***
- Kai!- obudziłam się z krzykiem i cała przepocona. Od roku
mam ten sam koszmar. Co noc budzę się z krzykiem. Najgorsze jest to pieprzone
poczucie winy, bo to moja wina, że on nie żyje. Zabiłam najważniejszą osobę w
moim życiu. Otarłam wierzchem dłoni łzy spływające po policzkach. Już nigdy nie
wsiądę do samochodu i nie wystartuję w wyścigu. Teraz muszę troche odreagować.
Jestem wykończona, jeszcze nie miałam takiej nocy- oczywiście po wypadku-,
której się wyspałam. Zawsze to samo. Widzę jak umiera, a później jego duch i
wszyscy dookoła mówią ‘to twoja wina’, ‘ jesteś mordercą’, ‘on mógł żyć, ale
myślałaś tylko o sobie’. Na końcu zawsze pojawia się jego matka i policzkuje
mnie, nie boli tak mocno jak jej słowa ‘gdybyś nie mieszała się w jego życie,
Kai by żył i miał cudowną przyszłość, ale musiałaś go zabić. Jesteś zwykłą
szują’. Widziałam ją na pogrzebie Kai’ a była zrozpaczona, straciła jedynego
syna, przez idiotkę, która chciała dobrze. Uniosłam się na łokciach i
spojrzałam na zegarek. Zajebiście 2.12. Wygrzebałam się z łóżka i wyjęłam z garderoby
fioletową bluzę z uszami kota, których nie lubię. klik.
Ubrałam ją na ramiona, a na stopy wsunęłam ciemnobrązowe emu. Muszę się
przejść. Do kieszeni włożyłam komórkę i wyszłam. Starałam się być cicho, żeby
nie obudzić Cami. O 10 muszę iść do pracy. Nałożyłam kaptur na głowę i wsunęłam
ręce do kieszeni. Szłam środkiem drogi, ponieważ o tej porze ulice Los Angeles
były puste, aż dziwne, ale tak właśnie było dziś. Moją głowę cały czas
zaprzątały wspomnienia i przeszłość, od której nie potrafię uciec. Nagle do
uszu dobiegł charakterystyczny warkot silnika, odwróciłam się, a zza zakrętu
wyjechało zielone Mitsubishi Eclipse. klik.
Sparaliżowało mnie, a samochód jechał szybko. Potem poczułam tylko uderzenie…
Obudziłam się na skórzanej kanapie. Podniosłam się, ale
chwilę później tego pożałowałam, bo poczułam straszny ból w okolicach żeber.
- Jak się czujesz?- usłyszałam i znów podjęłam próbę
podniesienia się udała się. Oparłam się i odszukałam nadawcę tych słów. Na
fotelu siedział szatyn z kwaśną miną, który mierzył mnie wzrokiem, jakby jego
wzrok mógł zabijać już dawno byłabym w kostnicy. Na drugim fotelu siedział
ciemny blondyn, który patrzył na mnie z troską. – więc?- zapytał po raz kolejny
ciemny blondyn.
- Do- dobrze- powiedziałam niepewnie- tylko bolą mnie żebra-
skrzywiłam się.
- Nic dziwnego Louis cie potrącił- powiedział mulat, który
podał mi szklankę z wodą. Napiłam się troche zwilżając tym samym gardło.
- Jakby nie szła środkiem drogi nie byłoby problemu- warknął
jak mniemam Louis.
- Przestań- został skarcony słownie i wzrokowo- a tak w ogóle
to jestem Liam
- Zayn- wystawił w moim kierunku dłoń mulat. – a Louis to on-
wskazał na szatyna, który dalej nie spuszczał ze mnie wzroku. – a ty?
-Katie, która jest godzina?
- 10. 20- stwierdził Louis. Podniosłam się szybko, co okazało
się być błędem, gdyż zakręciło mi się w głowie i gdyby nie szafka, na której
stała lampa przewróciłabym się.
- Odpocznij dziewczyno. Sorry że nie zawieźliśmy cie do
lekarza, ale jesteśmy na warunkowym- uśmiechnął się lekko Liam i wzruszył
ramionami.
- Spoko, ale ja muszę już iść
- Dobra decyzja, odwiozę cie- Louis poderwał się z fotela i w
mgnieniu oka znalazł się przy drzwiach, które otworzył na oścież. Nakazał ręką,
abym wyszła. Ruszyłam w jego stronę i wyszłam, a on za mną trzaskając drzwiami.
Nakazał wsiąść do auta, a sam wsiadł z drugiej strony. Jechał szybko i w
absolutnej ciszy. Jedynym odgłosem były nasze oddechy i warkot silnika. Według
moich zaleceń i instrukcji zajechał pod moje i Cami mieszkanie. – ta, to idź
już- wywróciłam oczami i już miałam wysiadać.
- Nie mam telefonu
- Poszukam go i przywiozę wieczorem. Może być?- powiedział
jakby znudzony. Przytaknęłam – a i jeszcze jedno- zacisnął swoją dłoń na moim
nadgarstku, aż syknęłam z bólu- nie waż się nikomu mówić o tym, że cie
potrąciłem.
- Powiedziałam, że nie powiem. Na razie i nie zapomnij o
mojej komórce- wysiadłam trzaskając drzwiami. Podeszłam do drzwi, ale były
zamknięte. Zapomniałam kluczy, a Cami pewnie była już w pracy. Przytrzymałam
się drzwi, ponieważ po raz kolejny zachwiałam się na nogach. Odwróciłam się i
zobaczyłam, że chłopak jeszcze nie odjechał. Niewzruszona szłam do centrum ludzie,
których mijałam patrzyli na mnie jak na idiotkę i szczerze mówiąc to nie dziwię
się, bo mam na sobie tylko piżamę. Weszłam do garażu Matta i Tomasa. Camila już
tam była. Ich wzrok powędrował na moją osobę, a później zaczęli się śmiać jak
nawiedzeni. – bardzo śmieszne- powiedziałam z nutką podenerwowania w głosie.
- No okay haha okay powiedz gdzie ty byłaś wieczorem?-
wydukała pomiędzy napadami głupawki moja najlepsza przyjaciółka.
- Nie chcesz wiedzieć- machnęłam ręką i poszłam się ubrać w
kombinezon. Już miałam ściągać koszulkę, w której zwykle sypiam, ale
przypomniało mi się, że nie mam na sobie stanika. Wskoczyłam w kombinezon
zakładając go na piżamę. Wróciłam do nich, a oni czekali wyczekująco na moją
opowieść, kiedy znowu zakręciło mi się w głowie. Pierdolony dupek mógłby
patrzeć jak jeździ. W mgnieniu oka zostałam złapana przed upadkiem przez
Tomasa.
- Katie spowiadaj się tu szybko- nakazał Matty. Wywróciłam
oczami i zasiadłam na ławce.
- Wieczorem nie mogłam spać i poszłam się przejść. Potem
ktoś… -zawahałam się powiedzieć czy nie? Z jednej strony to troche boję się
tego psychopaty, który jest bezuczuciowym dupkiem, a z drugiej dlaczego mam
kłamać przyjaciołom? Z resztą co on mi może zrobić? To on mnie potrącił, to przez niego jestem cała
poobijana i cały czas kręci mi się w głowie ten to naprawdę ma nierówno pod
sufitem.
- Więc…- naciskała Cami.
- Zostałam potrącona, ale nie gadajcie nikomu, bo sami wiecie
jaka jest sytuacja- nie wspominałam wcześniej, ale też miałam małe kłopoty z
policją. Kiedy mnie wypuszczali powiedzieli, że jak coś przeskrobie to nie
będzie za ciekawie z moją przyszłością i w mojej kartotece zajdą pewne zmiany.
Wszystkie moje przewinienia mają z policyjnej bazy danych. Startowanie w
nielegalnych wyścigach, narkotyki i inne. Tylko, że normalnie są zapisane pod
moim pełnym nazwiskiem, które brzmi Katherine Sophie James. Mam głupie imię,
którego szczerze nienawidzę. To samo imię nosi moja babcia, która zawsze mnie
urażała tą swoją gadką ‘Victoria jesteś taka pomocna i kochana, Katie mogłabyś
brać przykład ze swojej kuzynki’ oczywiście moja kuzynka jest siostrzenicą
mojej mamy, bo ona i ciocia to siostry. Mam też kuzyna, który jest synem brata
taty-Adasia, on jest kochany. Zawsze służył radą i pomagał. Rok temu prowadził
z Eddie’ m warsztat, czasem, a właściwie to cały czas pomagałyśmy im z Cami.
Moi rodzice są po rozwodzie, czego skutkiem jest zdrada ojca, który teraz
mieszka w Bakersfield. Natomiast mama, Adaś i reszta rodziny w San Diego. Nie
odwiedzam ich i oni mnie też może dlatego, że nie wiedzą gdzie mieszkam.
- Przez kogo?- warknął Matty. On się o mnie martwi
najbardziej jest jak mój brat, którego nie mam. Mój brat nie żyje w tym roku
kończyłby 25lat, a zginął w wyścigu.
- Nie ważne- w moich oczach zgromadziły się zły. Te wszystkie
wspomnienia znów zaczęły powracać. Kai. Nasz pierwszy pocałunek, pierwsza
randka, poznanie rodziców. Mimo tego, że byliśmy grupą szczyli, która miała po
14 i 16lat kochaliśmy się bardzo mocno. –ja pójdę już naprawiać ten samochód,
dziś mamy go sprzedać i dostać kasę- wyminęłam ich i ruszyłam do czarnego range
rovera. Położyłam się na desce i zaczęłam swoje czary. Skończyłam po
5godzinach. W naprawy wkładam całe serce, dobrze wiem jak to jest z samochodem,
który działa idealnie. Taki wózek idealnie jedzie i sprawia przyjemność z
jazdy. Wiem też jak to jest, kiedy wszystko jest zrobione na ‘odwal się’. Po
chwili ktoś złapał mnie za kostki i wyciągnął spod samochodu. – co?- zapytałam
całkiem zmieszana widokiem braci Jonson i jakiegoś gościa w ful capie, jakiś
przydup.
- To on chce kupić ten wózek – wskazał na range rovera,
którego właśnie kończyłam ulepszać.
- To niech zaczeka jeszcze 5 minut- dokręciłam jeszcze kilka
rzeczy i było gotowe. Matty podał mi ścierkę, którą wytarłam dłonie.
- To Sam- przedstawił mi go Tomas.
- Katie miło poznać- uścisnęliśmy sobie nawzajem dłonie, a
później zaczęły się negocjacje. Sammy wypytywał o wszystkie szczegóły dotyczące
naprawy i ulepszeń tego cacka.
- Jesteś pewna, że wszystko jest idealne?
- Żartujesz sobie!?- wydarłam się na niego. Jak on może
mówić, że coś jest nie tak?! Skubany ćwok! –jeśli nie chcesz go kupować to
spieprzaj może tatuś kupi ci ‘lepszy’ samochodzik!- wściekła wyminęłam ich i
poszłam do Cami, która właśnie gawędziła przez telefon. Po chwili odłożyła go i
bacznie mi się przyglądała. – co?
- Kim jest ten gostek co cie przejechał?
- Nie ważne, bo jest dupkiem. To co idziemy za chwilę do
domu?- przytaknęła. Poszłam zdjąć mój strój roboczy, który odwiesiłam na
haczyk. Wróciłam do przyjaciółki, która jest o wiele ważniejsza. Nazywam ją też
swoją siostrą. Już miałyśmy wychodzić, kiedy zatrzymali nas Tom i Matt.
- Katie jesteś wielka i proszę- złapał mnie w tali- co nie
powiem spowodowało cholerny ból – i zaczął okręcać wokół własnej osi , a
później podali 20 tysięcy w gotówce. – po tym jak go opierdoliłaś zdecydował
się. – i dla ciebie też mamy szmal Cami- Matty podał jej również wypłatę- a i
do jutra- Matt cmoknął ją w policzek, a ona się lekko zarumieniła. Wyszłyśmy i
wolnym krokiem ruszyłyśmy do domu. Po dojściu na miejsce rzuciłam się na sofę i
włączyłam jakiś kanał muzyczny.
- Katie!- wstałam z kanapy i powędrowałam do kuchni.- nie
mamy nic do żarcia idziemy na zakupy. Tylko się ubierz- wzruszyłam ramionami i
poszłam do mojej sypialni, która jest dość spora. klik.
Ostatnia wypłata poszła na remont mojego azylu i garderobę, z której wyjęłam
jakieś ubrania i poszłam do łazienki, która również mieściła się w moim pokoju.
Zdjęłam piżamę i weszłam pod prysznic umyłam całe ciało za pomocą waniliowego
żelu, który później spłukałam. Wytarłam się i ubrałam w jeansowe szorty, czarną
bokserkę, na górę krótki szary top z napisem. Na nogi wsunęłam conversy. klik.
Rozczesałam włosy i umyłam zęby. Wsiadłyśmy w samochód Cami i pojechałyśmy na
zakupy. – co byś powiedziała na remont kuchni?
- Pewnie, że tak- kupiłyśmy pełno żarcia, które starczy nam
na kilka tygodni, a potem poszłyśmy wybrać farby. Po długich rozważaniach
zdecydowałyśmy się na limonkowy. Pojechałyśmy do domu i wyłożyłyśmy wszystkie
artykuły spożywcze. Później rozłożyłyśmy folię ochronną na meble i zabrałyśmy
się za malowanie. Na zegarku była 21 a my malowałyśmy sobie w najlepsze przy
muzyce, którą trochę przyciszyłyśmy. To środki zapobiegawcze przed wizytą pani
Duncan, która jest naszą sąsiadką bardzo przewrażliwioną na punkcie hałasu. Do
naszych uszu dobiegł dzwonek do drzwi.
- Otworze- Cami ruszyła do drzwi – Katie chodź no!- z pędzlem
w dłoni i cała umazana ruszyłam do przyjaciółki.
____________________________
Okay no to mamy pierwszy rozdział i najważniejsze pytanie: jak wam sie podoba?? Jak myślicie kto postanowił odwiedzić Katie i Cami?? Dzięki za 8 obserwujących, jesteście wielkie!! Komentujcie miśki!! Buźka ;**
Boski rozdział.!!
OdpowiedzUsuńPewnie za drzwiami był Louis z jej telefonem.:]
Czekam na następny rozdział.
Rozdział jest świetny! *.*
OdpowiedzUsuńLouis jest taki zły! xD
Kto ich odwiedził?Hmmm ja myślę, że właśnie Louis ;P
Na 100% będę odwiedzała twój blog ;D
Pozdrawiam :3
super, i to chyba Louis, oddać telefon, czy coś. Pisz dalej, weny. Zapowiada się super. ; 33
OdpowiedzUsuńjulka.
Świetnie się zaczyna. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam na www.imaginy-one-direction123.blogspot.com
Już to kocham !!! Zapraszam do mnie : http://summer-love-withonedirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWeny ! :***
Świetny rozdział. Wydaje mi się, że to któryś z 1D przyszedł do nich oddać telefon i klucze, ale nie jestem pewna który. Oby coś zaiskrzyło między Louis' em a Katie. Czekam na kolejny. Dodaj jak najszybciej!!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Coś mi się zdaje, że to Lou z jej telefonem.
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. Weny życzę :*
Wiec tak, wszystko w tym rozdziale dzieje sie jakby za szybko. Ale trudno, zle nie jest.
OdpowiedzUsuńCiekawa fabuła i kreacja bohaterow. Interesujacy wydaje sie tutaj Louis. Takj niebezpieczny. *.*
Iytuje mnie fakt, że wszyscy obwiniają Katie za śmierć Kai'a. Podli ludzie.
Aa i mam jedną uwagę.
Mogłabyś robić odstępy po myślnikach? Wtedy bedzie poprawnie i estetyczniej.
Aa i nie traktuj tego jak pouczenie, ale jak rade.
Jak reszta czytalniczek też, że bedzie to Tomlinson. Jednak mam przeczucie, że nas zaskoczyć.
Życzę weny.
Pozdrawiam.
Klaudia.
+ może masz ochote na poczytanie mojego bloga:
Pierwszy jest tandetny, wiec go nie podam, ale na drugi zapraszam.
http://the-story-with-one-direction.blogspot.com ( jest tam tylko wprowadzenie, ale cóż niedługo pojawi się rozdział ).
Pojawił się już twój zwiastun na http://zwiastuno-mania.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńLiczę, że Ci się spodoba i wyrazisz swoją opinię.
Pozdrawiam.
Ten blog ludzaca przypomina mi inny, nawet go czytasz.
OdpowiedzUsuń