka,
biegnącego w kierunku Lou. Szatyn przykucnął i mocno przytulił dziecko, które
potem wziął na ręce. – rozpierdolę mu łeb!- Matty zatrzymał go ramieniem i
uśmiechnął się w sposób cwaniaczka.
-I tak mam co chciałem- wzruszył ramionami Jonson.
-Ale ja nie- Louis puścił Tommy’ go, który pobiegł w stronę
wyjścia. Czy on do reszty zgłupiał, żeby o północy wypuszczać go samego!?- Zayn
się nim zajmie, Katie- przytaknęłam.- teraz powiem ci- wskazał na Matty’ go.-
co zrobimy. Puścisz moją dziewczynę i bez żadnych akcji pozwolisz nam wyjść.
Nie będziesz się mieszał do naszego życia, albo… cóż druga opcja jest taka, że
zaraz wkroczą tutaj federalni i zrobią rozróbę.
-Już sam nie potrafisz załatwiać spraw, tylko wyręczasz się
gliniarzami?!- parsknął śmiechem Jonson.
-Chronię swoją rodzinę- wzruszył ramionami. –gdybym nie miał
dziecka i kobiety, którą kocham już dawno leżałbyś z kulką między oczami.
-Jak słodko- zatrzepotał rzęsami. –chłopaki!- do lokalu
zaczęło schodzić się z jakieś dwadzieścia osób i otaczać nas.
-Hobbs!- powiedział pewnie Tomlinson, a do tego całego gówna
dołączył Luke. Mógł chociaż powiedzieć, że poprosił go o pomoc. –jesteś na
muszce trzydziestu gliniarzy uzbrojonych w karabiny maszynowe. Przegrałeś-
zaczął powoli do niego podchodzić, a ten chuj wycelował w niego. Mimo wszystko
Louis pewnie stawiał kolejne kroki. Spojrzał na mnie i przytaknął. Padł strzał.
-Kurwa!- Matty puścił mnie, a ja biegiem ruszyłam do
Tomlinsona. Kolejny strzał i krople krwi na moim barku i rękawku białej koszulki.
-Kurwa, ty chuju!- Lou złapał się za bark, jednak
zasłaniając mnie. Policjanci zapanowali nad tym chaosem i żaden z wspólników
Jonsona zupełnie jak on nie ruszali się. –Szatyn pchnął mnie i ruszył wściekły
na Jonsona. Kopnął jego pistolet w odległym kierunku, a potem zaczął go
okładać. Mimo, iż Hobbs oraz reszta próbowali go odciągnąć, on kompletnie
ignorując swoją ranę nie przestawał go bić. Luke zaszedł go od tyłu i założył
mu nelsona. –kurwa, uważaj!- zawył z bólu.
-Panuj nad sobą- popchnął go na mnie.
-Chodź, trzeba to opatrzyć- przytaknął i objął mnie zdrową
ręką, wyprowadzając z lokalu.
***
Z moim barkiem nie ma nic poważniejszego. Katie uparła się,
żeby obejrzał to lekarz, dlatego byłem zmuszony jechać do szpitala – jakby sama
nie mogła wyjąć głupiej kulki, co za trzęsidupa. Katie siedziała w ogrodzie, a
ja postanowiłem skorzystać z okazji i zabrać Tommy’ go na małą wycieczkę.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do jubilera. Po zaparkowaniu i
zamknięciu auta, złapałem jego rączkę, żeby znowu go nie zgubić. Pchnąłem drzwi
i wpuściłem go przodem.
-Po co tu przyszliśmy? –przyglądał mi się ze marszczonymi
brwiami.
-Jutro zabieram mamę na Hawaje- jego oczy się zaświeciły.-
tyle, że ty zostaniesz z Zaynem. Chcę się jej oświadczyć i poślubić, dlatego tu
jesteśmy.
-Nie rozumiem…
-Pomożesz mi wybrać pierścionek, a potem pojedziemy po
bilety i zadzwonimy w kilka miejsc.
-A co jeśli mama się nie zgodzi?- zagiął mnie tym pytaniem.
Młody ma rację, co zrobię jak Katie powie nie?
-Znajdziemy ci nową mamę.
-Nie chcę!- wydarł się na cały sklep i skakał jak furiat.
-Heej, żartowałem- zaśmiałem się, łapiąc go za barki. –no
chodź- młody podszedł do szklanej lady i dokładnie wodził wzrokiem po
biżuterii.
-Ten! Niech nam go pani sprzeda, mamusi się spodoba!-
pośpieszał starszą kobietę, która właśnie schylała się po pierścionek. –mama
lubi niebieski kolor! Tato, tato weź ten!- czterdziesto parolatka zachichotała
pod nosem, a potem pokazała mi owy przedmiot. Pierścionek był wykonany z
białego złota, z szafirem oraz małymi diamencikami. – bierzemy go!- uderzył
dłońmi w blat, niczym pewny swojego wyboru konsument. Kobieta spojrzała na mnie
zza okularów, a ja tylko przytaknąłem z uśmiechem. Brunetka zapakowała
biżuterię do czerwonego pudełeczka.
-Potrzebuję jeszcze obrączki, wezmę te- wskazałem na złote
okręgi, które również włożyła do ładnego opakowania. Zapłaciłem kartą, a potem
zabrałem reklamówkę i syna za dłoń, po czym wyszliśmy. Następnie szliśmy do
jakiegoś sklepu z ubraniami, żeby kupić kieckę dla Katie, a dla mnie jakąś
koszulę. Wybraliśmy białą koronkową sukienkę na ramiączkach do połowy uda i
białą koszulę wraz z krawatem – Tommy się uparł, bo sam osobiście nie przepadam
na takimi dodatkami. Kolejnym punktem były bilety, hotel i jakiś facet, który
udzieli nam ślubu…
Wstałem o trzeciej rano i poszedłem do pokoju syna.
Obudziłem go i kazałem pożegnać się z Katie, tylko tak, żeby jej nie obudził.
Młody pocałował jej policzek, a następnie wrócił spać. Zaniosłem nasze walizki
do bagażnika, a potem Katie. Zayn nas zawiózł na lotnisko, a potem pomógł z
bagażem zważając na fakt, że niosłem moją ukochaną. Po odprawie wpakowałem ją
do samolotu.
***
Obudził nas Tommy, który skakał po łóżku. Przysięgam w tej
chwili mógłbym go zakneblować, a rozwiązać dopiero jak się wyśpię. Wróciłem o
drugiej z toru, gdzie wygrałem wyścig, a o trzeciej obudził mnie Tommo z
prośbą, żebym podrzucił go i Katie na lotnisko, a prze weekend zajął się
młodym. Teraz mniejsza wersja Louisa budzi mnie o dziewiątej. Co z nimi nie
tak!?
Nałożyłem poduszkę na głowę i udawałem, że mnie to nie
rusza. Cami chichotała pod nosem, a kilka sekund później zaczęła skakać z nim.
Czy wszyscy muszą być przeciwko mnie?
-Zaaaaynnnn!- krzyczał Tommy.- wstawaj! Obiecałeś, że
pójdziemy do fryzjera! – westchnąłem i odsłoniłem twarz. Trzylatek szczerzył
się, aż w końcu skoczył mi na przeponę, na co głośno jęknąłem. –no chodź!
Proszę! Chcę ściąć włosy!
-Tommy!- podniosłem głos, chcąc zakończyć jego słowotok.
Dlaczego nie pójdzie i nie podenerwuje Liama, czy chociażby Harrego i Ally?!
-Co?!- zaczął mnie przedrzeźniać. Przybiłem sobie mentalnego
plaskacza.
-Daj mi pół godziny i ubierz się, w piżamie żadna laska na
ciebie nie spojrzy- pokiwał ochoczo głową z poważną miną i wybiegł z naszej
sypialni.
-Masz taki dobry kontakt z dziećmi- wymruczała Torres
muskając moją szyję.
-Gdyby nie to, że młody za trzydzieści minut znowu tutaj
wbije, to bym cie…
-Idź się już ubrać- zepchnęła mnie z łóżka nim zdążyłem
dokończyć zdanie.
***
Obudziłam się w samolocie. Obok mnie drzemał Louis. Chwila!
Co ja do cholery robię w samolocie!? Zaczęłam się rozglądać jak zagubione
dziecko, które ktoś uprowadził. Nagle zebrała się we mnie taka złość, że nie
zważając na obecnych tutaj ludzi trzepnęłam Tomlinsona w głowę.
-Ała! Zdurniałaś!?- wydarł się i zmroził mnie wzrokiem.
-Gdzie mnie pajacu wywozisz i gdzie jest moje dziecko?-
wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Na Hawaje, a Tommy z Zaynem- wzruszył ramionami.
-Oszalałeś- prychnęłam. –pogrzało cie do końca! Straciłeś
zmysły!
-Z miłości do ciebie, wyjdź za mnie.
-Co?!
-Zostań moją żoną- wyjął z kieszeni skórzanej kurtki małe
czerwone pudełeczko, które otworzył.- wiem, że powinienem uklęknąć, ale tu nie
ma zbyt dużo miejsca. Po prostu powiedz tak, Katie- spojrzał mi głęboko w oczy
z uniesionymi brwiami.
-Okay- z całych sił przytuliłam się do niego, a reszta
pasażerów zaczęła klaskać. To było jak scena
z komedii romantycznych…
~***~
Ubrana w białą koronkową sukienkę stałam na klifie
naprzeciwko Louisa, który miał na sobie czarne spodnie, białą koszulę oraz
czarny wąski krawat. Po mojej prawej stał jakiś facet, który mówił coś w
nieznanym mi języku. Właściwie to nie słuchałam go – całą uwagę poświęcałam
mojemu narzeczonemu. Poczułam jak ktoś mnie szturcha. Przekręciłam głowę i
posłałam znienawidzone spojrzenie temu pacanowi w jakiś dziwny strój.
-Pst, Katie- ze zmarszczonymi brwiami przeniosłam wzrok na
Lou. – powiedz ʻē[i],
a potem aloha
wau iā ʻoe[ii]
Louis- niepewnie przytaknęłam i powtórzyłam słowa, o które prosił, abym
powiedziała. Nie miałam bladego pojęcia co takiego mówiłam oraz całkowicie
zlewałam to, że mój akcent był dziwny. Tomlinson powiedział to samo tylko, że
na końcu tego całego aloha wau iā ʻoe zamiast
Louis powiedział Katie.
-Możecie się pocałować- no super! Teraz to potrafi mówić po angielsku!
Phi, co za pedant! Louis złapał moją twarz w dłonie i przyciągnął bliżej swoich
ust, które szybko znalazły rytm z moimi. Objęłam go w pasie, a po chwili, kiedy
przestał mnie całować zwyczajnie tulił mnie do swojej klaty i wpatrywaliśmy się
w zachód słońca.
-Jest pięknie- mruknęłam.
-Ty jesteś piękna.
-Mam przystojnego męża…- rozmarzyłam się.- bo to był ślub, tak?-
odepchnęłam się od jego umięśnionego torsu.
-No pewnie- zachichotał, a potem
wyjął kolejne pudełko, które otworzył i pokazał mi. W środku były dwie złote
obrączki, z czego podał mi większą, a sam wziął mniejszą. Złapał za moją dłoń i
wsunął mi na palec kolejny dzisiejszego dnia pierścionek. Zrobiłam to samo ze
złotym pierścionkiem i założyłam na jego palec. –kocham cie, wiesz?
-Aloha wau iā ʻoe Louis-mężczyzna zachichotał i pocałował moje czoło.
-Chcę córkę- wypalił. –chodź, czeka nas noc poślubna- szybkim ruchem
wziął mnie na ręce i ruszył w stronę hotelu i naszego apartamentu. Będąc już w
pokoju zakluczył drzwi rzucił mnie na łóżko…
***
Siedzieliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy kreskówki z
moim chrześniakiem. Tommy kłócił się z Harrym o to co powinniśmy oglądać.
Miałem już serdecznie dość Spongeboba i Pingwinów z Madagaskaru. Ally i Cami
upierały się na śpiącą królewnę, a Liam… jak to Liam wieczny fan Toy Story.
Czasem zastanawiam się czy to nie jest ten kryzys wieku średniego, który
jeszcze nas nie dosięgnął? Drzwi się otworzyły, a weszli przez nie roześmiani
Katie i Louis.
-Mama! Tata!- Tommy biegiem ruszył w ich kierunku i wpadł w
ramiona Tomlinsona, który wziął go na ręce i obrócił wokół własnej osi,
szepcząc coś do ucha. Vexy dokładnie mu się przyjrzała.
-Co ty zrobiłeś z włosami?- Tommo zmarszczył brwi i go odstawił.
Znów dokładnie go zlustrowali, a potem zmrozili mnie wzrokiem. –Tommy- warknęła
brunetka.
-No co? – wzruszył ramionami.- Zayn powiedział, że laski na
to lecą- zaśmiałem się pod nosem. Nie moja wina, że chciał mieć wygolone boki
jak ja.
-Jakie laski?! Masz dopiero trzy lata!- oburzyła się Katie.
-I co z tego?!- tupnął nogą.- mam dziewczynę w przedszkolu!-
no młody jest szybki. Już sobie znalazł panienkę.
-Louis!- teraz to James tupnęła.- on jest za młody na
dziewczyny!- charakter Tommy odziedziczył po swojej matce, a charyzmę i całą
resztę po Lou.
-Tato!- zaraz zrobią dziurę w tych panelach.- mama po prostu
jest zazdrosna!
-Jesteś moim synem, dziwisz mi się?! Jedyną kobietą w twoim
życiu powinnam być ja, ewentualnie Ally i Cami!
-Zachowujesz się jak dziecko- młody założył ręce na piersi i
odwrócił się do niej tyłem. – a Holly jest ładna i bardzo ją lubię.
-Dobra, spokój- no wreszcie Tomlinson wkroczył do akcji.-
ty- wskazał na swoją dziewczynę.- nie rób afery z tego, że nasz syn ma już
laskę, a ty młody nie krzycz po mamie i…- podrapał się zakłopotany w kark.-
zabezpieczaj się czy coś tam- parsknąłem śmiechem zupełnie jak Harry. Louis
dostał od Katie w brzuch.
-Rada prawdziwego ojca- zaśmiała się brunetka. –mój nigdy
nie kazał mi się zabezpieczać.
-Boo wiedział, że go nie posłuchamy- pocałował ją w czoło.-
a tak przy okazji to się ożeniłem- uśmiechnął się szeroko. Jeszcze nigdy nie
widziałem go tak szczęśliwego. Cieszę się, że kilka lat temu Katie lazła
środkiem drogi i ją potrącił. Mimo, że go wkurzała i doprowadzała do furii – on
to kochał, bo jeszcze żadna laska nie zawróciła mu tak w głowie. Z żadną nie
dzielił pasji i żadna nie potrafiła mu się z przeciwstawić. To go w niej
pociągało i nie szkodzi, że tego nie okazywał – Katie już pierwszej nocy zakręciła
mu w głowie. Teraz są szczęśliwi zresztą my też. Wszystko się ułożyło i
skończyło dobrze.
[i] ʻē- tak (po hawajsku)
[ii] aloha wau iā ʻoe (kocham cię)
_______________________________________________
I to tyle... Ride or Die właśnie dobiegło końca. Nie potrafiłam zabrać sie za tą końcówkę, ale uważam, że wyszła mi dobrze i spełniłam swoją początkową wizję tego opowiadania. Z jednej strony czuję się podle, bo w sumie było to niesamowite pisać o takiej tematyce, ale z drugiej strony to sie cieszę - trzeba ruszyć na przód i wymyśleć coś nowego.
Podsumowując BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA:
1) Za wsparcie i wszystkie miłe komentarze jakie tutaj zamieściłyście - jestem wam za to niezmiernie wdzięczna!!
2) Za cierpliwość, gdy długo nie dodawałam rozdziałów - czasem było naprawdę ciężko...
3) Za to, że w ogóle czytaliście, głosowaliście w ankietach i obserwowaliście - to jest coś, jeszcze nigdy nie miałam 49 obserwujących!! ♥
4) A przede wszystkim dziękuję, za wejścia oraz chęć czytania tych wypocin.
Już za kilka do kilkunastu dni pojawi sie ostateczne podsumowanie bloga!!
Tęsknię już za wami ;'((
Buźka miśki wy moje kochane ;**
Opowiadanie było super ZAJEFAJNE i mam nadzieję, że jeszcze coś zaczniesz kiedyś pisać i dasz znać (LICZĘ NA TO). Buziaki :)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń:***** Olls :***
OdpowiedzUsuńZAJEBISTY EPILOG. SKODA ŻE TO JUŻ KONIEC.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze to koniec :'( to opowiadane bylo super :D
OdpowiedzUsuńSzkoda że to już koniec, no ale cóż ;) Opowiadanie było cudowne ;* pozdrawiam xo
OdpowiedzUsuńZgadzam się z dziewczynami z góry. Na koniec się nawet popłakałam i nie tylko dla tego że jestem chora i mam katar.<3 :D Naprawdę nie spodziewałam się takiego końca. Szkoda że już koniec ale ważne że żyli długo i szczęśliwie <3 :*
OdpowiedzUsuńCudowne jak zawsze! Mam nadzieję że będzie kolejne...
OdpowiedzUsuńNat ;*
Nie moge uwierzyc ze to juz koniec tego opowiadania 😭😭😭
OdpowiedzUsuńProsze zacznij pisać nowego bloga bo wszystko co piszesz jest cudowne i daj linka
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie :D <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten blog kiedyś i dziś znów na niego trafiłam i postanowiłam skomentować. :) powiem tyle super opowiadanie <3 zakochałam się w nim i nieznalzłam lepszego opowiadania od tego<3 :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to opowiadanie już piąty raz... Przeczytałabym kolejną część😏😏😏😏
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to opowiadanie już piąty raz... Przeczytałabym kolejną część😏😏😏😏
OdpowiedzUsuń