***
Dobre jest to uczucie spełnienia. Czuję,
że teraz jestem we właściwym miejscu. Jadę sobie autostradą 160 kilometrów na
godzinę i byłam wolna, a po telefonie Louisa też szczęśliwa. Za godzinę
powinnam być już w Miami, ale moja komórka znowu zadzwoniła. Przełączyłam na kierownicy
i odebrałam włączając głośnomówiący.
- No co tam?
- Katie my idziemy coś zjeść, a ty?
- Nie Adaś ja nie chcę pa- rozłączyłam się
i zwiększyłam prędkość. Po niecałej godzinie byłam już pod ‘posesją’ Tej’ a-
jeśli posesją można nazwać obszar gdzie mieściły się garaże, parkingi,
przyczepy. Miał też dostęp do plaży. Cool. Zaparkowałam na miejscu, które
należało zawsze do mnie. Wysiadłam, a tu mi jakiś murzyn się pluje.
-Yo, Yo, Yo laleczko to nie parking-
patrzyłam na niego z miną wtf!? Wyminęłam go i poszłam na tyły. Dostrzegłam
mojego o 22 lata starszego przyjaciela. Siedział i liczył kasę, którą zgarną
pewnie za wyścigi na skuterach wodnych. Rozmawiał też z jakimś gościem. Zaszłam
go od tyłu i zasłoniłam oczy.
- Xoxo zgaduj kto!- zdarł moje ręce ze swoich
oczu i obrócił się do mnie przodem.
- Katie, gdzieś ty była mała?- przytulił
mnie mocno. Nie mogę pojąć dlaczego wszyscy mówią do mnie mała przecież mam 160
centymetrów wzrostu.
- Słyszałam, że potrzebujesz pomocy, więc
oto jestem- rozłożyłam ramiona chcąc udowodnić swoją wielkość, nie tą w
centymetrach, ale czynach i osiągnięciach.
- Yo, ludzie to moja Katie, dziś się
ściga, a ja stawiam na nią 20 patoli
- Przyjmuje- powiedziało w tym samym
czasie dwóch gości i jedna dziewczyna. – ta małolata nigdy nie wygra – prychnął
pod nosem jakiś blondasek.
- Tej zgłupiałeś!?- trzepnął go w ramię
jakiś murzyn.
- Stary ona jeszcze nigdy nie przegrała-
bo się jeszcze zarumienię, tak mi pochlebia. Hahaha. Resztę dnia pędziliśmy na
plaży, a później przyjechał Adaś, Eddie i Ally. Około 21 pojechaliśmy na
miejsce wyścigów. Tej pozbierał kasę, a wysoka i szczuła dziewczyna ubrana w
szorty, które z ledwością zakrywały pośladki, oraz górę od bikini wyszła przed
samochody, których silniki już warczały. Uniosła ręce w górę, a później opuściła.
Ruszyliśmy, jakiś afro- Amerykanin mnie wyprzedził, także byłam druga.
Próbowałam go wyprzedzić, ale cały czas mnie blokował. Chwilę późnij
przyśpieszył, ponieważ wcisnął jeden z guziczków od N2O (podtlenek azotu). Zmieniłam bieg i wcisnęłam
więcej gazu, później kolejny bieg, aż zatrzymałam się na piątym. Ostry zakręt,
na którym wykonałam drift i go wyprzedziłam, jednak nie na długo. Od mety
dzieliło nas jeszcze troche kilometrów.
-Pokaż na co cie stać- mruknęłam. Znając
Tej’ a ma coś jeszcze w zanadrzu. Nie byłby sobą, gdyby czegoś nie wymyślił.
Nagle most zaczął się unosić. A nie mówiłam? Mój rywal wcisnął drugi i ostatni
przycisk od dopalaczy, ja jeszcze chwilę poczekałam. Na liczniku miałam już 160
wcisnęłam oba czerwone przyciski na mojej kierownicy. Wbiło mnie w fotel i
kierowałam się prosto na most. Gość przede mną wzniósł się w powietrze, a ja
kilka sekund po nim. Przeskoczyłam przez jego wóz i finisz bejbe! Dojechałam
pierwsza do mety. Zrobiłam kilka kółeczek dla szpanu i wysiadłam. Ludzie stali
w osłupieniu przednich wyszedł Tej i ten jego przyjaciel. Parker podszedł do
mnie i przytulił, a później wręczył forsę. Druga przyjechała ta dziewczyna, a
ten oszołom, który na początku był pierwszy gdzieś wjechał. W sumie miałam teraz
w rękach 140 000 dolców. Ode mnie 20 000$, po 20 patyków od każdego,
który się ścigał, czyli z moimi jest już 80 000$. Tej też dał taką samą
kwotę no i jeszcze ci dwaj, z którymi się założył. Przeliczyłam i wręczyłam mu
70 000$.
-Uczcie się to się nazywa wzajemny
szacunek – zamachał kasą przed ich nosami, a ja zachichotałam. Do uszu dobiegł
dźwięk kogutów policyjnych, a wszyscy zaczęli wsiadać do samochodów i
odjeżdżać. Na szczęście uciekliśmy. Wróciliśmy na posesję Parkera i usiedliśmy
do kart.
***
Około szóstej rano dojechaliśmy pod
warsztat tego Tej’ a. Wysiadłem, a za mną moi przyjaciele i weszliśmy na ten
teren. Zaraz przyszedł jakiś Chinol i zaczął się pluć, że nie mamy tu wstępu.
-Zawołaj Katie- warknąłem. Nie lubię jak
ktoś wkurza mnie z samego rana. – no już- dodałem tym samym tonem. Gościu
poszedł, a chwilę później z przyczepy wyszła urocza brunetka, w majtkach i za
dużej koszulce. Włosy sterczały jej na wszystkie strony, ale dodawało jej to
tylko uroku.
-Loui- pisnęła i zaczęła biec w moim
kierunku, a później rzuciła mi się w ramiona i mocno przytuliła. Po chwili
jednak odepchnęła mnie troche i spojrzała marszcząc brwi i przygryzając tą
cholerną wargę. Kurwa. – co tu robisz? Znaczy robicie? – spojrzała za mnie, a
później spuściła głowę w dół dokładnie lustrując bose stopy.
-Katie chcieliśmy cie przeprosić- zaczęła
Izzy.
-Źle cie oceniliśmy- dopowiedziała jej
siostra.
-A ty pomogłaś Louisowi- dodał Malik.
-Wybaczysz nam?- zapytał z nadzieją Liam,
a ona tylko do nich podeszła i przytuliła. Uśmiech wkradł mi się na usta.
-Co tu się dzieje?- wyszedł do nas jakiś
murzyn, a za nim kolejny. Popatrzyłem niepewnie na Kat, która się do nich
promiennie uśmiechnęła. Troche mnie to wkurwiło, ale się nie odezwałem.
–Katie?- uniósł na nią brwi, a ona zachichotała pod nosem, który zmarszczyła
jak królik. To zupełnie tak samo jak czytała tą kartkę od tej całej Camili.
-To moi przyjaciele Tej. Dałbyś im trzy
przyczepy?- zatrzepotała rzęsami, a on się uśmiechnął.
-Dla ciebie wszystko mała- mała?! Kurwa tylko
ja tak do niej mówię. Tylko ja tak mogę. Zacisnąłem dłonie w pięści. – to
trzy?- Katie już chciała coś powiedzieć, ale ją uprzedziłem.
-Dwie, ja śpię z Katie- facet się tylko
uśmiechnął, a James dziwnie na mnie spojrzała.
-Chodźcie- ruszyliśmy za nim. Pokazał nam
co gdzie jest, a później wypożyczył za darmo dwie przyczepy moim przyjaciołom.
Kat ruszyła prawdopodobnie do swojego tymczasowego miejsca zamieszkania, więc
poszedłem za nią. Weszliśmy do środka, a ona rzuciła się na łóżko. Zrobiłem to
samo, z tym wyjątkiem, że ona leżała na brzuchu, a ja na plecach. Szturchnąłem
ją lekko, ale nie zareagowała, dlatego zrobiłem to jeszcze raz.
-Przestań- warknęła, co wywołało uśmiech
na mojej twarzy. Dźgnąłem ją jeszcze raz- Loui- lubię kiedy tak do mnie mówi.
Powtórzyłem czyn- no kurwa mać- podniosła się i usiadła na mnie okrakiem-
przestań- powiedziała już łagodniejszym tonem.
-Czemu?- uśmiechnąłem się, na co zagryzła
wargę. Znowu- przestań- powiedziałem przez zaciśnięte zęby. Teraz to ona się
uśmiechnęła.
-Sam to zacząłeś- po raz kolejny zagryzła
dolną część ust. Szybko się podniosłem i teraz ja górowałem nad nią.
Pocałowałem, na co się troche zarumieniła.
-To ty dokończ- uśmiechnęła się lekko, a później oplotła swoimi
nogami mnie w pasie, złapała za moją szyję i przyciągnęła do siebie łącząc tym
samym nasze usta w pocałunku. Oddawałem każdy. Zacząłem błądzić rękoma pod jej
koszulkę, ale natknąłem się na chropowatą część. Odsunąłem się od niej. Miała
zmieszaną minę. Zrobiłem jej krzywdę, to przeze mnie ma złamane żebra. Boli ją,
ale udaje, że wszystko jest w porządku.
-Loui coś się stało?- usiadła po turecku
naprzeciwko mnie. Po dłuższej chwili pokiwałem pionowo głową. Wzrok miałem
wlepiony w jej klatkę piersiową. Też tam spojrzała- mnie już nie boli
-Nie kłam- powiedziałem przez zaciśnięte
zęby. – wiem, że cie boli
-Nie boli- z ciszyła ton. – przecież nic
się nie stało
-Skrzywdziłem cie- mruknąłem, ale
usłyszała. Szybko mnie przytuliła, co jest dziwne jak dla mnie.
-Nie prawda, to ja szłam środkiem…
-Nie kończ. Powiedz szczerze czy cie boli
***
-Przecież mówię, że nie. Dziś o 10 idę do
lekarza, żeby zdjął opatrunek- Tomlinson patrzył na mnie podejrzanym wzrokiem.
Przybliżyłam się i pocałowałam go w kącik ust. Uśmiechnął się lekko.
Siedzieliśmy tak i gapiliśmy się sobie w oczy. Jego są takie jak woda na
wyspach kanaryjskich. Piękne i hipnotyzujące.
-Czemu wyjechałaś?- dłonią gładził mój
policzek- Sam coś ci zrobił?- pokiwałam przecząco głową- jeśli cię szantażuje,
to go zabije. Tylko…
-Loui przestań. On mi nic nie zrobił. A
wyjechałam, bo chciałam troche odreagować ja… to było niesamowite jak za ciebie
jechałam, czułam się jak kiedyś, jak przed śmiercią Kai’ a- na twarzy szatyna
pojawił się grymas. – kiedy on zginął obiecałam sobie, że już nigdy nie wsiądę
do samochodu
-To czemu to zrobiłaś?- zmarszczył brwi.
-Dla ciebie- uśmiechnął się i mocno mnie
do siebie przytulił. Siedzieliśmy tak aż do czasu, gdy do naszej przyczepy nie
przyszedł Tej i Roman, który jest kolegą Parkera.
-Katie pojedziesz dziś też?
-Że niby gdzie?- warknął Louis.
-No w wyścigu
-Ona nie pojedzie, bo ma połamane żebra-
przyciągnął mnie do siebie mocniej. Martwi się o mnie, to słodkie, ale nie może
za mnie decydować.
-Loui, ale ja obiecałam- westchnęłam-
zresztą mówiłam ci, że dziś zdejmują mi…
-Ja pojadę- wciął mi się w zdanie.
-Słuchaj nie znam cie, nie wiem jak
jeździsz, nie chcę stracić forsy jak przegrasz- Tej już powoli tracił nad sobą
panowanie. Nigdy nie widziałam go wkurzonego, bo on zawsze jest wesoły i
żartuje.
-Mówi ci coś Ksywka Tommo?- uniósł na
niego brwi, a Parker pokiwał przecząco głową. – to sobie sprawdź i przyjdź jak
się zastanowisz, bo Katie nie pojedzie- moi przyjaciele wyszli, a ja mordowałam
go wzrokiem. –no co?- westchnął i opadł na łóżko. Nie zwracając na niego uwagi
poszłam do łazienki, gdzie się umyłam, a następnie ubrałam w krótkie jeansowe
szorty i zwiewną bluzkę w kropki odsłaniającą brzuch. Na stopy ubrałam
sandałki. klik. Lekko sie pomalowałam, a włosy tylko rozczesałam. Wyszłam z
łazienki i mało nie dostałam zawału.
-Głupek- podsumowałam. Louis stał przy
drzwiach i mnie wystraszył. Później wszedł do łazienki, a po 15 minutach
wyszedł. Ubrany był w szorty i koszulkę na szerokich ramionach. Włosy miał
jeszcze mokre, ale i tak wyglądał bosko… znaczy normalnie. Przyzwoicie. Złapał mnie za dłoń i wyszliśmy na dwór.
Mieliśmy jeszcze sporo czasu, dlatego zaciągnęłam go na tą mini plażę Tej’ a.
Usiedliśmy na piasku i tępo gapiliśmy się w przestrzeń. – Loui?- zaczęłam
niepewnie.
-Nom- mruknął pod nosem. Nic nie
powiedziałam, bo nie wiedziałam jak to ująć w słowa. – mała coś się stało?- teraz
na mnie spojrzał.
-Przytulisz mnie?- zaśmiał się pod nosem i
usiadł za mną obejmując mnie swoimi ramionami. Kiedy mnie przytula czuję się
inaczej bezpiecznie, ale przez to też się boję, że stracę go. Co jeśli moja
przeszłość da o sobie znać? Jeśli Emily się znowu przyczepi to się chyba
powieszę. Zrobi wszystko, aby mnie pokonać i zniszczyć. Ona lubi patrzeć jak
cierpię. Kiedy jeszcze pracowałam dla jej ojca, aby zrobić mi na złość, to
podwalała się do Kai’ a. Suka. Nie chcę, żeby znowu wyprowadzała mnie z
równowagi. Nie chcę, aby dowiedziała się, że zależy mi na Louisie. Błękitnooki
oparł podbródek o moje ramię i muskał moją szyję, co wywoływało uśmiech na
mojej twarzy.
-No siemka ludzie- obok nas usiedli Zayn i
Izzy. – a wy to co się tak migdalicie?- Malik poruszał śmiesznie brwiami.
-Powiedział gość, który nie wie jak wyznać
Nikki miłość- odezwał się Tommo, na co z Izzy się zaśmiałyśmy. – która godzina?
-9.45, a co?- zmarszczyła brwi Bella. Loui
wstał, a później podał mi dłoń, którą pochwyciłam i również przeniosłam się do
pionu.
-Jedziemy do lekarza- odpowiedział jej, a
później szliśmy w kierunku samochodu. Otworzył mi drzwi zielonego Mitsubishi, a
ja wsiadłam. Zamknął drzwi, a następnie zajął miejsce ze strony kierowcy.
Uruchomił silnik i ruszył z piskiem opon. Jechał jak zwykle szybko- kto cie
nauczył tak jeździć?- wiedziałam, że prędzej czy później o to zapyta.
-Sama się nauczyłam. Kiedyś dla zabawy
ścigałam się z moim kuzynem i dodałam zbyt dużo gazu pierwszy raz stanęłam
dęba, później robiłam to za każdym razem, to taki mój znak rozpoznawczy-
zaśmiał się pod nosem.
-Ile miałaś lat?
-No cóż jeśli chodzi o mechanikę to
zaczęłam w wieku 13lat, a o wyścigi to 15. A ty jak to się stało?
-Podobnie jak ty, ale miałem 16lat.
Zamiast iść do szkoły wolałem siedzieć w warsztacie z Zaynem, Liamem, Izzy i
Nikki. Z tym wyjątkiem, że one wtedy jeszcze chodziły do szkoły. Mieszkaliśmy
wtedy w Santa Barbara. Pewnego razu usłyszałem rodziców jak rozmawiają. Mój
ojczym zmuszał mamę, żeby wysłała mnie do szkoły o zaostrzonym rygorze, gadał
też, że rodzice Zayna, dziewczyn i Liama też się nad tym zastanawiają. Wiele
razy miałem kłopoty, wiesz za bójki i inne takie.- on się przede mną otworzył.
To niesamowite.
-A twój tata?- pokiwał głową, że nie
powie. Może jeszcze nie jest gotowy? Rozumiem go i nie zmuszam. Jak będzie się
czuł na siłach to powie.
-A twoi starzy?
-Moja mama mieszka w San Diego, a ojciec,
który oddał mnie do domu dziecka w Bakersfield. – nawet się nie zorientowałam,
kiedy byliśmy już pod szpitalem. Wysiedliśmy, a Loui zamknął auto. Weszliśmy do
środka. Poszliśmy do recepcji, gdzie stała jakaś rudowłosa kobieta, z okularami
na nosie. – dzień dobry
-Witam, imię i nazwisko
-Katherina James
-Przykro mi, ale…- wyjęłam w jej stronę
banknot studolarowy- będziesz pierwsza- zachichotała, a ja z nią z tym, że ja
ją przedrzeźniałam. Weszła do gabinetu, a za chwilę poprosiła mnie. Usiadłam na
kozetce, a doktor, który był bratem tego mojego z L.A. zaczął wypytywać o co
chodzi. Nakreśliłam mu sytuację, taką samą jak jemu bratu. Zdjął mi te bandaże
i zrobił prześwietlenie.
-Katie – westchnął- musisz jeszcze kilka
dni odpocząć
-Ja nie chcę- mruknęłam. Mężczyzna
wyszedł, a po chwili wrócił z Louisem, co on kurwa mi tu odpierdala?! Pojebało
go czy jak?!
-Dopilnuj chłopcze, aby jeszcze kilka dni
odpoczywała
-Ona będzie odpoczywała- przytaknął, a
później wziął mnie na ręce i szedł w stronę wyjścia.
-Loui puść, ja mogę sama iść
-Masz odpoczywać
-Ale chcę iść- nie słuchał mnie. Utworzył
drzwi i usadowił mnie na miejscu pasażera. Usiadł ze swojej strony i zawiózł
nas do Tej’ a, który siedział na środku placu z kolegami i grał w karty. Szatyn
niósł mnie do ‘naszej’ łodzi, gdzie aktualnie mieszkaliśmy, ale zatrzymał go
Parker.
-Ey Louis- niebieskooki odwrócił się, a na
twarzy miał grymas. – chcesz się ścigać?
-Zależy
-Od?
-Kasy?
-Ey spoko żartuje. Katie ile na niego
postawić?- zaczęłam się zastanawiać. Spojrzałam na Tomlinsona, który patrzył na
mnie z uniesionymi brwiami. – 20 patoli ja też postawię 20. Znajdź jeszcze
jakiś gości i się z nimi załóż. On wygra- cmoknęłam go w policzek, na co się
uśmiechnął.
-Trzymam cie za słowo mała- czułam jak
mięśnie Louisa się napinają, a na jego buźce widniał sztuczny uśmieszek. Ruszył
dalej, kiedy byliśmy już w środku położył mnie na łóżku i usiadł obok. Był zły.
-Coś się stało?
_________________________________
Dobra mamy już 10 dzięki za komentarze, bo one dla mnie bardzo dużo znaczą. Okay no to teraz pytania:
1. Louis ma wyrzuty sumienia?
2. Co sie odbędzie podczas wyścigu?
3. Louis otworzył sie przed Katie, zaufał jej?
4. Jak rozdział?
Zachęcam do zadawania pytań bohaterom, na które z miłą chęcią udzielę odpowiedzi.
Mam nadzieje, że rozdział wam sie podoba.
Zachęcam do komentowania i obserwowania, jak również głosowanie w ankietach.
Buźka miśki ;**
1. Tak
OdpowiedzUsuń2. Niewiem
3. Tak
4. Boski ;-)
1. Tak
OdpowiedzUsuń2. Lou pewnie coś się stanie. Jakiś wypadek czy coś :p
3. Tak ;)
4. Super :D
Weny życzę :*
1. tak
OdpowiedzUsuń2. przyjdzie ta Emily pewnie i obrazi lub coś zrobi Katie, kiedy Louis będzie się ścigał
3.Taaaaaaak, Nareszcie:*
4. Bbbbbomba!! Kiedy następny??? Może jeszcze dzisiaj???
1. Tak
OdpowiedzUsuń2. Emily bedzie chciala sie z nią scigac
3 . Raczej tak
4 . Cudowny <3333
1. tak
OdpowiedzUsuń2. nie wiem
3. takkk :)
4. BOSKIE
1. tak
OdpowiedzUsuń2. pojawi się emilly.
3. tak
4. SUPER
BOSKII <33
OdpowiedzUsuń~~~HOPE~~
1. Tak
OdpowiedzUsuń2. Emily się pojawi
3. Tak, lale sam chce się o niej wszystko dowiedzieć.
4. Jak zawsze świetny *-*
1.Tak :****
OdpowiedzUsuń2.Nwm ;33
3.tak ;))
4.Boski !
1. Tak.:)
OdpowiedzUsuń2.Nie wiem.
3. Takk.:3
4.Przecudowny.:***
Czekam na następny.^^
Życze weny.:**
Świetny Czekam na nastepny ! Zapraszam do mnie : http://summer-love-withonedirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńświetne, świetne, świetne!
OdpowiedzUsuń1. Louis ma wyrzuty sumienia? - nwm, może...
2. Co sie odbędzie podczas wyścigu? - nwm xd
3. Louis otworzył sie przed Katie, zaufał jej? - tak.
4. Jak rozdział? - boski < 33
weny ^^
julka.
1tak
OdpowiedzUsuń2niespodzianka :D
3tak
4zaje <3
*.* cudo czekam na next ;*****
OdpowiedzUsuń