***
- Coś ty zrobił tej małej stary?- zapytał mnie Malik.
- Nic jej przecież nie zrobiłem! Ona zmyśla dobrze wiesz
jakie są laski
- Louis to nie są żarty jeśli coś jej się stało to…
- To co Liam!? Mam to w dupie dla mnie ona nie jest nikim
ważnym- wróciłem do pokoju i położyłem się dalej spać. Niestety nie mogłem
zasnąć. Przecież ja jej nic nie zrobiłem! Nic takiego! Czego ta blondyna się na
jarała?! Wziąłem do ręki komórkę i napisałem do niej SMSa.
„Katie żyjesz? L” – troche mnie to irytuje, że nie odpisała na
poprzednią wiadomość. Wkurzająca dziewucha.
~*~
Wstałem i poszedłem wziąć prysznic, następnie ubrałem się w
szare dresy i zwykły podkoszulek. Szybko ułożyłem włosy i poszedłem do kuchni,
gdzie z szafki wyjąłem miskę i zrobiłem sobie płatki z mlekiem. Zająłem swoje
miejsce przy stole. Powoli zacząłem konsumować, kiedy przyszedł Zayn i Liam.
Zmierzyli mnie wzrokiem.
- No co znowu?- zapytałem zmęczony tą całą szopką z przed 6
nad ranem. Za kogo uważa się ta blondyna i co Katie jej powiedziała? Czy to
takie skomplikowane trzymać język za zębami i nic nie mówić!? Nie sądzę!
- Co zrobiłeś Katie- warknął Malik.
- Mówię, że nic!
- Louis możesz iść do paki!- wydarł się Liaś.
- Nie pójdę, bo ona nic nie powie!
- Zastraszasz ją?- skrzywił się Zayn.- ja rozumiem, że nie
chcesz iść do pudła, ale…
- Skończ te szopkę! Mam was wszystkich po dziurki. Zaraz do
niej pojadę i wszystko wyjaśnię- zabrałem ze swojego pokoju telefon i kluczyki.
Wsiadłem w samochód i pojechałem do niej. Mam nadzieje, że tej psychicznej
blondyny tam nie będzie. Zaparkowałem po drugiej stronie jezdni i już miałem
wysiadać, ale wcześniej wspomniana blondyna wyszła z domu. Chwała ci za to, że
na nią nie wpadłem. Nie mam dziś ochoty na kłótnie. Wysiadłem i zapukałem, ale
nikt nie otworzył. Powtórzyłem czynność chyba z jakieś sto razy, aż w końcu
otworzyła. Wyglądała paskudnie.
- Po co ty tu przylazłeś? Powiedziałam ci już, że…
- Uspokój się- wyminąłem ją i wszedłem do środka. Miała
bardzo ładny dom, nowoczesny. Rozsiadłem się na skórzanej sofie.
- Chcesz coś do picia?- zapytała kierując się do kuchni.
- Ta, sok- po chwili brunetka wróciła z dwoma szklankami.
Podała mi jedną, a z drugą usiadła na fotelu. Przy siadaniu skrzywiła się z
bólu. – dzięki – dziewczyna włożyła jakieś tabletki do ust, a później popiła. –
jesteś na coś chora?
- Nie
- Czemu nie odpisujesz na SMSy?- wyszczerzyła na mnie swoje
oczy.
- Nie miałam ochoty. Zresztą powinieneś się domyśleć, że
musiałabym być jakaś nawiedzona, żeby pisać z gościem, który mi grozi.
- Czemu się krzywisz?
- Nie krzywię się- ta, a ja jestem Nicki Minaj. Czy ona ma
mnie za kretyna? Poderwałem się i usiadłem obok niej. Bacznie mi się
przyglądała. Nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego podniosłem jej koszulkę.
Klatkę piersiową miała owiniętą bandażem. – odczep się chłopie i mnie nie
dotykaj- odskoczyła jak poparzona i wstała z fotela. Stanąłem naprzeciwko niej.
- Co ci się stało?
- Wiesz dwa dni temu jakiś dupek mnie potrącił- przyparłem
ją do ściany, na co syknęła. – przestań w końcu kozaczyć
- Nie kozaczę. A ty odpowiadaj
jak grzecznie pytam. Mam jeszcze kilka spraw: Po pierwsze masz odpisywać na
moje SMSy, po drugie nic nie mówić, a po trzecie twoja psychiczna koleżanka ma
mnie nie nachodzić o 6 rano- warknąłem zaciskając dłonie na jej nadgarstkach
coraz mocniej.
- Grasz takiego twardego, a nie jesteś.
- Zamknij się! Masz dotrzymać słowa, bo skończy się źle
- Idź już lepiej Louis- puściłem jej kończyny i wyszedłem
trzaskając drzwiami. Co za durna laska. Że niby ja kozaczę? Ona jest jakaś
nienormalna. Sama gra twardą, a jakbym chciał to bym jej ręce mógł połamać
tylko mocno za nie ściskając.
***
Nie mogę tak
siedzieć na dupie i nic nie robić. Nie lubię jak nic się nie dzieje. Zaraz po
tym jak ten psychol wyszedł z mojego domu poszłam do garderoby i wyjęłam
ciuchy, w które się przebrałam. Stanęłam przed lustrem i dokładnie się sobie
przyjrzałam. Co zobaczyłam? Odpowiedź jest prosta. Niewysoka brunetka o
szaroniebieskich tęczówkach, ubrana w szare spodnie z dresu, ciemnoszary
t-shirt, neonowe vansy. W uszach para zielonych kolczyków, a na palcu lewej
ręki pierścionek. Na lewym ramieniu gościła kolorowa torba. klik.
Na pozór zwykła dziewczyna bez problemów, a jeśli ktoś zna ją- tak jak niejaka
Camila Torres- jest to dziewczyna z
problemami rodzinnymi, prywatnymi, czyli dajmy na to tego dupka oraz
psychicznymi, bo nie potrafi pogodzić się z przeszłością. Otrząsnęłam się i
włożywszy do torby komórkę oraz pieniądze wyszłam z domu najpierw go zamykając
na klucz. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę centrum, co chwila syczałam z bólu.
- Co ty sobie dziewczynko czynisz?- usłyszałam za uchem, na
co lekko się wzdrygnęłam. Później poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Od razu ją
zdjęłam i pociągnęłam do przodu. Napastnik wykonał salto w powietrzu i
wylądował na dupie. – pogrzało cie czy jak!? – chłopak złapał się za plecy w
okolicach nerek. Podałam szatynowi rękę, którą uchwycił i z moją pomocą wstał.
Otrzepał swoje dresy i koszulkę, a później skrzyżował ręce na klatce
piersiowej. – co to do cholery było!?- wrzasnął na tyle głośno, że po moim
ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Przepraszam- powiedziałam patrząc mu prosto w te
niebieskie tęczówki.
- Dobra nie ważne później zrobisz mi masaż, a teraz mów
gdzie idziesz?
- Do sklepu z zabawkami, a później to jeszcze jednego
miejsca- wzruszyłam ramionami, co przypłaciłam kolejnym silnym bólem w
okolicach klatki piersiowej. Tomlinson wywrócił oczami.
- Chodź- złapał mnie za nadgarstek, ale nie włożył w to tyle
siły co poprzednio podczas prób grożenia mi. – zawiozę cie- otworzył drzwi
swojego Mitsubishi i wskazał, abym wsiadła. Zrobiłam to, a on w szybkim tempie
usiadł na miejscu kierowcy. Patrzył na mnie dłuższą chwilę, co mnie w końcu
zirytowało, dlatego po prostu zapytałam o co mu chodzi.- nie zapinasz pasów?
Wiesz dziewczyny, które jeżdżą ze mną autem przeważnie zapinają.
- Po prostu jedź, zresztą mówiłam ci, że się ciebie nie
boję- niewzruszony przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył w szybkim czasie
rozpędził się do 120kilometrów na godzinę, ale nadal nie miał zamiaru zwolnić.
Kątem oka mnie obserwował- bo zaraz zeza dostaniesz
- Co?
- Nie gap się tak
- A co krępuje cie to?
- Tak
- To masz pecha- zajechał pod największy sklep z zabawkami w
mieście. Wysiedliśmy oboje z samochodu i poszliśmy zabrawszy wcześniej wózek do
budynku. Zaczęłam wrzucać do koszyka wszystkie te zabawki, które mi się
podobały. Troche się tego nazbierało- po co ci to? Nadal się bawisz lalkami?-
wyszczerzył na mnie swoje oczy. Jaki on jest strasznie irytujący. Grrr jak
można być takim marudą?
- Nie marudź tylko pakuj te cholerne zabawki
- Jak cholerne to po co?
- Bo tak!- uniosłam się, na co tylko zacisnął dłonie w
pięści i zamknął oczy. Zgaduję, że odliczał do dziesięciu, aby się uspokoić.
Stary trik, ale czasami zawodzi. Sama go niekiedy stosuję, ale przeważnie
zagryzam dolną wargę, co strasznie wkurza Cami. Nie wiem czemu, ale tak jest.
Po zapłaceniu za wszystkie artykuły zapakowaliśmy je do bagażnika. Poprosiłam,
żeby zawiózł mnie do domu dziecka pod wezwanie świętej Anny. Otworzyłam drzwi i
puściłam go przodem, ponieważ niósł większość toreb.
- Po co my tu…- nie dokończył, ponieważ przyszła Caroline
dyrektora i opiekunka dzieci, no i moja przez kilka lat. Mój tata, gdy miałam 2lata kazał oddać mnie do adopcji, mieszkaliśmy w tedy w San Diego. Tata powiedział
mamie, że jeśli mnie nie odda to tego pożałuje. Caroline zawsze mi opowiadała,
że nie lubiłam bawić się z dziećmi. Byłam tu przez 10 lat. Później mój‘kochający i opiekuńczy’ tata przyszedł i przekabacił mnie, że musieli to
zrobić, bo nie mieli pieniędzy, aby mnie utrzymać, ale już jest wszystko
dobrze. Pewnej nocy,
gdy nie mogłam spać mama powiedziała jak było naprawdę. Od tego momentu
nienawidzę ojca, ale nadal zrobiłabym wszystko, aby był zdrowy. Nie będę się
nigdy zniżać do jego poziomu, bo jestem ponad to.
- Katie- przytuliła mnie mocno do siebie. – co cię tu
sprowadza?
- Przywiozłam zabawki dzieciakom. Timmy jest?- zapytałam
nieco ciszej. Caroline pokiwała potwierdzająco głową.
- Kim jest twój znajomy?- wskazał na Louisa, który dalej
stał oszołomiony. Oszołom ogarnął się i przedstawił. Oczywiście Caroline mimo
tego, że ma około 40-ki na karku kazała mu tak jak mi mówić jej po imieniu.
Ruszyliśmy w trójkę do Sali, w której odbywają się zawsze zajęcia, takie niby
przedszkole z tą wredną babą Sophie. Jak ja nią gardzę na sam dźwięk jej głosu
przechodzą mnie ciarki, zawsze się mnie czepiała. Suka, normalna, pospolita
sucz.
- Katie!- krzyknął Timmy i podbiegł do mnie. Przytulił się
do moich nóg, dlatego przykucnęłam i objęłam go ramionami, mimo że czułam ten
cholerny ból, to go ignorowałam. Po chwili reszta dzieciaków rzuciło się na
mnie z przytulasami. Przychodzę tu nie za często, ale zawsze, po każdym
dostaniu kasy coś im kupuję. Zastępowali mi rodzinę przez długi czas. –
pobawisz się ze mną?
- Jasne smerfie , ale najpierw mam dla was prezenty-
dzieciaki rzuciły się w kierunku toreb i zaczęła wybierać zabawki. Z lekkimi
trudnościami wstałam i podeszłam obok Louisa i Caroline.
- Katie dobrze wiesz, że nie musisz tego robić
- Caroline miałaś mnie na głowie przez 10 lat teraz pozwól
mi się odwdzięczyć- kobieta mocno mnie do siebie przytuliła. I znowu ból.
- Katie chodź się bawić- złapał mnie za dłoń i ciągnął w
stronę swojego pokoju.
-Zaczekaj smerfie. Pobawisz się chwilkę z Louisem-
spojrzałam na Tomlinsona, który znów zabijał mnie wzrokiem- a ja za chwilkę
przyjdę do was oki?- słowa te mówiłam głównie w kierunku tego idioty.
- Niech będzie- Timmy uchwycił dłoń Lou i prowadził go do
swojego kąta w tym budynku.
- Caroline możemy iść do twojego gabinetu?- szatynka
wskazała dłonią, abym szła przodem. Doskonale pamiętam jak zawsze, gdy coś
przeskrobałam rozmawiałyśmy w jej gabinecie. Nigdy po mnie nie krzyczała,
zawsze tłumaczyła, że powinnam zmienić chodź odrobinę swoje zachowanie. Po
dotarciu na miejsce usiadłyśmy na skórzanej sofie, którą jej kupiłam. Kobieta
zrobiła nam herbaty i zaczęłyśmy rozmowę. – mam jeszcze coś, ale to ty
zadecydujesz na co to wydasz proszę cię tylko, aby były to jakieś sprzęty dla
dalszego kształcenia tych maluchów. – z torebki wyjęłam 19 tysięcy dolarów i
jej podałam.
- Katie ja nie mogę tego przyjąć na pewno potrzebujesz tych
pieniędzy. Przynajmniej 7 razy w tygodniu przynosisz dzieciom zabawki i mi
dajesz pieniądze. Zaczynam się o ciebie martwić
- Caro nie masz powodów do zmartwień. Układa mi się i mogę
cie zapewnić, że ta forsa jest zarobiona uczciwie.
_________________________________
No to mamy 3 rozdział nie chce mi sie robić notek o The Versatile Blogger, ale bardzo dziękuję za nominacje.
1. jak Louis będzie sie zachowywał w towarzystwie Timmy' iego?
2. kim jest Timmy dla Katie?
3. co sądzicie o rozdziale?
Rozdział jest świetny! Nie myślałam, że tak się sprawy potoczą między Katie a Louis; em, ale też mi się podobało. Zaintrygowałaś mnie. Czekam na kolejny i mam nadzieję, że pojawi się jeszcze dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, jeszcze się nie ogarniam w bohaterach ale dam jakos rade.
OdpowiedzUsuńPewnie zrobi nam niespodziankę i będzie dla niego bardzo miły.
świetne <3 Czekam na kolejny rozdział. Wydaje mi się, że Timmy to brat Katie. Życzę dużo weny xoxo
OdpowiedzUsuńJejku cudny no cudny!
OdpowiedzUsuńAwww *-*
Louis ma byc mily dla Timmiego! :D
Ale on jest brutalny w stosunku do Katie :( taki niegrzeczny :D
Zajebisty rozdzial jak wszystki inne :*
Weny i buziole :*
Genialny *.* Zapraszam do mnie :http://summer-love-withonedirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń1. Podejrzewam, że będzie nieco spięty i może niepewny?
OdpowiedzUsuń2. Bratem?
3. Fajny. Więc czekam na następny.
cudowne!
OdpowiedzUsuń1. nwm..
2. może jakaś rodzina...brat?
3. świetny < 33
weny < 333
julka.
Boski rozdział.^^
OdpowiedzUsuń1. Na pewno będzie spięty.
2. Mnie się wydaje że jest jej bratem.
3.Cudny.♥
Czekam nn.
Życzę weny.♥
1. Będzie milusi i wszystkich zadziwi
OdpowiedzUsuń2. synem? emm..nie to by chyba była za młoda, bratem?
3. Fajny tylko troche krótki
zajebisty
OdpowiedzUsuń1. Będzie się ładnie i grzecznie bawił z chłopczykiem.
OdpowiedzUsuń2. Nie wiem. Ale mam nadzieję, że się dowiem ;)
3. No bardzo fajny ;)
Nie mogę się już kolejnego doczekać. Weny życzę :*